Więc się ucieszyłem, że powstała partia węży i próbowałem przyłączyć się do nich. Niestety węże mnie wypluły.
Na grupie telegramowej tej partii, nazwanej: „Hyde Park”, czyli takiej, że można pisać o czym się chce i jak się chce, byle zachować elementarne zasady kultury, a zatem z wolnością słowa do kwadratu, zostałem wulgarnie zaatakowany przez jakichś dwóch grubiańskich osobników. Uznali, że jestem szpiegiem zaprzyjaźnionej partii, choć w niej nigdy nie byłem. A ja po prostu grzecznie i merytorycznie argumentowałem, że nie warto toczyć wewnętrznych sporów, że należy dążyć do zgody, że ważna jest transparentność, że lepiej na plotkach się nie opierać. Żaden moderator nie przywołał ich do porządku za niegrzeczne ataki ad personam. Również żaden uczestnik grupy ich nie skarcił za elementarny brak dobrego wychowania.
Argumentowałem, że decyzja o przyjęciu nowego posła przez nowego prezesa do koalicyjnej partii jest dobra i słuszna. To nie jest mój pogląd, bo to świeża sprawa – w dyskusji chciałem go tylko sobie wyrobić, więc podawałem argumenty „za”. Nie udało mi się w zamian dostać uzasadnienia „przeciw”. Zamiast argumentów dostałem tylko tezę, że o tym pośle krążą plotki, że to rozbijacz i oskarżenie mnie, że jestem kretem bratniej partii i mnie wywalono bez ostrzeżenia. Nawet nie wiem za co – nikt mnie o tym do dziś nie poinformował. Syndrom oblężonej twierdzy doprowadził tam wszystkich do paranoi.
Prosiłem o konkretne i precyzyjne informacje, a dostawałem tylko jakieś emocjonalne, oparte na pomówieniach, niedomówieniach, plotkach czy domniemaniach, amatorskie analizy polityczne, z których wynikało, że prezes zaprzyjaźnionej partii dąży bezwzględnie do pozbawienia węży jedynek na listach wyborczych, na które dostali gwarancję na piśmie. Może to prawda, a może nie. Ważne, by jasno wyspecyfikować argumenty, wiedzieć, z czego to wynika, jakie o tym świadczą fakty, jakie jest uzasadnienie. Nie udało mi się tych faktów ustalić. Głównie dlatego, że zasłaniano się tajemnicą. I na dodatek żądano trzymania w tajemnicy tego, co i tak wypłynęło. Więc podstawą do zarzutów wobec prezesa sojuszniczej partii są tylko plotki.
W ugrupowaniu toczy się walka o jedynki na listach. Nowy prezes sprzymierzonej partii chce przewrócić do góry nogami dotychczasowe ustalenia w kwestii tych jedynek. Ale nie da się uzyskać informacji o żadnych konkretach w tej sprawie. Uchwały koalicyjnego ciała decyzyjnego są tajne. Więc nie wiadomo kto konkretnie dostał jedynkę i w jakim okręgu. Prezes bliźniaczej partii proponuje prawybory, a węże zarzucają mu spisek, ale nie są w stanie podać żadnych konkretów – kogo chce zastąpić kim i gdzie. To znaczy oni tam wewnątrz może to wiedzą, ale to tajemnica. Szukają pomocy na zewnątrz, zbierają zwolenników, ale konkretnych informacji podać nie chcą, wolą tworzyć emocjonalną atmosferę walki ze spiskiem przeciw nim. Stawiają tylko jakieś dziwne tezy, a uzasadnieniem jest to, że dobry psycholog to widzi, a dla tych, którzy skończyli kursy politologii, jest to oczywiste. Są emocje, logiki nie ma.
Efektem moich komentarzy, pytań, rozważań, było to, że po chamskim ataku ad personam na mnie, moderatorzyca tego forum uznała, że to moja wina, bo te prostaki się rozsierdziły i mnie bez ostrzeżenia, bez pytania, bez żadnych prób wyjaśnień, znienacka, z grupy wywaliła. Nie da się więc dokładnie i precyzyjnie dowiedzieć, o co chodzi w sporach partyjnych. Nie da się tych sporów łagodzić, bo się nie da ich wyjaśnić. Nie można się powoływać na konkrety, bo są poufne. Nie można dyskutować, bo się wyleci.
Ja zazwyczaj z moich dyskusji, w których piszę jakieś moje głębsze przemyślenia, robię potem notkę blogową. We wrogim środowisku, na przykład na fejsburzycy, gdzie mogę w każdym momencie bez powodu być wywalony, a mój komentarz może znienacka zniknąć, robię tak, że najpierw piszę komentarz na boku, zapisuję to, a potem umieszczam na fejsburzycy. Ale będąc w środowisku z pozoru przyjaznym, zapomniałem o tym i niestety nie mam kopii tych moim rozważań, które poczyniłem na Hyde Parku węży.
Więc poprosiłem moderatorzycę tego forum, by oddała mi moje komentarze. Odmówiła i napisała, że działa z polecania zarządu. To jest już poważna sprawa. Ta niesprawiedliwość i niezdolność stosowania elementarnych zasad to nie kwestia jakichś chamów to nie działanie niekompetentnej moderatorzycy, ale samych węży. No to ewidentnie coś jest z nimi nie tak. Chamów jest pełno, niekompetencja jest powszechna, więc to się może zdarzyć wszędzie. Ale jeśli przywódcy to świadomie firmują, jeśli w sporze argumentacji z chamstwem wybierają chamstwo, jeśli akceptują to, że wywalonemu nawet nie oznajmia się, za co został wywalony, to znaczy, że to oni są problemem.
Komentarze