Powyższy, stosowany głównie przez pokerzystów (wiem, bo wspomniana dyscyplina życia stanowi od kilkunastu miesięcy zasadnicze hobby mojego syna), termin pasuje, uważam, jak ulał do tego, o co idzie gra w zbliżających się bardzo szybkim krokiem zawodach zwanych też, zasadniczo słusznie, wyborami prezydenckimi.
Obie strony walczą bowiem o bardzo wiele, choć nie o to samo. Piszę o dwóch stronach, choć kandydatów, przynajmniej jak na razie, bez liku. W drugiej rundzie czy turze będzie ich jednak na pewno tylko dwóch i będą to, też na pewno, Jarosław Kaczyński i Bronisław Komorowski. Trzeba się będzie opowiedzieć za jednym z nich. A więc za wartościami, które każdy z nich, z grubsza, reprezentuje oraz za tym wszystkim, co za każdym z nich stoi.
Zwycięstwo kandydata PO oznacza w praktyce, że cała władza, czytaj CAŁA WŁADZA, przejdzie w ręce rad. Sił postępu, spokoju i rozumu, znaczy. Nie będzie już żadnego ogniwa mogącego stanąć na drodze Platformy (i jej, bardziej lub mniej jawnych, akolitów, satelitów, sojuszników i protektorów) do zawładnięcia w Polsce dosłownie wszystkim. Zniknie ostatni mechanizm pozwalający na jakąkolwiek możliwość przeciwstawienia się monopolowi sił frontu jedności ponadnarodowej. Monopolowi na miarę PRL-owskiego. Tak naprawdę zresztą na nim wzorowanego i, tak de facto, z niego się wywodzącego. W linii niemal prostej.
Więc jak by się z Jarosławem Kaczyńskim nie różnić (a przecież tak naprawdę, co by nie powiedzieć, w dużej ilości obszarów zgadzać z nim się nie tylko można, ale i, jak zwyczajnie podpowiada rozum, należy), to i tak dla każdego myślącego o sobie jako o Polaku i utożsamiającego się z tym krajem człowieka, nie powinno być w dniu wyborów, moim zdaniem, żadnych rozterek.
Pytanie ilu takich ludzi jest wśród tych, którzy 4 lipca pójdą do urn. I jaki procent głosujących będą stanowić. Mam nadzieję, że wydarzenia ostatnich tygodni spowodowały, że dużej część obywateli Polski w końcu otwarły się oczy. Na tyle szeroko, że potrafią odróżnić ziarno od plew.
I nie łudźmy się, że te wybory, jak to próbują, i jeszcze będą nam w niedalekiej przyszłości próbowali, wmówić niektórzy, nie mają znaczenia. Mają ogromne. Walka idzie o wszystko. All in!
Inne tematy w dziale Polityka