kemir kemir
11922
BLOG

Kto wygra wybory 2019 i dlaczego będzie to PiS?

kemir kemir PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 73

W czerwcu 2016 aż 66 proc. Polaków uważało, że PiS skończy swoje rządy najpóźniej na wyborach 2019, a potem będzie ktoś inny. Obecnie tak sądzi tylko 35 proc. Wyborcy PiS są raczej pewni swego, partia Kaczyńskiego działa na nich jak polityczna marihuana,  spodziewają się wszystkiego najlepszego i wierzą, że to potrwa długo. W tegorocznym sondażu IPSOS ponowiono pytanie, które nurtuje Polaków: jak długo jeszcze będzie rządził PiS? Zmiana jest szokująca -  jeżeli w czerwcu 2016 tylko 28 proc. badanych spodziewało się, że PiS wygra wybory 2019 i będzie rządził dalej, to obecnie jest to dwa razy więcej – 57 proc.


W każdym państwie demokratycznym wybory wygrywa partia, która ma najwyższe poparcie społeczne. Rzecz jasna to "oczywista oczywistość", ale w przypadku PiS wysokie poparcie jest fenomenem na skalę światową. Nie ma chyba w świecie drugiej tak maltretowanej propagandowo rządzącej partii, która wewnętrznie musi zmagać się z oszalałą opozycją,  krytykami we własnych szeregach i wrogą niechęcią  instytucji zagranicznych - w tym wypadku instytucji unijnych, a domyślnie niemieckich. Przy tym wszystkim PiS konsekwentnie realizuje przebudowę państwa z dykty i paździerza, którą w spadku wzięła od poprzednio - tu mały eufemizm -  rządzących. Tu można podstawić tezę numer jeden: PiS wygra wybory 2019, bo ma duże, a przynajmniej wystarczające poparcie społeczne. Partia Jarosława Kaczyńskiego  nie jest jednak bez skazy - lista błędów, "wielbłądów", wpadek, poltiycznej niechlujności i niedociągnięć jest całkiem długa, ale skoro tak, to ciekawe jest pytanie: dlaczego PiS ma tak duże, sięgające powyżej  40 proc. poparcie w sondażach?


W tym miejscu postawię tezę numer dwa. Doskonale pamiętam, jak na początku sprawowania władzy przez PiS, liczni "fachowcy" ponuro prognozowali, że PiS runie razem z walącą się gospodarką, obciążoną dodatkowo programami pomocowymi dla najbiedniejszej części społeczeństwa. Piniendzy miało nie być ani w bieżącej, ani - tym bardziej - w przyszłej perspektywie gospodarczej, a PiS przytłoczony zderzeniem rzeczywistości z rozbudowanymi obietnicami wyborczymi jawił się jako efemeryda, która nie przetrwa nawet roku budżetowego. Tymczasem PiS dokonał czegoś na kształt cudu: mamy najszybszy wzrost gospodarczy od pięciu lat, pierwszą nadwyżkę w budżecie od dekady, najniższe bezrobocie od dwudziestu sześciu lat i płace, jakich nie widzieliśmy nigdy wcześniej -  a to tylko niektóre z sukcesów, które może zapisać sobie rząd PiS. Byłoby szaleństwem oczekiwać, iż pokaźna grupa beneficjentów tego cudu, w wyborach 2019 nie zagłosuje na partię, której program nie tylko gwarantuje gospodarcze status quo, ale stwarza realne podstawy jeszcze bardziej optymistycznych wizji na przyszłość. Tu mała dygresja, uprzedzająca znane zarzuty, że za rządów PiS wszystko drożeje: to prawda, ale tak  jest zawsze, gdy rośnie konsumpcja. Negatywne skutki inflacji bilansują podwyżki płac, które są trzykrotnie wyższe niż wzrost cen. Siła nabywcza Polaków wciąż więc zdecydowanie rośnie.


Ale sukcesy PiS to nie tylko sfera gospodarcza. W ciągu ostatnich dwóch lat, dokonało się w Polsce jednoznaczne przewartościowanie wszystkich wartości - mam na myśli zasadniczy polityczny światopogląd większości. Polskie społeczeństwo jest w tej chwili niemal całkowicie gotowe zaakceptować realizowane przez PiS reformy ustrojowe z przedefiniowanym pojęciem demokracji włącznie. Dysponując większością w Sejmie politycy PiS skutecznie przesuwają punkt ciężkości z neoliberalnej, lewackiej wolności do poczucia bezpieczeństwa i odpowiedzialności za państwo. Gromkie "nie" pod adresem imigrantów, poczucie zewnętrznego zagrożenia, determinacji dla gruntownej zmiany systemu politycznego, rozczarowanie Unią Europejską, brak przywiązania do fasadowej demokracji  III RP - to dziś polityczne nastroje polskiej większości. I to jest moja teza numer trzy.


Rzecz jasna uwzględniając, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat obóz Jarosława Kaczyńskiego miał i ma ok. 5 mln zwolenników wśród Polaków mających prawa wyborcze, należy zauważyć i docenić fakt, iż obóz III RP liczy prawie tyle samo. W pojęciu zero-jedynkowym wyborcze zwycięstwo zależy od tego, który z obozów jest bardziej zjednoczony i który ma silniejszego przywódcę. Ważne jest także to, który z przywódców jest w stanie przyciągnąć grupę mobilnych, niezdecydowanych albo biernych wyborców. Przewaga PiS jest tutaj oczywista, bo ani PiS nie straci swoich wyborców bez względu na to, co zrobi Kaczyński, ani nie bardzo ma się z kim mierzyć w kwestiach programowych - ze względu na  porażającą nieudolność opozycji. Skrajne skonfliktowanie totalnych, brak charyzmatycznego lidera i niespójny przekaz, który wysyłany jest do mediów sprawia, że od Platformy odwracają się już nawet ci, którzy dokonując wyborów politycznych kierują się głównie nienawiścią do PiS-u. Ta właśnie formułuję tezę numer cztery i z nią wiąże się teza numer pięć.


Trzeba jasno napisać, że podobna wielkościowo do wyborców PiS armia zwolenników III RP (utożsamianej z Tuskiem i PO) jest zdezorientowana i rozproszona, a jej sedno to klasyczny anty-Pis, czyli  statystycznie ludzie po czterdziestce, a częściej nawet pięćdziesiątce, średnio i dobrze wykształconych, ze średnich i dużych miast. To wśród nich są postawy graniczące z antykaczystowskim  obłędem -  lud "antypisowski" generuje Platformie z wchłoniętą Nowoczesną sondaże między 20 a 30 procent, to oni dzwonią do "Szkła Kontaktowego", to oni robią frekwencję na marszach opozycji i krzyczą, że kaczor do wora! Wór do jeziora. To również oni najsilniej mobilizują elektorat PiS swoimi memami o zasranych plażach we Władysławowie, to oni najczęściej pouczają, że kiedyś ZOMO wybijało zęby, a na sklepowych półkach był wyłącznie ocet, to wreszcie oni porównują Morawieckiego do Gierka. I to oni determinują język dzisiejszej opozycji. Ludzie chcą anty-PiS-u, a nie programu - tego sloganu Siemoniak ze Schetyną nie wymyślili przy wódce, tylko tak wyszło im z badań. Badań tego właśnie elektoratu, którego jest oczywiście za mało, by pokonać PiS oraz budzi on pogardę i nienawiść wobec wszelkich działań totalnych liderów –  i to nie tylko wśród twardego elektoratu partii Jarosława Kaczyńskiego. Charakterystyczne jest to, że na dziś rolę opozycji przejmują zbuntowane sądy i sędziowie, co nie tylko tworzy anarchię, ale pokazuje jasno, że racjonalna opozycja w Polsce nie istnieje. Totalna opozycja  powiada natomiast właściwie dosłownie: chcemy przegrać kolejne wybory, bo spodobało nam się życie totalnej opozycji. Od rządzenia Polską wolimy skoki i przemowy  na wiecach, a zamiast programu wolimy złośliwe tweety i żenujące zdjęcia na Instagramie. Naszymi sprawami niech się zajmuje Timmemans i Merkel. My tylko uprzejmie doniesiemy...  I to jest na tę chwilę jedyna realna wizja przyszłości opozycji. Jeżeli dodać do tego bardzo staranne i planowane przygotowania rządzącej partii do wyborów, to właściwie jest już "pozamiatane". Spotkania przedstawicieli PiS z wyborcami, starannie przygotowane ankiety, eventy, dobór kadr  -  to wszystko wydaje się takie proste. Wyjść do ludzi, porozmawiać i zdobyć wiedzę tak cenną, że można ją wykorzystać nie tylko w celach wyborczych. Wszystko jest dokładnie przemyślane i o tym wszystkim opozycja może jedynie pomarzyć...  Dokładnie tak, jak o wygranych wyborach w najbliższej i dalekiej przyszłości.

kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka