Robert Bogdański Robert Bogdański
1665
BLOG

Ile kosztuje współczucie?

Robert Bogdański Robert Bogdański Służba zdrowia Obserwuj temat Obserwuj notkę 87

Lekarze-rezydenci podejmując głodówkę odwołują się do naszego współczucia, aby uzyskać lepsze pensje. Zastanawiam się, czy i my będziemy mogli liczyć na ich współczucie jako pacjenci, gdy już te lepsze pensje uzyskają. I czy więcej pieniędzy oznacza więcej współczucia.

Na FB napotkałem niedawno bardzo emocjonalny wpis lekarki-rezydentki. Wśród licznych niedogodności, na jakie wskazywała (całkiem słusznie) znalazła się i taka, że szpitale rezydentami się wysługują i stawiają ich wobec sytuacji przekraczających ich umiejętności, nie dając wsparcia. Bo kto o drugiej w nocy zadzwoni do swojego szefa? – pytała retorycznie lekarka-rezydentka.

Zapytałem ją zatem, w jaki sposób podwyżka płac dla rezydentów zmieni ową sytuację. Czy lepiej opłacony rezydent będzie śmielej budził szefa w nocy? A może szef świadom, że dzwoni doń ktoś zarabiający dwukrotność średniej krajowej, chętniej odbierze o drugiej w nocy telefon?

Otrzymałem odpowiedź, że jak oni dostaną podwyżki, to „siłą rzeczy” więcej pieniędzy dostaną także ich szefowie, więc wtedy będą chętniej wstawać i konsultować.

Czy rzeczywiście? Tego pytania już nie zadałem, bo zostałem zbanowany, choć jeszcze po drodze jedna z uczestniczących w dyskusji lekarek napisała mi, że chce mieć możliwość wyboru kogo leczy, aby móc nie przyjąć kogoś takiego, jak Bogdański.

A więc pytam tutaj – czy rzeczywiście podwyżka płac dla lekarzy-rezydentów sprawi, że ich szefowie i opiekunowie będą zachowywali się etycznie? Bo przecież pozostawienie niedoświadczonego kolegi na dyżurze wobec wyzwań, które przekraczają jego umiejętności, jest działaniem wbrew etyce, nie tylko zawodowej, ale zwykłej – ludzkiej. Jest groźne dla pacjenta, a także może doprowadzić do sytuacji, w której popełniony błąd może złamać karierę młodego lekarza.

Wypowiedzi moich rozmówców zdawały się wskazywać, że wierzą, choć tego wprost nie pisali, że więcej pieniędzy oznaczać by miało więcej etyki, co mnie wydaje się co najmniej dyskusyjne.

Być może jest to prawdą w sytuacjach granicznych. Nie oczekiwałbym cudów po człowieku, który nie jest w stanie zaspokoić swoich najbardziej podstawowych potrzeb. Ale tu nie mamy do czynienia z sytuacją graniczną. Zwłaszcza, że przecież nie chodzi w tym przypadku o lekarzy-rezydentów, ale o ich opiekunów. A ci zarabiają całkiem dobrze.

Kiedyś doznałem niezwykłej i szokującej dla siebie kontuzji: pękł mi mięsień łydki, a stało się to podczas niewinnej gry w badmintona. Ból i szok to były dwa doznania towarzyszące mi w drodze do szpitala. Kontuzja nie była w gruncie rzeczy groźna, ale ja o tym wtedy nie wiedziałem. Byłem po prostu zszokowany i obolały.

Lekarz w szpitalu dowiedział się z rozmowy, że jestem dziennikarzem i wypisując receptę zaczął wygłaszać cierpki monolog na temat tego, jacy marni ludzie w tym zawodzie pracują, a ja z bólu nie byłem w stanie podjąć z nim dyskusji.

Czy gdyby ów lekarz zarabiał więcej, to dostrzegłby we mnie kogoś cierpiącego? Bo mnie wtedy potrzebna była po prostu empatia. Czy empatię można opłacić?

Nie lubię stadności myślenia, więc będę przebywał raz po jednej, raz po drugiej stronie barykady.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo