folt37 folt37
580
BLOG

Polska po Adamowiczu

folt37 folt37 Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 29

Wczoraj pożegnaliśmy Pawła Adamowicza prezydenta Gdańska, którego tragiczna śmierć stała się symbolem bezsensu przemocy i wrogości człowieka do człowieka. 

Jest coś wymownego – czy wręcz symbolicznego – , że ta bezsensowna śmierć poruszyła do głębi całą Polskę, której obywatele w przedpogrzebowym tygodniu masowo demonstrowali solidarnie narodowy ból i żal po człowieku prawym, godnym zaufania Gdańszczan, którzy nieprzerwanie przez 5 kadencji (20 lat) z ufnością powierzali mu prezydenturę swojego miasta.

Na progu kolejnej, szóstej kadencji w okolicznościach po tragedii morderstwa słyszeliśmy słowa o potrzebie zerwania w polskiej polityce z narracja wrogości jej uprawiania w czym wielu dyskutantów upatrywało (słusznie lub nie) przyczynę zabójstwa Pawła Adamowicza.

Wszystkie przemówienia pogrzebowe wyraźnie były oparte na wspomnianym wątku międzyludzkiej wrogości, przyczyną tego zabójstwa. Najdonioślejszy był głos Dominikanina o. Ludwika Wiśniewskiego nawołującego nas wszystkich – od liderów instytucji państwa po ludzi Kościoła – do zerwania z ową nienawistną destrukcją postaw pchających nas ku katastrofie narodowej.

Przejęty tym apelem zdecydowałem się na zaprezentowanie moich osobistych refleksji wychodzących naprzeciw apelowi o. Ludwika Wiśniewskiego.

Polska jest obecnie sceną trzech ostro ścierających się nurtów ideologiczno-światopoglądowych, a mianowicie:

- wyznaniowo-religijnego opartego na rzymskim katolicyzmie,

- narodowo-demokratycznego z przewagą nacjonalizmu,

- liberalno-demokratycznego o pluralistycznej wolności światopoglądowej państwa laickiego.

Wszystkie te nurty polityczne predestynują do roli konstruktorów nowej Polski na fundamencie wyłącznie ich partyjnej ideologii.

Postawy takie są z natury rzeczy konfliktogenne same z siebie, bo rywalizujące ze sobą obozy polityczne nie chcą rezygnować z najmniejszej części swoich ideologicznych dogmatów uznawanych przez siebie za jedynie słuszny kierunek modernizacji państwa.

Zachodzi więc pytanie: czy w takiej politycznej atmosferze możliwa jest pokojowa reforma ustrojowa? Oczywiście, że nie jest możliwa z braku kompromisowej postawy stron sporu.

Wszystkie partie uczestniczące w dotychczasowych kampaniach wyborczych ostatnich trzech dekad nie akceptowały najmniejszych nawet politycznych kompromisów. Cechowała je niesamowita wrogość wobec konkurentów politycznych oskarżających się wzajemnie o najbardziej ciężkie przewiny polityczne wobec własnego narodu.

Te wzajemne zarzuty są z gruntu rzeczy bezsensowne, bo nie znajdziemy w historii Polski ani jednej opcji politycznej bez win przeróżnych zaniedbań lub nadużyć tych obozów wobec własnego narodu. A skoro tak, to żadna z tych opcji nie ma moralnej legitymacji do pouczania innych o tym co złe lub dobre, bo owo dobro przeplata się ze złem w stopniu pozwalającym wybiórczo i dowolnie epatować społeczeństwo przykładami dobra przypisywanego swojej tylko orientacji politycznej i wytykania win konkurentom.

Raz tylko w tysiącletniej historii udało się w Polsce obalić tyranię totalitarnej ideologii bez użycia przemocy militarnej zastąpionej pokojowymi gwarancjami bezpieczeństwa dla skonfliktowanych stron i poddania się demokratycznemu werdyktowi wyborców.

Ten polski cud polityczny nazwano Porozumieniem Okrągłostołowym przy którym obóz komunistyczny zrzekł się władzy za gwarancje rezygnacji z odwetu zwycięzców wobec niego za dziesięciolecia totalnej dyktatury komunistycznej.

Tragiczna śmierć prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza wzbudziła szeroką refleksję obywatelską o zagrożeniu państwa polskiego konfliktem antagonistów politycznych gotowych narazić ojczyznę na bratobójczą walkę w imię swoich, stronniczych racji bez woli najmniejszego nawet kompromisu politycznego.

To bardzo przypomina historię Okrągłego Stołu. Wtedy także po stronie opozycji demokratycznej nie było skłonności do kompromisu z komunistami winnymi dyktatury uległej sowieckiej dominacji. Jednak brak kompromisu w imię owych krzywd byłby dużym zagrożeniem pokoju społecznego z perspektywą rozlewu krwi (komuniści posiadali militarną siłę), który jeszcze spotęgowałby krzywdy powiększone o ofiary starć siłowych. Pamiętając o śmiertelnych ofiarach „zamachu majowego” w 1926 r. obie strony rozmów okrągłostołowych zawarły „błogosławiony” kompromis bezkrwawo przeprowadzający Polskę z totalitarnej dyktatury PRL do demokratycznej III Rzeczypospolitej Polskiej.

Przypominam, że pokojowym zwornikiem owego kompromisu okrągłostołowego był Kościół Katolicki w Polsce tak zapisany na kartach historii:

„Sekretariat Episkopatu odgrywał w tamtych czasach specjalną rolę, także polityczną negocjując z władzami sprawy Kościoła i społeczeństwa. Były to twarde negocjacje, bez zażyłości. Zarówno ks. abp Bronisław Dąbrowski, jak i ks. Alojzy Orszulik zostali skierowani do pełnienia tej funkcji jeszcze przez Prymasa Wyszyńskiego – przy pełnym jego zaufaniu. Prymas Glemp ich pełnomocnictwa utrzymał”.

http://okragly-stol.pl/kosciol-przy-okraglym-stole/

Obecna, mocno zaawansowana nacjonalizacja polskiej polityki uzyskała duże poparcie znacznej części polskich biskupów wyraźnie zaangażowanych po stronie obozu rządzącego i przeciwstawnych antyrządowej opozycji demokratycznej.

Taki zarzut pada z nie byle jakich ust ludzi Kościoła jak np. ks. Alfreda Wierzbickiego, profesora filozofii, kierownika Katedry Etyki na Wydziale Filozofii KUL:

„Stawiam więc pytanie : dlaczego zabrakło stanowiska biskupów wobec łamania w Polsce zasad demokracji, a przecież były to tak mocno osadzone w dziedzictwie Jana Pawła II? Część biskupów związana jest emocjonalnie i ideowo z PiS-em, a inna część uważa, że wypowiedź taka pogłębiłaby podziały w naszym społeczeństwie. W każdym razie od czasu kryzysu politycznego 2015 r. nikt nie wystąpił odważnie w obronie wartości samem demokracji”.

(Tygodnik Powszechny nr 3 z 20.01.2019 r.)

Zważywszy na fakt zróżnicowanych poglądów politycznych polskich katolików prorządowa postawa wielu biskupów i katolickiego ośrodka medialnego w Toruniu automatycznie dzieli nas „rozdartych” całkiem nie po katolicku na wrogie sobie religijne fronty.

Taka postawa KK w Polsce spotyka się też z bardziej ostrą krytyką wielu duchownych polskiego katolicyzmu na przykład tak dramatycznie wyrażonych przez misjonarza ks. Stanisława Walczaka:

„Niech polscy arcybiskupi i biskupi ściągną swe barwne sutanny, przywdzieją pokutne wory, głowy swe posypią popiołem, żywią się chlebem i wodą na znak pokuty za grzech szerzenia i wspierania nienawiści w Polsce”.

(Gazeta Wyborcza z 17. stycznia 2019 r.)

Czas więc najwyższy zażegnać te spory i w imię chrześcijańskiego pokoju wzbudzić ewangeliczną wrażliwość hierarchów KK w Polsce do neutralności politycznej i przyjęcia – na wzór okrągłego stołu – roli rozjemcy tego niszczącego Polskę sporu.

Głównym filarem narodowego porozumienia musi pozostać obowiązująca Konstytucja RP z 2 kwietnia 1997 r. pod wiodąca mocą światopoglądowo neutralnej preambuły nadal mądrze spinającej społeczny pluralizm narodu polskiego godną przypomnienia treścią:

„ W trosce o byt i przyszłość naszej Ojczyzny, odzyskawszy w 1989 roku możliwość suwerennego i demokratycznego stanowienia o Jej losie, my, Naród Polski - wszyscy obywatele Rzeczypospolitej, zarówno wierzący w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i nie podzielający tej wiary, a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł, równi w prawach i w powinnościach wobec dobra wspólnego - Polski, wdzięczni naszym przodkom za ich pracę, za walkę o niepodległość okupioną ogromnymi ofiarami, za kulturę zakorzenioną w chrześcijańskim dziedzictwie Narodu i ogólnoludzkich wartościach, nawiązując do najlepszych tradycji Pierwszej i Drugiej Rzeczypospolitej, zobowiązani, by przekazać przyszłym pokoleniom wszystko, co cenne z ponadtysiącletniego dorobku, złączeni więzami wspólnoty z naszymi rodakami rozsianymi po świecie, świadomi potrzeby współpracy ze wszystkimi krajami dla dobra Rodziny Ludzkiej, pomni gorzkich doświadczeń z czasów, gdy podstawowe wolności i prawa człowieka były w naszej Ojczyźnie łamane, pragnąc na zawsze zagwarantować prawa obywatelskie, a działaniu instytucji publicznych zapewnić rzetelność i sprawność, w poczuciu odpowiedzialności przed Bogiem lub przed własnym sumieniem, ustanawiamy Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej jako prawa podstawowe dla państwa oparte na poszanowaniu wolności i sprawiedliwości, współdziałaniu władz, dialogu społecznym oraz na zasadzie pomocniczości umacniającej uprawnienia obywateli i ich wspólnot. Wszystkich, którzy dla dobra Trzeciej Rzeczypospolitej tę Konstytucję będą stosowali, wzywamy, aby czynili to, dbając o zachowanie przyrodzonej godności człowieka, jego prawa do wolności i obowiązku solidarności z innymi, a poszanowanie tych zasad mieli za niewzruszoną podstawę Rzeczypospolitej Polskiej”.

Potrzebny jest autorytet zdolny wpłynąć na politycznych antagonistów obecnych sporów w Polsce i zebrać ich przy jednym stole dla wspólnego postanowienia o zaniechaniu gorszących sporów kompromisową rezygnacją z narzucania wspólnocie narodowej wyłącznie swoich jednopartyjnych politycznych racji.

Parlament tego przejściowego czasu powinien zawierać równe, proporcjonalne parytety przedstawicieli obozów politycznych zmuszający do konsensusu w czynnościach rządzenia.

Porozumienie takie powinno określać przedział czasowy jakiegoś specyficznego „zawieszenia broni” (np. 10 lat) zamrażający wszystkie próby zmiany konstytucyjnego ustroju. Dopiero po upływie tego czasu przeprowadzono by nowe, demokratyczne wybory decydujące o dalszych losach Polski.

Porozumieniu temu powinien patronować KK w Polsce, który wzorem Episkopatu lat 80-tych XX w. mógłby delegować swoich wysokich przedstawicieli do przewodzenia takiej Komisji Zgody Narodowej.

Są w Kościele duże autorytety zdolne do takiego przewodnictwa jak np. abp Wojciech Polak – Prymas Polski, lub ks. prof. Andrzej Szostek, uczeń Jan Pawła II, były rektor KUL.

Episkopat Polski w dużej mierze współodpowiedzialny za grzeszne rozwarstwienie polityczne polskich katolików ma – moim zdaniem – moralny argument /obowiązek/ do wyjścia z inicjatywą „zasypywania” rowów polsko – polskiej wrogości wykopanych politycznie przez partyjnych egoistów utopijnej idei zmuszenia pluralistycznego społeczeństwa do przyjęcia za obowiązujące wszystkich ich partyjnych dogmatów ustrojowych.

Przez 30 lat III RP konstytucja z 2 kwietnia 1997 r była gwarantem spokoju społecznego dlatego jej nienaruszalność jest jedynym warunkiem ustabilizowania pokoju społecznego w Polsce.

Kościół Katolicki umocowany rolą strażnika moralności ewangelicznej jest najważniejszą siła polityczno-społeczną w Polsce zdolną ten pokój zachować.

Pozostaje tylko jedno pytanie: czy w demokratycznej kolegialności Episkopatu Polski jest taka większość biskupich głosów zdolna to przegłosować?

Oto jest pytanie na wagę najwyższego interesu Polski!

folt37
O mnie folt37

Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo