Zmiana ustawy o IPN na wersję bez sankcji karnych za żydowskie szczucie na Polskę i Polaków skłania do kilku refleksji.
Bulwersujące jest wycofywanie się rakiem z zapisów o karaniu przejawów polonofobii, a pozostawienie zapisów o karaniu antysemityzmu; wydaje się rzeczą słuszną żądanie zmian w prawie w tym zakresie.
Krytykując PiS, w tym przypadku konieczne jest przypomnienie, że poprzednie ekipy nie tylko nie dbały o wizerunek Polski, ale wręcz uprawiały "politykę wstydu" dotyczącą polskości - czyli wszystkich przejawów życia , które mogły kojarzyć się z polskością.
Obecna sytuacja wykazuje jedynie, że władze polskie podlegają i ulegają naciskom zewnętrznym. Jest to jawne, gdy wcześniej było oczywistą tajemnicą poliszynela.
Drugą refleksją jaka się nasuwa jest ta, że należy rozważyć słuszność i zasadność antysemityzmu.
Skoro bowiem polonofobia nie jest penalizowana, to obroną jest antysemityzm.
Tu chodzi o sytuację specyficzną. Polonofobią "szczyciło" się wielu prominentnych przedstawicieli władz polskich. Nie ukrywał tego Geremek (na szczęście śp.), ale postawa byłego ambasadora w USA Sznepfa też nosi takie znamiona - choćby poprzez świadomy brak reakcji przy znanej wypowiedzi Obamy. Także wielu innych obywateli polskich identyfikujących się kulturowo z judaizmem wykazywały, także w wypowiedziach publicznych, swój polonofobiczny stosunek do polskości - choćby znane powiedzenie "profesora" Bartoszewskiego o "brzydkiej pannie bez posagu".
Wymieniać poszczególnych przypadków takiej aktywności nie ma sensu - było ich zbyt dużo, a dalej się pojawiają.
Zaistniała sytuacja zmienia jednak społeczne zależności: pojawia się świadomość, że nie można pozwolić na dalsze reprezentowanie interesów polskich przez ludzi kulturowo przeciwstawiających się polskości i to często w formie z wyraźnymi akcentami polonofobicznymi.
Wydaje się, że ta forma antysemityzmu - bo tak można określić wskazaną postawę, ma uzasadnienie. Po prostu należy eliminować ze sfery publicznej ludzi z cechami polonofobii , która najwyraźniej ma genetyczne podłoże.
Jako Polacy - mamy prawo wybierać do władz przedstawicielskich ludzi, których postawa i poglądy nie będą budzić wątpliwości w tym zakresie. Zaczynając od władz samorządowych. Po prostu należy żądać od kandydatów do funkcji publicznych informacji o ich pochodzeniu, co przekłada się na stosunek do polskości.
W końcu przedstawicielami społeczeństwa (także lokalnymi) nie muszą być ludzie nie identyfikujący się z Polską i polskością, a często nawet mający polonofobiczne nastawienie.
Czy to oznacza totalny antysemityzm i "czystkę"? Raczej nie. Polska zawsze była krajem tolerancyjnym i dozwalała żyć na swoim terenie różnym mniejszościom - zarówno genetycznym jak i kulturowym. Jednak te grupy nie miały prawa do prezentowania się jako Polacy i tym samym reprezentowania polskości.
I do tego trzeba wrócić.
członek SKPB, instruktor PZN, sternik jachtowy. 3 dzieci - dorośli. "Zaliczyłem" samotnie wycieczkę przez Kazachstan, Kirgizję, Chiny (prowincje Sinkiang, Tybet _ Kailash Kora, Quinghai, Gansu). Ostatnio, czyli od kilkudziesięciu już lat, zajmuję się porównaniami systemów filozoficznych kształtujących cywilizacje. Bazą jest myśl Konecznego, ale znacznie odbiegam od tamtych zasad. Tej tematyce, ale z naciskiem na podstawy rzeczypospolitej tworzę portal www.poczetRP.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo