Krytyka rządu jest dobrem, a lizusostwo jest złem. Ludzie o bolszewickich duszach tego nie rozumieją. Dla bolszewików każde spokojne antyrządowe wystąpienie to "antyrządowy amok" lub "antyjny amok" (wstaw sobie nazwę partii rządzącej) - tymczasem każdy człowiek dobrej woli rozumie, że w wolnym świecie, w demokracji, rządowi trzeba cały czas patrzeć na ręce i krytykować, i opieprzać rządzących, bo rząd powinien służyć, a nie panować. Powtórzę raz jeszcze, bo to najważniejsza kwestia "służyć a nie panować". Przykładowo, Amerykanie doskonale rozumieją tę ideę. W wolnym kraju władza wybrana demokratycznie ma obowiązek służyć obywatelom, a nie panować nad obywatelami. Władca ma być skromny i pokornie pracować dla obywateli - nie ma prawa być ich panem i zmuszać ich do spełniania swojej woli. Od zmuszania jest prawo. W demokracji władza wybierana nie jest prawem, a więc nie jest panem wyborców. Rządzi ale nie panuje, czyli w demokracji władza pochodząca z wyborów jest organizatorem i koordynatorem (takie ma być rządzenie), ale nie jest kierownikiem ani wodzem (rządzenie bez rozkazywania). Dzikie narody, takie jak nasz, tego nie rozumieją - dzikusy posłusznie służą swoim władcom, zamiast ich zmuszać do służenia sobie.
Każdy w rządzie powinien być podejrzany i każdy rządzący polityk czy urzędnik powinien być nieskazitelny. Człowiek uczciwy, a szczególnie dziennikarz czy polityk, z zasady nie atakuje opozycji - powinien atakować rząd. Opozycja jest konieczną siłą w demokracji, której główną funkcją jest pokazywanie władzy, gdzie jest jej właściwe miejsce - opozycja ma obowiązek uczyć władców pokory i pilnować, aby władcy gorliwie służyli obywatelom.
Inne tematy w dziale Polityka