plastic surgeon plastic surgeon
8169
BLOG

Mamy tradycję j..ć policję. O tradycjach polskich polityków

plastic surgeon plastic surgeon Policja Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

Może zacznę od tego, że jako dzieciak, chcąc, podobnie do rówieśników, uchodzić za niepokornego wypisywałem na murach: „CHWDP”, wykrzykiwałem: „mamy tradycję, j..ć policję” albo „policja tu, policja tam policja ch…a zrobi nam”. Z perspektywy czasu, ani nie uważam tego ani za szczególnie ciekawe, ani za szczególnie haniebne. Ot, młodzieńcza głupawka. Dlaczego o tym piszę? Pozwoliłem sobie na to, powiedzmy, wyznanie, bo tekst będzie właśnie o tej formacji. Nie chciałbym być posądzonym o stronniczość albo o reprezentowanie policjantów, chciałbym pisać z pozycji obywatelskiej, zdroworozsądkowej.

Śmiesznie, czy niekoniecznie?

W sobotę, na portalu Wp.pl, przeczytałem o nowych faktach w sprawie pobicia policjantów przez żołnierza - zapaśnika. Dwudziestojednoletni koń, ważący 120 kg najpierw wpieprzył bliskim, a gdy ci zadzwonili po policjantów, to policjantom też się dostało. Zadzwonili po posiłki, kolejny patrol też dostał. Z bardziej pikantnych szczególików, to jeden z funkcjonariuszy wyleciał z mieszkania razem z drzwiami, drugiemu, krewki zapaśnik odebrał pałkę i nią porachował gliniarzowi gnaty. Ostatecznie „dzielnego” wojaka spacyfikowało około dwunastu mundurowych.

Z zainteresowaniem poczytałem komentarze, pod tekstem. Przeważają kąśliwe uwagi odnośnie słabego wyszkolenia polskiej policji. Ktoś nawiązuje do sprawy z Wrocławia, ktoś inny drwi, że tylko emerytów i rowerzystów potrafią gnębić, a gdy przyjdzie do poważnych interwencji, to dostają baty. Co do skuteczności działań. W sierpniu, na autostradzie pod Łodzią doszło do spotkania niekoniecznie przyjaźnie do siebie nastawionych kibiców. Policja zareagowała, użyła dozwolonego prawnie tzw. środka przymusu bezpośredniego, czyli gumowych pocisków. Jaki skutek? „Dzielni” kibice pożalili się, że bolało i odwołano oficera odpowiedzialnego za prewencje. Kiedy to przeczytałem, z ciekawości  zajrzałem do ustawy regulującej użycie środków przymusu bezpośredniego, przez uprawnione służby. Zachęcam Państwa do tej lektury, bo to właśnie z niej dowiedziałem się, że gumowa amunicja, to środek służący do przywracania ładu i porządku publicznego. A czym jest ustawka kibiców, jeśli nie naruszeniem takiego ładu? To, w takim razie za co wyciągnięto konsekwencje?

Opinie od środka

Dwóch moich znajomych pracuje w Policji. Korzystając z okazji, podczas rozmowy telefonicznej, zapytałem jak to widzą. Pozwolę sobie przytoczyć wypowiedź:

- Oglądałeś „Kilera”? Znasz scenę: komu najłatwiej dać w mordę na mieście. No, to tak jest w rzeczywistości. Nie chodzi o to, że policja się boi, czy jest nieporadna. „Paragrafy nie dają”, jak mawiał Ryba. Dziś prawie każda interwencja jest przez kogoś nagrywana, zrób cokolwiek nie tak i masz postępowanie. Mamy w patrolu paralizator, ale „po Wrocławiu”, każdy woli go zostawić w spokoju. Komu potrzebny kłopot? Czasem się śmiejemy, że podejmując interwencje musimy myśleć jak udowodnić swoją niewinność, bo jak bandzior złoży na ciebie skargę, to role się odwracają.

O co tu chodzi?

Dlaczego tak jest? Bo, moim zdaniem dobrze nie jest. Według mnie wina, jak zawsze, leży po stronie polityków. Klasa polityczna, która trwa jeszcze od lat dziewięćdziesiątych, gdzieś, kiedyś, w czasach styropianowej młodości  poczuła na tyłku milicyjną pałkę. To, tak bardzo ich zatrwożyło, że trwają w tej trwodze do dziś i postanowili maksymalnie spętać  ręce policji. Nowi, którzy tę klasę polityczną zasilają, płyną w tym nurcie. Od PO, do PiS, bez względu, jaki to polityk, wszyscy jednogłośnie chcą rozliczać Policję: za brutalność, nieudolność, brak kompetencji etc. etc. I tym sposobem przeszliśmy ze skrajności w skrajność. Milicja, lała jak popadnie za wszystko, nawet i za darmo. Policja, nawet, jeśli chce coś zrobić, to jest skrępowana absurdalnymi przepisami i pożal się Boże poprawnością polityczną. Tak, drodzy politycy, jak będziecie tak dalej robić, to oberwie się przede wszystkim NAM – OBYWATELOM. Oberwie się, bo policjant, który w perspektywie będzie miał konsekwencje służbowe lub karne za podjętą interwencję, będzie tak jechał na interwencję, żeby nie dojechać. I poczucie bezpieczeństwa, które obecnie przekracza dziewięćdziesiąt procent, spadnie z pieca na łeb. I co wtedy zrobicie? Zapewne nowe badanie sondażowe, które wypadanie lepiej. A obywatele, no właśnie, co was obchodzą obywatele. A swoją drogą, zastanawiam się jaki by był wynik sondażu, w którym pytanie brzmiałoby: Czego bardziej, jako obywatel, wymagasz od Policji:

a)      przyjaznego nastawienia

b)      skutecznego działania

P.S.

Tekst ten powstał, przede wszystkim po rozmowach ze znajomymi, którzy mimo woli, byli świadkami policyjnych interwencji. To, co zaobserwowali, napawało ich zgrozą. Powstaje pytanie, co jest rzeczywistym powodem tej zgrozy? Nieudolność policyjna, czy absurdalne przepisy, które kastrują tę formację?

Na koniec, relacja znajomego z interwencji, na jednym z blokowisk. Relacjonujący, to człowiek w wieku czterdziestu kilku lat, pracuje, ma rodzinę, stosunek do Policji całkowicie neutralny (do Milicji zresztą też).

- Słuchaj, wyszło to towarzystwo z knajpy. Zakupili piwo, rozsiedli się na ławce i piją. To, że piją, nie obchodzi mnie, nie moja sprawa. Istotne jest co innego. Kto nie przechodzi, to lecą w jego stronę takie, owakie. Jak ktoś młodszy, to jawnie dążą do awantury. W końcu pojawiają się policjanci. I w tym momencie osłupiałem. Policjant prosi o dokumenty, a ci oburzeni: proszę podać powód, na jakiej podstawie i straszą Stonogą. Nie wierzyłem, w to, co widzę. Patrol stał z nimi ze czterdzieści minut. Jakieś mandaty wlepili i przegonili ich. Człowieku! Jak ja miałem dwadzieścia kilka lat i tak siedzieliśmy z kumplami, to też, nie raz, głupie pomysły przychodziły do głowy, ale jak pojawił się dzielnicowy, to raz warknął, i  żeby nas tam siedziało dwudziestu, to każdy na baczność się poderwał. Po wszystkim podszedłem do policjantów i pytam, dlaczego od razu nie poczęstowali towarzystwa pałą? A oni mówią, że prawo zabrania. No to, co to za prawo, powiedz mi.

Wnioski pozostawiam państwu.

 

SŁOIK W WIELKIM MIEŚCIE

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo