Bazyli1969 Bazyli1969
2088
BLOG

Konfederacja, czyli na pochyłe drzewo i Salomon nie naleje…

Bazyli1969 Bazyli1969 Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 23

Hart ducha idzie pod prąd
Anonim

image

Uff! Przeżyliśmy przedbiegi do wyborów jesiennych, nie zaszkodzi zatem powróżyć z fusów. Czynność ta, wbrew pozorom, nie nosi znamion szaleństwa. Wszak i najlepiej opłacani oraz najbardziej profesjonalni w całej galaktyce wróże, myknęli się, ogłaszając w niedzielny wieczór wyniki z exit poll. Co zatem stoi na przeszkodzie aby zerknąć za kurtynę przyszłości nieodpłatnie i bez wprowadzania w błąd tysięcy współobywateli? Nic! Koszty żadne a zabawa pożyteczna. 

Od razu wyjaśnię, że nie mam ochoty ani mocy przerobowych zdatnych do pisania scenariusza dla formacji kierowanych przez J. Kaczyńskiego i G. Schetynę. Tym idzie nieźle. Dla mnie najbardziej interesującym przypadkiem wydaje się Konfederacja, a dokładniej jej przyszłość. Co prawda nie rysuje się ona różowo, lecz głosiciele determinizmu historycznego jakoś mnie nie przekonują  i z tej racji warto zamyślić się nad losem jednej z najmłodszych latorośli polskiej sceny politycznej. 

Jakiś czas temu popełniłem notkę poświęcona perspektywom Ruchu Narodowego, czy też szerzej: nurtu prawicowo-niepodległościowego. Muszę przyznać, że po mniej więcej kwartale od jej napisania przeżyłem miłe zaskoczenie, gdyż pomimo potężnych różnic programowych i gigantycznych ambicji, skupione na prawym marginesie osobowości potrafiły zacisnąć zęby i powołać byt polityczny zdolny do konkurowania w elekcji do europarlamentu. Brawo! Wprawdzie nie byłem na tyle naiwny iżby twierdzić, że przedwyborcza jedność przetrwa ewentualny sukces, ale jak śpiewała nieodżałowana Anna Jantar „najtrudniejszy pierwszy krok”.  A potem… To była prawdziwa podróż z nieba do piekła. Hmm… Porównując wyniki parku innych „produktów wyborczych” plasujących się za Konfederacją, być może nie jest to jeszcze gorące i cuchnące siarką królestwo Belzebuba, jeno purgatorium, z którego przy odpowiednim zachowaniu można się powolutku wydostawać. Cóż jednak należy uczyniłby na taka nagrodę zasłużyć?

Być może zabrzmi to tromtadracko, ale odpowiedź jest prosta i brzmi: ciężko pracować! Jeden czy drugi członek omawianego ugrupowania wykrztusi: Taaa… pracować. Przecież pracujemy aż pot spływa z naszych pomarszczonych troską czół... Nie przeczę, że tak było, lecz pamiętam doskonale słowa mojego dziadka, powtarzającego przy odpowiednich okazjach, że pracować trzeba ciężko, ale… mądrze! Nie jest przecież szczytem rozsądku zorywanie pola zaprzęgiem i sochą, gdy w gospodarstwie stoi nowoczesny pług i całkiem „galanty” ciągnik. Wystarczy wyrobić prawo jazdy, bo paliwa aż nadto. A gdy już będą uprawnienia należy koniecznie wziąć pod lupę trzy sprawy:
- program,
- ustalenie grup docelowych,
- metody docierania z przekazem.

I proszę uprzejmie nie mówić, że Konfederacja ma dobry program. Oczywiście sam program ma, lecz chromy i mało atrakcyjny dla milionów potencjalnych wyborców. Eurosceptycyzm, ułatwienia w dostępie do broni, ograniczenie imigracji, przywrócenie kary śmierci…  Problem w tym, że jest on interesujący dla wąskiej grupy politycznie wyrobionych współobywateli. Reszta – jakoś tam świadoma – kojarzy Konfederację z jednym hasłem. A gdzie w manifeście „mięcho”? Gdzie kwestie socjalne, podatkowe, rodzicielskie, pracownicze, infrastrukturalne, oświatowe, medyczne… Brak konceptu, czy niedopatrzenie?

Podobnie nie da się osiągnąć sukcesu w polityce (i biznesie) bez wyznaczenia grupy docelowej, której chce się sprzedać ideę. Uznanie, że wszyscy Polacy to jedna rodzina i każdy z nich został sformatowany przez szkołę logiki, rodzinny kurs etyki chrześcijańskiej i tradycję rotmistrza Pileckiego jest po prostu tragiczną ułudą.

Wreszcie, nie da się wedrzeć do świata realnej polityki bez wykorzystania wszystkich dostępnych kanałów przekazu. Internet? Piękna sprawa i z pewnością jego zagospodarowanie przyniosło stronie prawicowo-niepodległościowej pozytywne efekty. Szkopuł w tym, iż siedząca bez ustanku przed monitorami młodzież  kliknęła, wysłuchała, przytaknęła i … w olbrzymiej przewadze pozostała w domach. Inne, wielkie grupy obywateli, czyli ludzie w sile wieku i emeryci, tylko w niewielkim stopniu miały możliwość zapoznania się z konfederackim przesłaniem. Bo jakżeż mieli to uczynić? Za pośrednictwem głównych mediów? W traktowanym przez nich niczym jeż przez psa Internecie? W opisującej pupę Dody prasie? Wolne żarty! Tu potrzebna jest praca misjonarska. Konsekwentna, nieustępliwa, rozważna i systematyczna. Praktycznie od drzwi do drzwi. Żaden Michalkiewicz, Żebrowski, Gadowski czy Lisicki za konfederatów tego nie zrobi.

Zdaję sobie sprawę z faktu, że powyższe może zostać potraktowane jako ględzenie „wujka Dobra Rada”. Niech tam! Jeśli jednak wydaje się to mało przekonujące, to wystarczy przywołać postać spiżową i jednego z ojców naszej niepodległości, czyli Romana Dmowskiego. Mało kto bowiem pamięta, że droga do sukcesu przywódcy narodowców nie była usłana różami. Przecież zaproponowana przez niego linia programowa została swego czasu poddana w wątpliwość. Skutki były porażające, gdyż szeregi narodowców opuściła ¼ działaczy, Dmowski został przegłosowany przez swoich towarzyszy, a na domiar złego w 1912 r. przegrał mandat do Dumy w starciu z socjalistą, popieranym przez mniejszość żydowską. Czy jednak te wydarzenia złamały weń ducha? W żadnym razie. Dotknięty zapewne porażkami wiedział jednakże, że trzeba się wyprostować i iść dalej. Dbać o podglebie, siać i pielęgnować. Najlepsze plany i najszczersze zamierzenia zwiędną bowiem jeśli nie będzie mocy w głowie i sercu.

Rozpisałem się o Konfederacji nie bez przyczyny. Tak się bowiem składa, iż zwycięzca nadchodzących wyborów jest już raczej znany. Nie wydaje się to dopustem bożym, ale… W życiu zdarza się, iż niejeden kandydat na świętego, wyłączony spod kontroli, sturla się z hukiem w otchłań piekielną. To zwyczajnie prawo naturalne. Dlatego dla higieny politycznej i  bezpieczeństwa narodowego niezbędnym wydaje się ulokowanie w przyszłym parlamencie patriotycznej opozycji. Takich audytorów procesowania politycznego. Kilkanaście lub nawet dwadzieścia kilka szabel konfederackich byłoby jak znalazł. Aby to osiągnąć trzeba przede wszystkim odrzucić grymaszenie, bajanie o fałszerstwach i spuszczanie nosa na kwintę. Gdy pojawi się potrzeba szybko zzuć milusi garnitur i założyć dres. Następnie zakasać rękawy.  Zatem… Do roboty!


Linki:
https://tapety.tja.pl/kamienie-pochyle-drzewo




Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka