julian olech julian olech
697
BLOG

Szczególne podziękowania dla tych, którzy mocno pracowali na przegraną KE

julian olech julian olech Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 13

Na przegraną Koalicji Europejskiej w wyborach do PE napracowało się wielu ludzi. O ekipie PiS tu nie będę pisał, bo jest to zbyt oczywiste. Warto jednak przypomnieć, przynajmniej niektórych, ludzi strony przeciwnej i parę znanych, ważnych instytucji, które walczyły o zwycięstwo KE. Trzeba im wszystkim bardzo podziękować, odwalili kawał dobrej roboty, choć przeciwnikom obecnego rządu pewnie nie o taki końcowy efekt ich pracy chodziło. Ponieważ goście mają pierwszeństwo, zacznę od wymieniania tych najważniejszych, obcych agitatorów na rzecz KE, choć nie wszyscy z nich są tacy obcy.

Donald Tusk, przyjeżdżał do naszego kraju tak często, jak tylko mógł i kiedy tylko chciał, i agitował, choć nie wprost, krytykował, wyśmiewał, atakował obecny rząd i Kościół, i …. wszystko na nic. Nie pomogły te uniwersyteckie sale, w Warszawie i Poznaniu, przeznaczone na "wykłady" D.Tuska, które miały podkreślić głębokie myśli polskiego liberała. Nie pomógł przedmówca D.Tuska, który powiedział na UW to, czego jemu samemu nie wypadało powiedzieć. Na nic się zdały gromkie oklaski, których nie szczędzili słuchający "wykładów", a była to polityczna i naukowa "elita" zbliżona do poprzedniej ekipy rządowej. Porażka KE odebrała Tuskowi jego wrodzony refleks na tyle, że do tej pory jej nie skomentował.

Jak mowa o Donaldzie Tusku, to nie sposób nie wspomnieć pani Angeli Merkel, niemieckiej kanclerz, która, jak tylko mogła, to wspomagała swego protegowanego i jego dawną partię, którą był porzucił dla unijnej kariery. Polscy, choć nie tylko, przeciwnicy polskiego rządu byli chętnie przyjmowani na niemieckich salonach, a raczej bez zgody pani Merkel tak by się nie działo. Bez wiedzy i zgody pani kanclerz Niemiecki Trybunał Konstytucyjny nie mógłby też tak ostentacyjnie przyjmować pani prezes naszego SN, która nawet w pewnej chwili zapowiadała, że będzie prezeską na uchodźctwie i pewnie myślała wtedy o gościnnej niemieckiej ziemi. Pani prezes urzęduje jednak w Polsce, a do Niemiec jeździ, od czasu do czasu, na wycieczki i po nagrody, i to wszystko, ma się rozumieć, na koszt "organizatorów".

Na potencjalne zwycięstwo KE napracował się też inny "przyjaciel" Polski, Frans Timmermans, który przyjeżdżał do kolegów z PO, a także do ciągle wschodzącej "gwiazdy" polskiej polityki, Roberta Biedronia. Timmermans przyjeżdżał, popierał, agitował, tłumaczył, przekonywał, że nas nie opuści i wszystko na nic. Wprawdzie Biedroń coś tam ugrał, ale czy o takie "zwycięstwo" Timmermansowi chodziło, by troje ludzi z marginalnego ugrupowania zapewniło sobie "wikt i opierunek" na koszt Unii?
Z obcych polityków, którzy wspierali naszą opozycję, można by jeszcze wymienić: francuskiego prezydenta Macrona, który ciągle nas pouczał, szefa liberałów w PE G. Verhofstadt'a, który doliczył się 60 tys. faszystów na jednym z warszawskich marszów, paru niemieckich polityków, że polski rząd "jest okropny, itd.,itp.

Na korzyść KE mocno pracowały też ważne unijne instytucje, jak chociażby Komisja Europejska, głównie w osobie wspomnianego już F.T., ale też TSUE, trybunał, który ostentacyjnie popierał polityków jednej, liberalnej opcji politycznej w naszym kraju i polskich sędziów zbuntowanych przeciwko rządowi.

Tych obcych, ważnych osób i instytucji, którzy wspierali polityków KE było znacznie więcej, ale, z braku miejsca ich tu nie wymieniam, bo jeszcze by się nasi krajowi opozycjoniści obrazili, że ich pomijam, a przecież to głównie oni walczyli o zwycięstwo w wyborach do PE.
Ci nasi, to przede wszystkim politycy przegrani w ostatnich wyborach prezydenckich i parlamentarnych, a także cała masa ludzi, która z tamtej ekipy żyła. Opozycyjnych polityków w tej wyliczance pominę, z litości, bo styl i metody po jakie sięgali, wzbudzały najgorsze skojarzenia. O tych opozycyjnych politykach napiszę tylko tyle, że robili wszystko, ale zupełnie nie to, co powinni, by pokonać ekipę rządzącą. Sięgali po sposoby, o których jeszcze niedawno nawet pewnie by nie pomyśleli, a wspomnę tu chociażby metody walki z Kościołem i sprawę edukacji seksualnej dzieci wg wytycznych WHO. O politykach nie napiszę, ale o ich pomagierach jak najbardziej, bo ci w tej zaciętej walce o powrót na salony, a niektórzy, o utrzymanie posad, bo ciągle jeszcze na nich siedzą, sięgają po metody znane z lat głębokiego socjalizmu.

Pierwszą grupą takich przeciwników obecnego rządu są opozycyjne media i ich dziennikarze. To towarzystwo zostało przez obecną ekipę rządzącą "boleśnie skrzywdzone", potracili intratne posady w mediach publicznych, albo wpływy finansowe z rządowej kasy, a jedno i drugie mocno odbiło się na ich domowych budżetach. O utracie społecznego prestiżu można nie wspominać, styl zwalczania obecnego rządu przez opozycyjne media nie pozostawia żadnej wątpliwości, sięgają po wszystkie znane metody uprawiania propagandy, której naczelną zasadą było, że "cel uświęca środki", więc po wszelkie środki sięgają. Czy medialne kłamstwa się opłacają? Można by o to zapytać Tomasza Lisa i jego przedwyborczy sondaż, w którym dawał wyraźne zwycięstwo KE nad PiS. Tak to jest, jak głosi się wymyśloną przez siebie propagandę i jeszcze się w nią wierzy. T.Lisowi nie ustępuje ekipa radia TOK FM, TVN, Polityka, a także, bardzo przepraszam, a przede wszystkim, Gazeta Wyborcza. To towarzystwo zachowuje się tak, jakby było po tych samych szkoleniach z uprawiania propagandy. Wymieniłem pana T.Lisa, muszę więc dodać red. Jacka Żakowskiego i jego "trzódkę" z piątkowego poranka TOK FM, do której zresztą pan T.L. należy. Resztę przepraszam, choć panie: D.W., K.L. i A.K. też zasługują na wyróżnienie. Byłbym jednak niesprawiedliwy, gdybym nie zauważył, że jakieś przejawy trzeźwego osądu naszej rzeczywistości i na TOK FM nieśmiało się przebijają, o czym świadczy wczorajsza "godzina filozofa", choć jej autor do zwolenników prawicy zdecydowanie nie należy.

Muszę się streszczać, bo i tak ostatnio przekraczam zakładany format, a tu jeszcze czekają na wymienienie przynajmniej niektórzy: sędziowie SN i artyści, i byli dyplomaci, i filmowcy z panem Smarzowskim i Sekielskim na czele, niektórzy aktorzy, tylko przykładowo, Stalińska, Ostaszewska, Łukaszewicz, M.Stuhr, i pani K.Janda, wypowiedzi tych dwojga, już po wyborach, to istne perełki, "opozycyjni" muzycy i celebryci, itp., itd. Przepraszam wszystkich tych, których nie wymieniłem, a powinienem wymienić. Przepraszam też wszystkich przyzwoitych przedstawicieli w/w zawodów, którzy po prostu dobrze wykonują swoją pracę, a ze swoimi politycznymi poglądami nie obnoszą się publicznie.

Grzegorz Schetyna ma przechlapane. Jego dzieło, Koalicja Europejska, miała wygrać wybory do Parlamentu Europejskiego, ale nie wygrała. KE miała przegrać tylko "o włos", jak donosiła poniedziałkowa Gazeta Wyborcza, a przegrała o całą czuprynę, jak pokazały ostateczne wyniki wspomnianych wyborów. "Jak nie idzie, to nie idzie", Schetyna pewnie to wie, ale nie myślał, że mu nie idzie, bo przecież do wyborów mu szło. Zneutralizował Nowoczesną.pl, zorganizował Koalicję Europejską, przekabacił PSL, zbratał się z SLD, zamawiane sondaże wieściły zwycięstwo. G.S. pobratał się nawet z D.Tuskiem, a dla obu pewnie nie było to łatwe. To wszystko nie wystarczyło, by pokonać PiS. Panie Grzechu, niech się pan nie martwi, pana odzyskany przyjaciel, D.Tusk, jest w nie mniejszym szoku niż pan, teraz mu wszyscy uwierzą, kiedy będzie mówił, że nie wie, czy będzie brał udział w prezydenckich wyborach.

to tylko moje opinie, nie oceniam ludzi, opisuję ich publiczne zachowania _ komentarze: pisz co chcesz, ale bez inwektyw i wulgaryzmów, za to zalicza się wypady

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka