Gospodarka rośnie wystarczająco szybko, żebyśmy do bogatszych od nas nie tracili dystansu. Za wolno, żebyśmy mogli ich dogonić.
Do czasów globalnego kryzysu gospodarka polska rozwijała się ponad dwa razy szybciej niż gospodarki bogatszych krajów Europy Zachodniej. W związku z tym dystans dzielący nas od krajów wyżej rozwiniętych wydatnie się skrócił.
Jeżeli zdołamy utrzymać naszą przewagę w tempie wzrostu gospodarczego - co jest możliwe, lecz bynajmniej nie gwarantowane - to w końcu dościgniemy bogatsze kraje Europy Zachodniej.
Petru zapewnia: Istotna poprawa będzie już za cztery lata i będziemy żyć na poziomie podobnym do Niemiec.
Balcerowicz: bez reform nie dogonimy bogatszego Zachodu.
Znacie to? Znacie, więc o Maratonie napiszę.
W tytułowym Maratonie nie o kilometry chodzi, ale o koncentrację i długotrwały morderczy wysiłek z biegiem związany. Normalny człowiek na takie coś w życiu by nie polazł. Przecież można se normalnie do roboty iść i kasę trzepać. Potem wino, tańce i gołe baby lub rozebrany chłop rozrywkę zakończyć może. Silni żyją dłużej, a słabszych grabarz lub ksiądz żegna. Normalne to i jakże urocze spędzenie czasu na tym padole.
Ponieważ normalność zawsze z idiotyzmem chodzi, cyklicznie załapujemy się na tzw. podnoszenie bicia serca przez branie udziału w eksperymentach ekstremalnych. Dobrowolnie.
Wyłoniona komisja rekrutacyjna z różnych Tusków się składająca cel Maratonu wytycza i się zaczyna bieg. Biec każdy musi, a kto nie chce, to się go zmusi, bo bieg to jest nasz ostatni.
Zapieprzają więc wszyscy ławą szeroką, aż błoto spod kopyt bryzga. Gonimy tych, co są przed nami i uciekamy tym, co za nami są. Fizyczni i umysłowi, inwalidzi na wózkach i bez wózków, kadry wszelakie i inteligencja miast i wsi zapieprzają goniąc i zarazem uciekają. A cel coraz bliżej.
Już widać pierwsze punkty kontaktowe otoczone basenami, palmami i dodatkowo plaże ze złotym piaskiem na potrzeby biegnących sprokurowane. Auta wszelakiej maści i bilbordy z reklamą zimnego piwska wskazują, że cel jest blisko. Wpada więc banda biegnąca i z podziwu staje.
Cisza się taka robi, że szelest forsy można usłyszeć, a mordy ze zdziwienia dolnej szczęki utrzymać nie są w stanie.
Bo w punkcie kontaktowym już te Tuski są. Nie biegły, a są. Jak to cholerstwo nas wyprzedziło nikt w stanie pojąć nie może. Może mózg podczas gonitwy kompatybilność z rzeczywistością stracił? Trudno się mówi i człek spragniony odpoczynku by se tak przysiadł i może coś zrobił, ale...
Uwaga! Ogłaszamy nowy Maraton. Wyłoniona komisja rekrutacyjna z różnych Tusków się składająca...