Tu wyraziłem moje poparcie: Głosuję na wolnościowców. Nigdy tego nie odwołałem i nadal to podtrzymuję.
W poprzedniej notce opisałem, jak do tego doszło. Po tych doświadczeniach przestałem mieć ochotę być członkiem partii, która ma takie standardy, jakie zaprezentowano na ich grupie Hyde Park, na której powinna panować pełna wolność słowa. Ale jeszcze byłem gotów być sympatykiem partii. Chciałem tylko odzyskać moje analizy, które napisałem na forum Wolnościowców, z którego zostałem usunięty znienacka, więc nie zrobiłem kopii.
Niestety, po kilku dniach niepewności, dostałem wiadomość od Artura Dziambora, prezesa Wolnościowców, która przelała czarę goryczy. Straciłem dla niego cały szacunek, a zatem i dla całej formacji, której przewodzi. To niestety uniemożliwia mi jakąkolwiek współpracę z Wolnościowcami. Zostaję więc już zwykłym bezpartyjnym wolnościowcem, choć nadal w pełni popieram program tej partii. Ale już niestety nie mogę działać z tak bardzo skompromitowanym przywódcą.
Uważam, że wszystkie problemy Konfederacji, te rozłamy i kłótnie o jedynki, są spowodowane tym, co zaprezentował mi Artur Dziambor – pokazał niezdolność do obiektywnej oceny sytuacji, oparł się na plotkach i złośliwych donosach. A przede wszystkim stworzył partię, w której jest brak transparentności, zbudował ją na negatywnych emocjach. No i niestosowanie elementarnych zasad współżycia między ludźmi też ma znaczenie.
Prezes Wolnościowców oskarżył mnie, że są jakoby moje liczne wypowiedzi, które podważają podstawy programowe Wolnościowców. Odmówił udowodnienia tego jakimikolwiek cytatami. Już brak wyjaśnień był dla mnie zaskakujący po tym, jak po chamsku zostałem zaatakowany i znienacka usunięty z grupy, którą stworzyła jego partia, a to, co mi napisał, mnie zdruzgotało. Ta jego postawa stawia w całkowicie innym świetle ich spór o jedynki. Albo ktoś nim skutecznie manipuluje, albo po prostu jest nierozgarnięty, nierozumny, niewychowany. W każdym przypadku to tragedia dla Konfederacji.
Artur Dziambor tak mi napisał: „Grzegorzu, nadużywałeś naszej gościnności podważając nasze podstawy programowe albo działania i decyzje polityczne władz partii tyle razy, że nie jestem w stanie tego zliczyć…” - to jest wierutne kłamstwo! Ja publikuję notki blogowe od ponad 15 lat, napisałem ich tysiące, i nigdy, przenigdy, nie podważyłem ani tych konkretnych zasad wyspecyfikowanych przez Wolnościowców, ani żadnych ogólnie pojętych zasad wolnorynkowych, liberalnych czy libertarańskich. Nie ma bardziej zagorzałego zwolennika wolnościowych zasad w polskiej blogosferze niż ja i jestem z tego znany w mojej niszy blogowej. Oskarżenia Artura są dla mnie wyjątkowo krzywdzące i niesprawiedliwe.
On dał wiarę jakimś wulgarnym chamom i bezczelnym kłamcom, uwierzył w ich donosy, a mi nawet nie dał szansy do obrony! Wyrobił sobie opinię, mając tylko jednostronną relację. Wydał wyrok, nie tylko nie dając szansy oskarżonemu na obronę, ale nawet na przedstawienie swojego punktu widzenia. Poprosiłem go o to, by na piśmie udowodnił swoje oskarżenia, podając konkretne cytaty. Odmówił. Moim zdaniem nikt nie jest w stanie zacytować żadnych moich wypowiedzi z grupy „Hyde Park”, czy z jakiegokolwiek innego miejsca, bez wyrywania z kontekstu, w których jakoby podważam podstawy programowe Wolnościowców. Jest to dla mnie bardzo przykra i dobijająca sytuacja. Jestem załamany.
Dziambor trafił mnie w najczulszy punkt. Ja jestem cholernie gruboskórny, wszystkie obelgi, kłamstwa, insynuacje, pomówienia, przeinaczenia, zarzuty, wytrzymuję. A on znalazł jednak takie miejsce, w które uderzenie mnie najbardziej zabolało. Jest mistrzem uderzeń poniżej pasa. Chciałbym wierzyć, że tylko wali na oślep i mu się fartem udało. Ale widząc to bagno, w którym tkwi, nie mam pewności. Bo on to bagno współtworzy.
Miałem duże nadzieje w stosunku do partii Wolnościowcy. Wreszcie pojawiła się partia ideowo wolnorynkowa, wchodząca w skład koalicji przekraczającej próg wyborczy, ale bez obciążeń kompletnie bezsensownym szukaniem sojuszu z naszym najgroźniejszym wrogiem, którym jest Federacja Rosyjska. A okazało się, że to jest totalne nieporozumienie. Nieodpowiedni ludzie, w nieodpowiednim czasie, w nieodpowiednim miejscu.
Artur Dziambor to kompletna pomyłka. Dobrze mówi, jest miły i ma zachęcający tembr głosu. Ludzie go lubią. Nauczył się powtarzać wolnościowe slogany, ale zaczynam mieć wątpliwości, czy je rozumie. Niemniej totalnie się gubi w stosunkach międzyludzkich. Nie rozumie elementarnych zasad – nie wie, że oskarżenia trzeba udowadniać. Myśli, że jak usłyszy plotki, to jest to prawda, bo donos jest napisany w przyjaznym tonie.
To nie tak miało być, to nie po to powstała Konfederacja! Już Marsz Niepodległości mnie załamał tym, że konfederaci nieśli szkodliwe wizerunkowo transparenty: „Stop ukrainizacji Polski”, które mocniej przyklejały im gębę ruskich onuc. Ale to partactwo Wolnościowców to totalna załamka! Jeszcze niedawno argumentowałem, że nie wolno odbierać posłom obiecanych ich jedynek, bo to pogrąży Konfederacje. A teraz już nie wiem, co jest gorsze — czy takie pogrążenie, czy pogrążenie tym, co Wolnościowcy wyprawiają. Wszystko, co mogło pójść źle, poszło jeszcze gorzej.
Komentarze