marek.w marek.w
1409
BLOG

Car Putin vs. Sułtan Erdogan

marek.w marek.w Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 40

Jest jedna rzecz, która łączy obu panów - niezachwiane przekonanie, że są najsprytniejsi z całej wsi i nie trzeba się liczyć z nikim przy realizacji własnych egoistycznych planów.  Tyle, że zapominają, iż kij ma dwa końce i skrajny egoizm wcale nie jest najlepszą taktyką, o czym się co raz przekonują.

Od początku byłem przekonany, że niespodziewany sojusz Erdogana z Putinem jest spowodowany wyłącznie taktycznymi celami, a szanse na dłuższe życie ma niewielkie z powodu kardynalnych przeciwieństw dzielących oba "prawie mocarstwa".  Tylko w miarę trzeźwe pojmowanie wzajemnych stref konfliktów uchroniło ten zadziwiający sojusz przed zerwaniem, pytanie tylko, jak długo ? W końcu jedynym ich spoiwem jest zaciekła niechęć wobec Zachodu i jego systemu wartości, które wyznaje i żąda ich przestrzegania. W tym zakazu urządzania rzezi własnych obywateli w przypadku Erdogana czy napaści na sąsiednie kraje i aneksję ich terytorium , jakich sie dopuścił Putin w Gruzji i Ukrainie.

Dla Erdogana głównym wrogiem są Kurdowie,  czyli główna mniejszość w Turcji oraz w miarę niezależne enklawy kurdyjskie w Iraku i Syrii. Dlatego rozpętał wojnę domową z Kurdami w Turcji, którą wygrał kosztem wielotysięcznych ofiar ( po obu stronach ), dlatego też po cichu wspierał ISIS, dostarczając broń i handlując zrabowaną przez nich ropą. Po upadku ISIS-u głównie za sprawą wojsk kurdyjskich postanowił maksymalnie osłabić Kurdów w Syrii, a to wymagało sojuszu z Putinem, aby zneutralizować USA, które gwarantowało im bezpieczeństwo.

Dla Putina w jego walce z USA, a ogólnie z całym Zachodem każdy, nawet mało wygodny sojusznik jest bezcenny, bez względu na strategiczne przeciwieństwa.  W końcu to Rosja wspiera heretyka Asada i pomogła mu częściowo wygrać wojnę domową w Syrii, to Rosja sprzedaje broń szyickiemu Iranowi, który obiektywnie od wieków był głównym rywalem Turcji w Mezopotamii i bynajmniej nie zrezygnował ze swoich ambicji. Aktualnie sytuacja w Syrii przedstawia się następująco - Armia Asada dzięki rosyjskiemu wsparciu w lotnictwie, dostawach strategicznych i najemnikach ( kompania Wagnera ) oraz bezpośredniemu wsparciu Iranu ( Gwardia Rewolucyjna i Hezbollah ) odbiła większość straszliwie zrujnowanego kraju. Niezależna pozostała tylko prowincja Ildib chroniona przez Turcję oraz tereny Kurdyjskie.

Wielka ofensywa turecka na Kurdów podjęta po porzuceniu ich przez USA na rozkaz Trumpa, prawdopodobnie zaszantażowanego przez Erdogana kompromatem zebranym przez KGB Putina ( bo inaczej nie da się wytłumaczyć tak kretyńskiego i łajdackiego postępku Prezydenta USA )zakończyła się niewielkim  sukcesem terytorialnym . Na więcej nie pozwoliły ściągnięte wojska Asada, wezwane przez zdesperowanych Kurdów   jak i Amerykańskie, które wróciły do większości porzuconych Baz, najwyraźniej po zgodnym nacisku reszty sił politycznych USA na Trumpa. 

Zachęcony sukcesem Asad podjął ofensywę na Ildib, enklawę skrajnych Sunnitów osłanianą przez Turcję, rzucając jej bezpośrednie wyzwanie, przy czym uzyskał bezpośrednie wsparcie lotnictwa rosyjskiego,  bombardującego oblężone miasta bez różnicy, kto ginie, bojownicy czy cywile. Erdogan musiał przyjąć rzucone mu przez pupila Putina wyzwanie i skierował do Ildibu znaczne siły wojskowe oraz zaczął bombardować w odwecie stanowiska wojsk Asada,  co oznacza faktycznie niewypowiedzianą wojnę. Sytuacja jest bardzo rozwojowa i nie zdziwię się, jeśli dojdzie do bezpośredniego starcia samolotów rosyjskich z tureckimi, w końcu latają i strzelają nad tym samym terytorium.

Drugim punktem kryzysowym jest Libia, gdzie Turcja wspiera jedną ze stron w tamtejszej wojnie domowej, a Rosja przeciwną.  Obu "przyjaciołom " chodzi o to samo, czyli kontrolę na libijską ropą, bazami morskimi w centrum Morza Śródziemnego no i możnością szantażowania Europy falą milionów "drogich gości ", podobną do 2015 r. Turcja rzuciła na szalę kilka tys. najemników z Ildibu, którzy zamiast pilnować swoich rodzin i osiedli już bili się z Kurdami, a teraz z Libijczykami, a także ciężki sprzęt wojskowy oraz lotnictwo. Rosja natomiast wspiera swoich dostawami broni i znów najemnikami Wagnera.

Libijską awanturą najbardziej zagrożona jest Europa, która dawno powinna tam zrobić porządek, jak o tym pisałem nieraz, a teraz może być za późno, no ale skrajna indolencja unijnych polityków oraz faktyczny sabotaż wspólnych działań przez Trumpa to skutecznie uniemożliwia. 

Erdogan praktycznie się zakiwał, walcząc ze wszystkimi dookoła.  Upadek Ildibu byłby jego katastrofalną klęską, więc musi za wszelka cenę go chronić, nawet wchodząc w pełna wojnę z Asadem wspieranym przez Rosję Putina i Iran.  Przecież syryjscy najemnicy w Libii na pewno by się zbuntowali, słysząc, że ich ojcowizna jest niszczona, a rodziny wyrzucane z domów i mordowane przez Szyitów,  odwiecznych najgorszych wrogów. Z USA stosunki sa obecnie na skraju konfliktu, choćby za sojusz z Putinem, a i z Europą najnowsza awantura o podmorskie pola wydobywcze ropy i gazu doprowadziła do najgorszych stosunków od II w.św.

Również dla Putina sytuacja wcale nie jest lepsza, zaplątał się w jednoczesne wsparcie coraz większych wrogów Asada i Erdogana, z którego nie ma właściwie dobrego wyjścia, porzucenie któregoś z nich oznacza ogromne szkody polityczne i gospodarcze,  a można się spodziewać ich konfliktu na pełną skalę. Na dokładkę gwałtownie spadają dochody z eksportu paliw i to chyba na stałe, choć to temat na osobną obszerną i ważną notkę. No nic, pozostaje tylko usiąść wygodniej i oglądać, jak obaj dyktatorzy wyplątują się z własnych pułapek, a sam nie wiem któremu gorzej życzę :-)

marek.w
O mnie marek.w

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka