Rafał Woś. Fot. YT/Miejska Biblioteka Publiczna Leszno
Rafał Woś. Fot. YT/Miejska Biblioteka Publiczna Leszno

Dlaczego pozbyto się Wosia z „Polityki”? „Liberałów nie obchodzi, czym PiS naprawdę jest”

Redakcja Redakcja Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 60

Liberałowie żyją własnym wyobrażeniem Prawa i Sprawiedliwości. Mogą tak robić, ponieważ debata publiczna toczy się w okopach obozu rządzącego i opozycji. Należy wyjść poza logikę wojny polsko-polskiej, żeby lepiej zrozumieć zarówno cały konflikt, jego aktorów i współczesną Polskę – twierdzi Rafał Woś. 

Na początku września Rafał Woś, wówczas jeszcze dzienikarz ekonomiczny „Polityki”, poinformował o swoim rozstaniu z redakcją pisma. Nie stało się tak z jego woli - decyzję podjął Jerzy Baczyński, naczelny tygodnika. Było to tuż po kontrowersyjnym tekście publicysty, w którym sugerował środowiskom lewicowym sojusz z PiS-em i konieczność poluzowania politycznych więzi z liberałami. Artykuł „Lewico, czas na współpracę z PiS. Trzeba budować z Kaczyńskim demokratyczny socjalizm”, opublikowany na portalu gazeta.pl, wzburzył znaczną część liberalnych i lewicowych czytelników.  

O swoich próbach wyjścia poza logikę wojny polsko-polskiej Rafał Woś opowiedział w wywiadzie dla „Polska. The Times”. On sam, jak twierdzi, padł ofiarą zero-jedynkowego konfliktu rozgrywanego przez obozy PiS i anty-PiS. Środowiska liberalne uznały go za „pożytecznego idiotę” Prawa i Sprawiedliwości, ponieważ zaproponował lewicy inną strategię polityczną i inne spojrzenie na rządzącą partię.

W ogniu wojny polsko-polskiej 

Opozyzja rozpowszechnia i karmi się opinią „o strasznym Jarosławie Kaczyńskim”; „to bajka o złym Jarosławie i jego żenujących klakierach” – stwierdził dziennikarz. „Mam wrażenie, że strona liberalna od dawna już przestała dociekać, czym ten PiS naprawdę jest. Coraz mniej jest po tej liberalnej stronie ludzi, którzy rzeczywiście się PiS-em interesują. Mam wrażenie, że wiedza o Kaczyńskim, Błaszczaku i innych opiera się już wyłącznie na oglądaniu »Ucha Prezesa«. Tylko że to coraz bardziej przypomina oglądanie czegoś przez szybkę. A ta szybka staje się coraz grubsza. Staje się refleksem wyobrażeń” – stwierdził Woś.

image
Opozycja nie rozumie ani PiS, ani Jarosława Kaczyńskiego - twierdzi Rafał Woś. Fot. PAP/Lech Muszyński

Konflikt między obozem PiS i anty-PiS w szczególnie trudnej sytuacji stawia młodsze środowiska lewicowe, które próbują zbudować swoją podmiotowość. Są one z reguły zależne od sił liberalnych, zarówno politycznie, jak medialnie. „Kiedy już się jest podmiotem politycznym, to w demokratycznym państwie polega to na tym, że tworzy się zdolność koalicyjną, żeby przeforsowywać przynajmniej część swoich założeń programowych. Lewica zamykając się nawet na teoretyczną współpracę na tym polu, po pierwsze, odbiera sobie prawo do bycia aktywnym graczem, a po wtóre - wysyła drugiej stronie, tej liberalnej, sygnał: »Jesteśmy na was skazani«. Tymczasem związek liberałów i lewicy od dawna się nie układa. To związek, w którym ten mniejszy partner - lewica - nie jest szczęśliwa” – stwierdził publicysta.  

Symetrystów „jest bardzo dużo”? 

Woś opowiada także o tym, jak rozumie symetryzm i dlaczego uważa się za symetrystę, choć to pojęcie ma źródłowo negatywne konotacje. Termin wymyślili Wiesław Władyka i Mariusz Janicki z „Polityki” - przypomina. Symetryzm określa typ postawy politycznej sytuującej się pomiędzy okopami PiS-u i anty-PiS-u. „»Polityka« zrobiła nawet sondaż, z którego wynikało, że większość ludzi ocenia rząd PiS trochę dobrze, a trochę źle. A tych, co oceniają jednoznacznie dobrze, albo źle, jest mniej. Z tego wyprowadzam wniosek, że symetrystów, tych, którzy chcieliby rozmawiać, mówić o tym, co jest dobre, a co złe, jest bardzo dużo” – mówi.  

Publicystka powinna polegać na rozmowie i mediowaniu pomiędzy różnymi stronami debaty publicznej – przypomniał Woś. „Aż tu nagle mówią mi, że moja rola jest inna. Że mam utwierdzać »swoją« stronę w tym, co już dawno wiedzą. Że mam ich nie konfrontować z trudnymi pytaniami. Że jestem na jakiejś wojnie. Ludzie, czy wyście poszaleli? Nie rozumiem, co się dzieje z debatą publiczną” - podsumował publicysta.  


Źródło: polskatimes.pl

KW 

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura