Jerzy George Jerzy George
248
BLOG

Yankee stay home

Jerzy George Jerzy George USA Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Za Gomułki i Gierka hasłem dnia było: Yankee go home (Jankesi do domu). Za Kaczyńskiego hasło dnia jest takie, jak w tytule notki: Jankesi zostańcie w domu. A w wolnym tłumaczeniu: Donaldzie Trump, nie jedź 1 września do Polski!!!

Dlaczego ma nie jechać? Zdaniem Gazety Wyborczej dlatego, że... no cóż, GW nie ma własnego zdania w tej sprawie, jako polskojęzycznej gazecie trochę jej nie wypada mieć, więc po prostu przykleja się do Washington Postu i - z okrzykiem: płyniemy! - powtarza jego słowa: „Oto jeszcze jedna wizyta, którą prezydent Trump powinien odwołać” („Here’s the other trip President Trump should cancel”).

Jeszcze jedna, bo jedną już odwołał – do Kopenhagi, po tym, jak premier Danii, pani Mette Frederiksen, pokazała mu środkowy palec usłyszawszy propozycję odsprzedania Stanom Zjednoczonym Grenlandii. Aż cisną się na usta słowa Siary Siarzewskiego: Mają rozmach, skurwysyny! Polska na szczęście nie ma nic do sprzedania - Wolin i inne terytoria odzyskane zaklepali już sobie Naziś... najserdeczniej przepraszam, oczywiście Niemcy – jest natomiast gotowa coś od Stanów kupić (samoloty F-35), a nawet im coś zafundować (Fort Trump), dlatego prezydent USA nie odwoła wizyty do Polski.

Gazeta Wyborcza była nader delikatna pisząc, że Washington Post apeluje, by Trump nie jechał do Polski. Washington Post nie apeluje, Washington Post błaga: Please, don’t go.

Nie to, żeby Polska nie była ważnym sojusznikiem. Ależ jest! Polacy walczyli i umierali ramię w ramię ze swymi amerykańskimi towarzyszami broni zarówno w Afganistanie, jak w Iraku. A obchody 80-tej rocznicy wybuchu II wojny światowej są ważną uroczystością, zasługującą na obecność czołowych liderów wolnego świata, ale...

I tu zaczyna się typowe dla mediów głównego nurtu mendzenie:

„Ale właśnie dlatego, że amerykańsko-polskie stosunki są ważne, i że symbole mają znaczenie, obchody te nie powinny stać się jeszcze jedną szopką Trumpa.”

Po pierwsze – grzmi WP – dla Trumpa i jego gabinetu Polska wydaje się pociągająca z ideologicznych pobudek.

W domyśle: pociąg Obamy i Hillary do Polski za czasów Tuska miał wyłącznie seksualne podłoże, zero ideologii.

Zapewne tak było. WP ciągnie dalej: Trump i jego gabinet podzielają negatywny stosunek PiS do imigracji, Unii Europejskiej i kwestii kulturowych, takich jak aborcja i prawa LGBTQ. Tu narzuca się pytanie: Od kiedy to aborcja jest kwestią kulturową, a nie po prostu życiową? Od chwili, gdy zajęli się nią dyktatorzy mody?

Odpowiedzi nie będzie, WP kontynuuje wywód: To nie przypadek, że John Bolton i Tucker Carlson wystąpili ramię w ramię z Ryszardem Legutką, znanym z porównywania UE do sowieckiego komunizmu, na konferencji National Conservatism. Zwykłym przypadkiem natomiast była sprzedaż amerykańskiego uranu do Rosji i skasowanie $500,000 za jeden wykład w Moskwie. Podobno dla jakiejś fundacji. Hillary akurat przechodziła z tragarzami.

Tego WP oczywiście nie napisał. Ma do napisania rzecz znacznie groźniejszą: Wizyta Trumpa wypada w niefortunnym momencie, kiedy Polskę czekają polaryzujące wybory. Znowu kłaniają się prawa LGBTQ, aborcja i na dokładkę seksualne ekscesy kleru. O te rzeczy pójdzie na noże. Należy bowiem pamiętać, że wybory nie są polaryzujące tylko wtedy, gdy wygraną mają w kieszeni faworyci WP. Gdy prawie na pewno wygrają faworyci polskiego „motłochu", jeden nieostrożny krok Trumpa – a on to potrafi! – może zepchnąć partnerstwo Stanów Zjednoczonych z Polską w stronę partyjnych interesów i wyrządzić niepowetowaną szkodę, gdyby w Warszawie zmienił się rząd – jawnie już łka WP.

Jakby tego było mało, kolejna troska podnosi swój ohydny łeb. Chodzi o wpływ, jaki wywiera schodzenie Polski z prostej drogi (czytaj: olewanie programu ciepłej wody w kranie) na sojusz północnoatlantycki, czyli NATO. Wprawdzie polskie kierownictwo jest oddane sprawie transatlantyckiego bezpieczeństwa i wykazuje się trzeźwym spojrzeniem na rosyjskie zagrożenie, to jednak oddala się od fundamentalnych wartości sojuszu. Teraz kłaniają się z kolei: „Budapeszt w Warszawie” Kaczyńskiego (dobrze jeszcze, że nie „spieprzaj dziadu”) i upartyjnienie mediów publicznych, prokuratury, a nawet wojska i wywiadu. Jak wiadomo poprzednia ekipa takich rzeczy nie robiła, zanadto była pochłonięta podpalaniem rosyjskich budek wartowniczych i robieniem laski Obamie.

A najgorsze w tym „ataku od wewnątrz”, jakiego doświadcza NATO, jest bezprecedensowe upolitycznienie polskiego sądownictwa. Poprzedni rząd nie ruszał kasty, bo po co? A pisowski rząd i owszem. Minister Ziobro zdymisjonował co najmniej 149 sędziów z niższego kierownictwa (tylko tylu?) i tuziny z wyższego (nie dało się więcej?) w odwecie za „polityczne” wyroki (cudzysłów pochodzi od WP). WP zamiast sobie poczytać o problemach polskiego wymiaru sprawiedliwości choćby w polskiej Wikipedii, najwyraźniej woli polegać na opiniach państwa Applebaumów. Nie dowierza zaś pisowskim „reformatorom” (cudzysłów znów pochodzi od WP), którzy twierdzą, że polskie sądy były zdominowane przez klikę komunistycznych sędziów. Tymczasem (uwaga, bo teraz będzie przerzutka z kliki na szeregowych sędziów, czyli mieszanie jabłek i pomarańczy), gdy PiS doszedł do władzy, sędziowie z sądów powszechnych mieli średnio nie więcej niż 46 lat, więc jacy z nich komuniści?

Skucha z jabłkami i pomarańczami to jedno. Teraz skucha numer dwa. Sędzia Tuleya w 2015 miał 44 lata, czyli mieścił się w średniej. Tylko co z tego niby wynika? Że nie jest komunistą? Zgoda. Ale jakie były jego wyroki? Jakie są? Nie rodem z PRL przypadkiem? Funta kłaków niewarte są te analizy WP.

Dziennik Bernsteina i Woodwarda zdążył się załapać przed opublikowaniem artykułu na rozsiewanie plotek o sędziach przez podwładnych Ziobry. To akurat mu się udało (dziennikowi, nie Ziobrze) i nie mam pretensji. Ziobro pomstuje, że nie będzie takich rzeczy tolerował w swoim ministerstwie. Się zobaczy, czy dla opozycji będzie z tego chleb.

WP jest już blisko mety. Finisz zaczyna podniośle, później przechodzi do połajanki: Prezydenci USA zazwyczaj próbowali znaleźć delikatną równowagę między angażowaniem Warszawy w sprawy obrony czy kooperacji energetycznej, i wymaganiem od niej przestrzegania standardów demokracji, wolności jednostki i praworządności, które są fundamentalne dla spójności sojuszu. Prawda, że chwyta za serce? Teraz połajanka. Zamiast tego, wizyta Trumpa w 2017 dostarczyła Prawu i Sprawiedliwości parawanu dla ataku na demokrację. Trump trąbił o zagrożeniach, wobec których stoją zachodnie cywilizacje i wychwalał Polskę jako przykład, jak tym zagrożeniom stawiać czoła. Sześć dni po jego wizycie Sejm uchwalił pakiet politycznych ustaw o Sądzie Najwyższym i sądach powszechnych. Co prawda przed wakacjami sejmowymi był to już ostatni dzwon, ale WP jest zdania, że można było poczekać do zmiany władzy.

Nie ma sensu oczekiwać – kończy połajankę WP – że tym razem wizyta Trumpa przyniesie coś więcej poza pogłębieniem już istniejących podziałów w polskiej polityce i pobudzeniem najgorszych autorytarnych impulsów rządzącej partii. Dla dobra polskiej demokracji, NATO i amerykańsko-polskich stosunków byłoby lepiej, gdyby prezydent został w przyszłym tygodniu w domu.

Czy ktoś otarł dyskretnie łzę wzruszenia z oka po przeczytaniu ostatniego zdania? Bo ja otarłem. Kto by pomyślał, że waszyngtońskiej gazecie tak leży na sercu dobro Polski! Od siebie też mam dla prezydenta Trumpa radę. Otóż, panie prezydencie kochany! Jak pan nie przywiezie do Warszawy obiecanego w czerwcu zniesienia wiz, to na sympatię Polaków może pan pogwizdać. Polak wytrzyma wszystko, ale robienia z siebie wała nie przebaczy. Do zobaczenia w listopadzie 2020!!!


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka