Chyba właśnie się zaczyna. Kto czyta powieści, lubi filmy dystopijne – zna ten element, który następuje po katastrofie i uświadomieniu sobie, że dawny świat nie wróci, wobec czego w nowym trzeba sobie zacząć radzić. Klucz do przetrwania to dostęp – do żywności, do leków, do bezpieczeństwa.
I to się zaczyna chyba dziać. Nie wiem, jak jest w innych krajach, pewnie wkrótce się dowiemy. Wszędzie najpierw było oczekiwanie na ratunek dla świata, czyli lek i szczepionkę. Leku na razie nie ma, szczepionka jest. Potem okazało się, że medykament, który okrzyknięto, często z emfazą naszą jedyną szansą na „powrót do normalności” jest dla chętnych, czyli nieobowiązkowy. To jak – ważna ta szczepionka dla przyszłości świata, czy jednak nie? I co teraz zrobić z tymi wielkimi słowami – musimy, chronisz swoich bliskich, wróćmy do normalności, czekaliśmy na to z ogromną nadzieją… Przecież wedle nich do szczepień powinniśmy iść czwórkami, dzielnica za dzielnicą, miasto za miastem.
Jak już szczepionka przyszła, problemem okazała się dystrybucja, znaczy – komu najpierw. Słusznie polski rząd w niemal ostatniej chwili zmienił decyzję i w pierwszej kolejności nie zaplanował szczepienia „naszych kochanych seniorów”, lecz służby medyczne. Zabrakło w tej grupie (lub w następnej) innych, równie ważnych dla funkcjonowania państwa oraz życia społecznego służb – strażaków, policjantów, pracowników dostarczających nam wody, ciepła, prądu, wywożących nasze śmieci. Uważam, że w pierwszej kolejności powinni się zaszczepić także głowa państwa i rząd.
I co się teraz dzieje? Okazuje się, że taką niby precyzyjną listą grupy „O” możemy sobie skrytkę wytapetować. Gdzieś, przy użyciu bzdurnych argumentów owe bezcenne szczepionki przeciekają państwu przez palce i trafiają do… znajomych królika. Którzy się w dodatku natychmiast tym chwalą.
Druga sprawa to „dobrowolność”. Czytam dziś, w pierwszym dniu nowego roku, że będą coraz szersze tzw. benefity dla szczepionych, a obostrzenia dla nieszczepionych. Jeszcze kilka dni i niezaszczepiony nie wejdzie nie tylko do sklepu osiedlowego, ale nawet karetka po niego nie przyjedzie, jak na świeżym śniegu złamie nogę. „Rząd będzie rozważał ograniczenie różnych usług publicznych dla niezaszczepionych” - czytamy w wywiadzie ministra zdrowia dla „Wprost”. W tym do „pewnych świadczeń medycznych”. Minister tłumaczy, że inne kraje też o tym myślą. To prawda, niektóre bardzo konkretnie. Certyfikat szczepienia będzie zatem ważniejszy od dokumentu tożsamości. Proszę, jakie pomysły dla scenarzystów i pisarzy!
To dlaczego szczepionka wciąż jest nazywana „dobrowolną”? A, to osobny temat.
Komentarze