"Naszła mnie" niespodziewanie pewna konstatacja - zadziwiająca.
Otóż przyszło mi na myśl, że każde "przegięcie" kończy się kiepsko dla strony "przeginającej". Tak też chyba zdarzy się z propagowaniem LGBT.
Nie jest żadną tajemnicą, że LGBT to idea , której celem jest degeneracja spójności społecznej - likwidacja norm i zasad jakimi ludzie się kierują w relacjach wzajemnych. Wykorzystuje się zasadę przyjemności - epikureizm przy podkreślaniu egoizmu (asertywność).
Razem - jest to mieszanka niszcząca więzi społeczne.
LGBT jest lansowane przez środowiska (każdy może dokonać oceny własnej), których celem było zachowanie swojej uprzywilejowanej pozycji, także na zasadzie, że ich wzajemne relacje etyczne we własnym gronie były bardziej moralne. Przynajmniej w wymiarze publicznym.
Wbrew bowiem wdrukowywanym masom poglądach, etyka jest podstawą relacji społecznych i ta grupa, której zasady etyczne są "wyższego sortu" zdobywa pozycję elity. Zasada jest ewidentna i oczywista.
Można więc twierdzić, że podważanie roli KK w Polsce ma na celu przejęcie "rządu dusz", gdyż społeczeństwo pozbawione zasad etycznych jest łatwe w sterowaniu.
Jak się to ma do tezy notki?
Środowiska o których mowa - to w znacznym stopniu te grupujące się w dużych miastach. Z nich wywodzą się celebryci i inni lanserzy "wolnościowych" trendów społecznych.
"Przegięcie" jakie ma miejsce wynika z prostego skojarzenia: zasady LGBT mają być wprowadzane w dużych miastach - deklaracja Trzaskowskiego jest tu ewidentnym potwierdzeniem. Ponieważ "masy" mieszkają poza tymi skupiskami, a do tego nastąpiła reakcja w postaci prawa rodziców do kontroli treści nauczania, można spodziewać się, że indoktrynacja trendami LGBT będzie występować głównie w "dużych miastach", czyli dotyczyć dzieci "elyty".
Proces jest ciągły, ale doprowadzi do tego, że "elyty" utracą resztkę powodów swej "elytarności", czyli przewagę etyczną. Przynależność do takiej "elyty" staje się rodzajem trądu toczącego tę grupę. Prekursorzy już są - choćby Hartman, który nie tak dawno lansował kazirodztwo. A przecież rodzajem kazirodztwa "popisał się" niejaki Woody Allen.
Podacie takiemu osobnikowi rękę bez obrzydzenia?
Wskazany kierunek zaczyna być zauważalny.
Czy Polakom potrzebne są takie "elyty"?
Komentarze