Polityka Donalda Trumpa jest prosta jak budowa cepa. Zarobić. Jak najwięcej, jak najszybciej i na wszystkim. Jeżeli da się zarobić na sojusznikach, to bardzo dobrze. Jeżeli da się na nich zarobić dobrze, to już interes życia. Hasło "Great America again" w kontekście prowadzonej przez administrację Trumpa polityki międzynarodowej też jest dostatecznie czytelne. USA są niedostatecznie wielkie, światowy bogacz czuje się nienasycony.
Podobnie głodna jak USA jest Rosja. Dwóch nacjonalistycznych łobuzów z atrakcyjną prozycją dla partnerów, sąsiadów i sojuszników: my bierzemy wszystko. Z tym, że Rosja prócz tego, że nienasycona, faktycznie jest zmuszona do zaciśnięcia pasa i w związku z tym do nie przynoszącej szybkich efektów żmudnej pracy. Woli swoje cele realizować agresją dyplomatyczną i informacyjną, a stan posiadania zwiększać agresją militarną.
Dla Europy oznacza to, iż nie jest brana jako równoprawna strona w tej rozgrywce, a wyłącznie cel do wzięcia. Plantacja, z której nienasyceni postanowili rwać co popadnie. Bo silniejszemu zwyczajnie się należy.
Nacjonalistyczne środowiska głośno temu klaszczą, bo mimo, że też te wasalne relacje widzą, to ich osobisty partyjny uzysk przeważa w rachowaniu narodowych zysków strat. Legitymizując, że silniejszemu się należy, finalizują poddaństwo własnego państwa. Jest to wygodne, przynoszące szybki zysk i korzystne dla małych nacjonalizmów, bo z pańskiego stołu lokajstwu zawsze kapie.
Dyplomatycznie problem ujmując, można nie nazwać tego co robi obecnie Nawrocki zdradą, tylko dbaniem o własne interesy. Polska na tych interesach Karola Nawrockiego i PiS dobrze nie wyjdzie, dobrze wyjdą tylko Trump i Putin. Trudno też Karola Nawrockiego nazywać człowiekiem interesu, gdy na pierwszy plan wysuwa się zwykła chciwość. Nacjonalizm, będąc de facto tylko bezrozumną chciwością, nie może być korzystnym reprezentowaniem narodowych interesów. Dlatego w kontekście pompowania chciwego amerykańskiego nacjonalizmu przez prezydenta Nawrockiego i PiS, trzeba mówić wprost: jest to reprezentowanie kryptopolskie, uprawiane oczywiście przez kryptoPolaków.
P.S. Nawiasem mówiąc, większość tutejszych komentatorów (fanów Nawrockiego lub PiS) widzi finansowe operacje na "rynku" kryptowalut nie jako inwestycję, ale jako hazard. Mogą niestety mieć rację.
Inne tematy w dziale Polityka