Lawina rusza powoli, ale gdy już ruszy, zabiera wszystko na swojej drodze. Lech Kaczyński bynajmniej nie obojętność wobec świętości życia płodów manifestował, gdy przestrzegał, by przy dotychczasowym uzysku prolajferskim za żadne skarby nie gmerać. Wykazywał elementarną złodziejską przezorność, by wiać z łupem, który w ogóle uniesie. Brat oczywiście wiedział lepiej, dlatego teraz będzie niósł każdą śmierć młodej kobiety, którą nadgorliwi lekarze w myśl pisowskiego wyroku zaniechaniem leczenia uśmiercą.
Strach młodych kobiet w szpitalach nie jest dla pana Kaczyńskiego oczywiście niczym zaskakującym. Ale już galopujące następstwa tego strachu zapewne go zdumiewają. W podręcznikach politologii będzie, że szpital w Bydgoszczy przetarł szlak. Dokonał aborcji na życzenie pani Roksany, która swoim strachem wpierw podzieliła się z TVN, a następnie odbyła pozaprotokolarną rozmowę z wydelegowanym przez szpital w trybie "diagnostyczno terapeutycznym" lekarzem. Nie minął jeden dzień a ciąża została zakończona.
Kuriozalne oświadczenie szpitala zasługuje na specjalny komentarz, najlepiej załatwi to osobny wpis, ale jej pełny tekst pod notką. Szpital już jakimś cudem rozumie, my zaś możemy gorzko konstatować, jak reaktywność bydgoskiego szpitala dokumentnie obnażyła cały ten fundamentalistyczny mechanizm. Jego tandetę i podłość. Pokazuje też, w jakim mentalnym wirtualu tkwi Jarosław Kaczyński. Jak średniowieczny jest jego rechot, gdy triumfalnie śmieje się Polkom w nos, że zakończyć ciąże mogą sobie za granicą. Otóż już nie. Gdy Czeszka niespodziewanie znajdzie się w polskim szpitalu na skutek powikłań, nie musi dzwonić do czeskiej ambasady, by umożliwiła jej leczenie w bezpiecznych warunkach, wystarczy telefon do wolnych polskich mediów. Albo do prezesa Kaczyńskiego.
Kolejne szpitale i lekarze w nich zaczną się lada chwila zastanawiać, kto im właściwie odebrał lekarski honor, a na jego miejsce zamontował wrażliwość Kai Godek, która o strachu kobiet i ich prawach nie zamierzała nawet rozmawiać. O ich płodach zawsze. Nie rozumiała strachu ani Lecha Kaczyńskiego, ani jego brata, którzy światopoglądowo byli po jej stronie. Nie musiała przecież szanować poglądów Marii Kaczyńskiej, by szanować chociaż podmiotowość lekarską. Ale i to jej było mało. Postanowiła nauczyć całą Polskę czym dla niej jest płód. A lekarzom i ich pacjentkom pokazać katolickiego wała. Współpraca z Jarosławem jej to wydatnie umożliwiła.
Można przewidywać, że nadal znajdą się szpitale, które reakcję bydgoskiego szpitala uznają za nieuniknione koszty cywilizacyjnej przemiany i nie poddadzą się dyktatowi pacjentów. Po cichu zdemontują wiszące przy recepcji tabliczki "Pacjent jest dla nas najważniejszy" i nadal będą uprawiać prolajferską ruletkę, aż płód (lub wcześniej matka) ostatecznie obumrze, ale strachu kobiet tak łatwo jak tabliczek już nie zlikwidują. Działać będą w rewolucyjnej czujności. W swoim półpodziemiu, którzy z politykami stworzyli.
Ale lawina już ruszyła. Teraz zabierze kilka płotek, a w wyborach tych, którzy ją spowodowali.
„...Szpital z całą mocą pragnie podkreślić, iż jego działania są nakierowane na dobro pacjentów. Decyzje diagnostyczno-terapeutyczne są podejmowane na bieżąco w oparciu o bieżący stan zdrowia pacjenta, zgodnie z kanonami wiedzy medycznej i za zgodą pacjenta. Decyzje te nie mogą być »wymuszane« presją medialną czy wywieraną przez inne osoby nie posiadające koniecznej wiedzy o stanie zdrowia pacjenta. Szpital rozumie, iż interwencje takie podejmowane są w dobrej wierze, jednakże powodują one zbędny niepokój społeczny, z uwagi na wskazany brak pełnego obrazu sytuacji...".
Inne tematy w dziale Polityka