Z Salonowego artykułu na temat pani M. Kożuchowskiej (liczy się dla mnie tylko zacytowany fragment):
Kożuchowska podkreśliła przy tym, że sama nie osądza nikogo za poglądy czy styl życia, a więc tego samego oczekuje w stosunku do niej.
– Mamy swoje wyobrażenia na temat różnych osób. Spotykam bardzo różnych ludzi w tym zawodzie, zazwyczaj aktorów, bo jesteśmy obsadzeni i jesteśmy czasami naprawdę z różnych bajek i wiemy o sobie, że... No ja jestem katoliczką, ktoś jest buddystą, ja jestem heteroseksualna, ktoś jest homoseksualny (...) Natomiast takie mam wrażenie, że jeżeli ktoś mnie nie zna osobiście i nie ma bezpośredniego kontaktu, to posługuje się kliszą – stwierdziła aktorka.
Zdaniem posłanki PiS, Kożuchowska stanowi przykład do naśladowania, w przeciwieństwie do wielu innych polskich aktorek. Chorosińska otwarcie uderzyła w Krystynę Jandę i Barbarę Kurdej-Szatan, zarzucając działanie obliczone na zysk i przychylność ze strony rządu. Posłanka porównała wyznawaną przez część polskich artystów linię poglądów do tej, która promowana była w czasach PRL-u.
„Niestety, dziś pierwszeństwo mają wszystkie Kurdej-Szatany i inne Jandy tylko dlatego, że głoszą bzdury zgodne z linią władzy, niczym w PRL-u, podczas gdy to Małgorzata Kożuchowska wypada bardzo pozytywnie. Nikomu nie narzuca swojej wiary czy poglądów i nie obraża ludzi, którzy mają inne zdanie. A to się zdarza pośród artystów” – stwierdziła posłanka PiS.
Gdyby to była prawda (na temat postawy pani M. Kożuchowskiej), to byłby to jakiś osobliwy katolicyzm w formie light: wszyscy mają się akceptować (a może nawet – o zgrozo – szanować), nie wolno obrażać za poglądy czy styl życia, nie mówiąc o obrażaniu za posiadanie odmiennego zdania... Ba! Z tekstu wynika, że pani Kożuchowska NIE OSĄDZA! :) Czyli mogła by być wzorcem tolerancji zarówno dla fanatycznej lewicy, jak i sfanatyzowanych prawicowców.
Haniebny powrót po wcześniejszym zadeklarowaniu się, że nigdy tu już nie wrócę. :/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo