Kolacja w rodzinnym domu Aiperi Tynchbekovej w Karakoł, 4.8.2022. fot. J. F. Libicki
Kolacja w rodzinnym domu Aiperi Tynchbekovej w Karakoł, 4.8.2022. fot. J. F. Libicki
Jan Filip Libicki Jan Filip Libicki
522
BLOG

Kirgistan 2021. W rodzinnym domu Aipo

Jan Filip Libicki Jan Filip Libicki Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Stało się. Jedziemy do Kirgistanu. Na wesele moich asystentów Maksata i Bermet. 

Para młoda zaplanowała je na sobotę 7 sierpnia w Biszkeku, ale my wyjeżdżamy już 3 sierpnia. Jest nas 18 osób. Osób bardzo różnych. Zapraszaliśmy - Maksat i ja - wszystkich chętnych. Na początku było to 30, ostatecznie ostało się 18 osób. 

Lecimy z Warszawy do Stambułu o godzinie 19. Po trochę ponad 2 godzinach lotu jesteśmy w Stambule. Tutaj 3 godziny przerwy, żeby przygotować się na ponad 5 godzinny lot do Biszkeku. W stolicy Kirgistanu lądujemy po godzinie 9 czasu miejscowego, kiedy w Polsce jest 5 rano. Na międzynarodowym lotnisku w Biszkeku witają nas Maksat i jego wuj Bakyt, znany już z tego bloga właściciel jedynej w Polsce kirgiskiej restauracji, znajdującej się w Poznaniu. 

Na lotnisku trochę jak w Polsce lat 90-tych. Wsiadamy do busów, a tutaj - przygotowany jak zwykle na wszystko Maksat - przynosi dużą plastikową torbę. Mam dla każdego z was wymienione na somy czyli miejscową walutę po 200 dolarów – mówi. To 16 000 somów na każdą z 18 osób, nie sposób takiej ilości gotówki przenosić inaczej niż plastikowej torbie. Pierwszy dzień można nazwać dniem dojazdowym. Po prostu wsiadamy w busy i jedziemy do rodzinnego miasta żony Bakyta Karakoł. Miasta liczącego około 60 000 mieszkańców, położonego w obwodzie Issykulskim. Prócz egzotycznych widoków za oknem, ten pierwszy dzień schodzi nam po prostu na podróży. Jedyną atrakcją jest krótka przerwa na posiłek w przydrożnej restauracji. 

Na kompletnie pustej przestrzeni, przypominającej trochę amerykańską prerię stoi – europejski w stylu – bar szybkiej obsługi. Dania różne. Kirgiskie manty i samsy obok gołąbków z kapustą i papryką. W lodówkach napoje redbull, coca cola i inne tego typu odświeżacze.Taki posiłek kosztuje kilkanaście złotych. 

Jedziemy dalej i pod wieczór docieramy do Karakoł. W domu rodzinnym Aipo czyli żony Bakyta czeka na nas jej niezwykle gościnna rodzina oraz obficie zastawiony stół. Po pierwsze jest obficie zastawiony, bo gospodarze przygotowali dla nas suty posiłek, ale jest tak także dlatego, że tutejszym zwyczajem zdecydowaną większość potraw – jeśli nie wszystkie – stawia się od razu na stole. 

Maksat – nie mój asystent, tylko brat Aipo, szwagier Bakyta - rusza przodem. Musi przygotować dla nas jutrzejszy punkt naszej podróży – wizytę w wiosce etnicznej Borskon w górach. 

Jesteśmy – po nocy spędzonej w samolocie – bardzo zmęczeni. Idziemy spać. Borskon już na nas czeka…


Tu polityka zaczyna swój dzień: www.300polityka.pl

Poznań 2.0 – najważniejsi w jednym miejscu – bo informacja nie musi być nudna

http://miastopoznaj.pl/ 

Wielkopolski Portal Osób Niepełnosprawnych – www.pion.pl 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości