Karolina Nowicka Karolina Nowicka
283
BLOG

Lekcje religii w szkole publicznej - odpowiedź Pol Robertowi

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Edukacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 31


Pol Robert napisał długi post o tym, że współczesny chrześcijanin jest nim często jedynie nominalnie, w rzeczywistości będąc wrogiem Kościoła i jego nauki, i że remedium na tę sytuację mogłoby być wykluczenie z chrześcijańskiej społeczności takich niepokornych owiec. Tekst rzeczowy, logiczny i rozumny, w zasadzie nie ma do czego się przyczepić. Skoro już jednak mowa była o bezsensie wcielania w szeregi chrześcijan każdego członka społeczeństwa, nie mogłam się oprzeć pokusie i napisałam:

No, nareszcie - religia won ze szkoły! Oddzielmy Kościół od państwa, czyli także od publicznej edukacji.

Odpowiedź Pol Roberta:

[...] religia to podstawowa sfera ludzkiej duchowości i kultury . Jej edukacja jest wręcz niezbędna do poprawnego funkcjonowania społeczeństwa, które pozbawione odwołania do sfer wyższej duchowości zatraca się w ateistycznych koncepcjach społecznych, które zaledwie w przeciągu pół wieku doprowadziły do największego w dziejach ludobojstwa i konfliktów, które pochłonęły dziesiątki milionów ofiar oraz do powstania najbardziej zbrodniczych systemów społecznych w historii ludzkości.

I tutaj moja odpowiedź, której już nie miałam szans zamieścić w blogu Pol Roberta z racji nałożonej na mnie niespodziewanie blokady:

Historia uczy, iż żadna religia, filozofia ani ideologia nie mogą być zbyt silne, gdyż ZAWSZE prowadzą do prześladowania innowierców oraz wypaczeń typu nadmierna kumulacja dóbr czy tuszowanie występków kasy kapłańskiej (lub funkcjonariuszy reżimu). Piękne idee są szybko wymieniane na władzę i przywileje, a cierpliwe nauczanie na przemoc. Ponadto nie zmieniana przez wieki doktryna w pewnym momencie przestaje pasować do nowych czasów i staje się źródłem udręki nawet dla wierzących. Istotą rozwoju ludzkości jest ciągła zmiana, a nie kurczowe trzymanie się dawno zdezaktualizowanych reguł. Przykładem takiej reguły może być nierozerwalność małżeństwa, która w XXI wieku nie pełni już swojej dawnej szlachetnej roli.

Zauważmy, że ludziom żyje się naprawdę dobrze dopiero od 2. połowy XXego wieku, co jakimś dziwnym trafem skorelowane jest ze zmniejszającą się wagą religii. Nie oszukujmy się, to nie chrześcijaństwo doprowadziło do tolerancji i poszanowania praw jednostki. Zrobiły to koncepcje humanistyczne i aktywiści walczący o prawa danej grupy. Obecnie mniejszościom, odmieńcom i innowiercom żyje się w cywilizowanych krajach lepiej niż w ciągu dwóch tysięcy lat panowania chrześcijaństwa. Nie twierdzę, iż ateizm jest z zasady czymś lepszym od religijności; uważam, że w swojej sfanatyzowanej formie jest RÓWNIE zły co wojująca religia. Najrozsądniejszym i najbezpieczniejszym stanem jest względny pluralizm światopoglądowy, który jednak, niestety, wciąż jest dla ludzkości czymś nienaturalnym i wyjątkowym. Dlatego tak istotna jest akceptacja zmian, nawet jeśli wiele z nich prowadzi do złego. Komu nie podoba się kierunek, w którym zmierza świat, powinien raczej zaproponować własne, lepsze w jego mniemaniu modyfikacje, niż uparcie betonować stare prawa i obyczaje. 

Jeśli chodzi o same lekcje religii, to szkoła publiczna nie jest właściwym miejscem do wpajania młodym ludziom określonej moralności, przekonań czy wiary. Katechezę można zastąpić filozofią, etyką albo – i to by było w moim przekonaniu najlepsze – religioznawstwem. Trzydzieści lat nauczania religii w szkołach nie uchroniło kraju przed szybko postępującą laicyzacją, jest to więc w najlepszym razie marnowanie czasu i pieniędzy. Samemu Kościołowi również wyszłoby na dobre, gdyby zrezygnował z „masowego” wychowywania dziatwy, a skupił się jedynie na tej, której rodzice aktywnie by go w formowaniu chrześcijańskiego sumienia wspierali. Zdaję sobie przy tym sprawę, że dla starszych hierarchów stawianie na jakość wiernych, a nie na ich ilość, jest zadaniem niewykonalnym. Zastąpienie ich przez lepiej przygotowanych do pracy z młodzieżą duszpasterzy oraz stanowczy sprzeciw młodszych biskupów, żeby „hurtowo” chrzcić niemowlęta, jest jednym z pierwszym kroków do tak potrzebnej teraz odnowy Kościoła, ale także uzdrowienia społeczeństwa z chorobliwego powoływania się na katolicką tożsamość naszego kraju.


Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo