https://www.jewishfestival.pl/pl/czarne-w-galicji-polacos-chajka-plynie-do-kostaryki/
https://www.jewishfestival.pl/pl/czarne-w-galicji-polacos-chajka-plynie-do-kostaryki/
Malgor Malgor
1286
BLOG

"Bieguni" (w odpowiedzi Zbyszkowi), czyli ja bym OT Nobla nie dała, ale...

Malgor Malgor Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 98

Nie powinnam ze Zbyszkiem polemizować w sprawie OT*.

Polemiczne dialogowanie ze Zbyszkiem jest ryzykowne. Ale, co tam! U siebie Zbyszek by mnie przemilczał czy zablokował, ale tu - gospodarzem jestem.

Zacznę pokornie: poważny pielgrzym i surowy w osądach bloger ma jasno określony gust czytelniczy (np. uważa, że powieść OT to "zbiór" ze szminką czy smalcem), a p.w. ma nienaruszalny etos (także kulturowy), więc ma mocne prawo nie cenić tych książek, ma prawo widzieć nie tylko literacką marność, ale i skazę zła w tej twórczości (że może stręczy, może nas znieprawia, przerabia...). 

A ja - cóż, przyznaję, książkę OT czytałam dawno, niewiele więc pamiętam, a powtórna lektura być może powiodłaby mnie nie na łąki/pastwiska, ale na  kretowiska/rubieże.

Ale że sama niezbyt (to eufemizm) ceniąc całość pisarstwa OT (ileż razy pisałam, że ja jej Nobla bym nie dała! Tylko - kto mnie o zdanie pytał?), właśnie Biegunów wskazywałam jako ważną polską powieść współczesną, to zabiorę głos.

Najkrócej (jak potrafię) napiszę, że odsądzając od wartości i ważności tę książkę Zbyszek popełnia błąd podstawowy. Mam blogera przekonywać, że to nie kaznodziejstwo, nie okólnik konwentyklu partyjnego, nie "non omnis moriar" ortodoksa, a - "tylko" książka, "tylko" literatura? Taka, no, postmodernistyczna książka, więc i postmodernistyczna powieść, może i lewacka w ideowych podwalinach, ale (wg mnie) naprawdę mniej zbójecka niż genialne Imię róży Umberto Eco, równie genialne 622 przypadki Bunga Witkacego czy (mniej genialna) Ostatnia wieczerza Pawła Huelle.

Banałem byłoby pisać, że zawsze, że każda ważna i dobra literatura powstaje po "przełomie kulturowym" (w dziejach było tych przełomów sporo), że nie powinna korzystać ze złotek, celofanu, wazeliny, że głos pisarza ma moc tylko wtedy, gdy nadgryza nasze sumienie i obyczaje.

Podobnie banalne jest stwierdzenie, że od dawna literatura nie lubi bohaterów bohaterskich, że rycerskość epicka miała swój czas i benefity (i nikt nie wymazuje jej z kanonu!), podczas gdy my nadal przerabiamy lekcję bezfabularnej anty-powieści (np. Gide) i nie chcącego posuwać akcji do przodu antybohatera (np. Beckett, Różewicz).

Mam wskazać mniej banalne odniesienie? Może takie: książkę Dom i poetycka bezdomność Anny Legeżyńskiej, w której na kopy przykładów wydziedziczenia, wysferzenia, wyobcowania u naszych autorów. Całe pokolenie pisarzy (w tym tzw. kaskaderzy, tzw. poeci-samobójcy) karmiło (i przekarmiło!) nas swoją (autobiografizowaną) opowieścią o beznadziei "niezagnieżdżonego" bytowania - Wojaczek, Stachura, Swen-Czachorowski, Milczewski-Bruno, Rataj...

W sumie (ponownie ryzykuję) o Maksymalnie udanej egzystencji (kolejny tytuł książki, tym razem Anny Sobolewskiej) mówić wypada chyba jedynie w przypadku Białoszewskiego, tylko że to homoniewiadomo, więc przykładu Zbyszek na pewno nie zaakceptuje... Prousta i Joyce'a też pewnie nie lubi, a i Baudelaire'owskiego flaneura też chyba nie...

Bo, powiedzcie, o cóż chodzi Zbyszkowi? Że postacie wykreowane przez OT to nie bohaterowie, co więcej nie ludzie, ale ludzkie preparaty, beznadziejne w działaniach i wypowiedziach? Że zamiast snuć szlachetne (i szlacheckie) opowieści przy kominku są w permanentnej podróży donikąd? Że nie wartości KKK, a pierduły w swych narracyjnych tobołach niosą? Że to nawet nie powieść, a wyrób "fabułopodobny", może i sprawnie sklejony, ale jakiś taki mało doniosły jako "saga", "rzeka", "panorama"?

Cóż. Problem do rozważenia. I, zapewniam, rozważany!

Dla mnie - znów najkrócej - Bieguni to powieść "markowa", nawet nie silva rerum, tak intrygujące (i modne) w nowoczesnych narracjach. 

To powieść dopracowana w szczegółach (układ, konsekwencja, motywy, postacie). To także opowieść (czuła?) o nas (przecież jesteśmy opowieścią) i o stanie naszego świata, jakim może być postrzegany i (co niezmiernie istotne) doświadczany. Powieść (co tak ważne w naszych zdekapitowanych Derridą czasach) z sensem, wyrazistym i (warsztatowo, narracyjnie, obrazowo) wyraziście wyartykułowanym! Pisana z zaangażowaniem poznawczym i kulturową dostojnością (tak, tak), nie jest produktem propagandowym, ale - odpowiedzią.

Czytałam dawno. Co pamiętam?

Do dziś pamiętam silny splot relacji (także rodzinnych), ale przede wszystkim ludzkie straszne sprawy, krzywdy przez ludzi czynione innym ludziom; odmieńców uwięzionych w galeriach osobliwości, podglądanych i podszczypywanych przez zaślinioną, rozbawioną gawiedź... Ci podglądacze i obmacywacze, dumnie dzierżący odwieczne idee, zapewne wiedzą dokąd zmierzają i na kogo pluć powinni.

image

I jeszcze pamiętam: bieguni - bieżeńcy...

Oni wtedy. My dziś.

Teraz na chwilę zatrzymani w domach, uwięzieni w betonie i maskach, ale zaraz, już ponownie "w drodze". Z torbami plastiku, z worami (już posegregowanych) śmieci, oblepieni nominalnie naszymi dzieciakami, odpychający już nie naszych starców.

Stłoczeni w poczekalniach, rodzący się i umierający w szpitalach, eksponaty w muzeach, punkciki na makiecie niby-świata, w którego tle są ci inni, syci, zarządzający, gadający bez zająknięcia o wartościach, tnący ostrymi nożycami nasze dusze, nasze sumienia. Ale i nasze ciała.

image

Taki fragment wkleję, z Mojego wieku Aleksandra Wata (kto wie, ten rozumie, kto nie wie, powinien poznać); to wspomnienie, dość już odległe?

Wspomnienie nie szeolu-śmierci, nie dantejskiego inferno, ale kloaki, głodu, wszy, brudu, ustawicznego braku i poniżenia, wreszcie fenomenu "olbrzymiej kategorii innych osób, zwłaszcza tych, którym odebrano paszporty, […] rosyjski nomadyzm" lub tych, którzy nigdy paszportów nie mieli – milionów bezprizornych (MW II, XXIV, s. 224).

Oto fragment zapamiętanej przez Wata rozmowy z Dunajewskim właśnie o nich, żyjących nieszczęsnych, żyjących martwych, żyjących i niosących śmierć:

No, ale jeżdżą, jeżdżą właśnie z zapasami […]. Marzą o tym, żeby jechać. Czasem zostają, udaje im się zostać. Nie może sobie mężczyzna poradzić w Rosji Sowieckiej, wykluczone. Tu trzeba mieć smykałkę kobiecą, żeby gotować, żeby zdobyć ognisko, palenisko do gotowania, produkty, żeby w ogóle żyć. Zakładają nowe rodziny i rzucają te rodziny. Płodzą dzieci, i dzieci, oczywiście, idą do dietdomu. Potem uciekają. Stają się złodziejami, bandytami. A poza tym – mówi – to jest jednak rosyjski nomadyzm (MW II, XXIV, s. 224). 

O nich i o nas OT mówi z szacunkiem, z pokorą. To cenna i nieczęsta dziś umiejętność.

Czy to wystarczy Zbyszkowi za odpowiedź? 

Ale zapewne Autor odpowiedzi nie oczekuje.

Powtórzę: ja bym OT Nobla nie dała. Nie ceniłam jej pisarstwa, bo zbyt łatwo wchodziła w konwencje.

Biegunów - cenię! Jako literaturę, jako powieść i opowieść.

Może i jako poemat, przez który wiedzie droga. Czy naprawdę donikąd? Przecież ta droga wiedzie od nas i do nas - i to wystarczy.

* https://www.salon24.pl/u/zbyszeks/1057435,bieguni-olgi-tokarczuk

dopisek: teraz dopiero zobaczyłam, że jest i https://www.salon24.pl/u/dzis/1057613,literackie-noble

zdjęcia:

https://www.jewishfestival.pl/pl/czarne-w-galicji-polacos-chajka-plynie-do-kostaryki/

https://www.wprost.pl/prime-time/seriale/10176523/uwazano-ich-za-potwory-i-zamykano-w-cyrkach-dla-tych-ludzi-wyglad-byl-przeklenstwem.html?pr=10176509&pri=6#Czlowiek-Slon

https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/historia/1697244,1,kim-byli-polscy-uchodzcy-w-rosji-w-1915-r.read


Malgor
O mnie Malgor

nie obrażam, czasem coś za szybko napiszę; albo - emerytką jeszcze nie jestem, więc nie hejtuję:)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura