Od samego początku bałam się, że lewactwo cynicznie zagra aborcją przeciwko PiS, bo to jest proste niczym konstrukcja cepa i niezawodne, ponieważ budzi emocje. Nawet byłam szczęśliwa, że uderzyli od strony TK, bo na tym polu PiS jest nie do ruszenia, a wręcz sytuacja działa przeciwko totalnej opozycji - bo nikt ich nie broni przed nawet złymi ustawami wprowadzanymi przez PiS. No, ale lewactwo się zagapiło, za to atak nastąpił ze strony Ordo Iuris. No i PiS znalazł się w klinczu.
Środowiska pro-life organizują modlitwy w całym kraju, ale to jest ZA MAŁO: żadne tevałeny czy Wyborcze tego nie sfilmują. Świat będzie mieć w oczach wyłącznie ten stutysięczny tłum cynicznych lub ogłupionych ludzi, bełkocących o własnym brzuchu. A to trzeba zrobić zupełnie inaczej:
Zorganizować KILKA ogromnych Marszy Żywych. Marszy radosnych, kolorowych, rozśpiewanych. Kolorowych, bo czarny to kolor śmierci (chyba każdy morderca ubiera się na czarno), ale i biały też jest w niektórych kulturach kolorem żałoby. Uczestnicy powinni nieść ładne, zróżnicowane, wesołe transparenty z napisami: "Jestem byłym płodem", "Mamo - dziękuję, że mnie nie zabiłaś w dzieciństwie", "Gdyby moją matką była feministka, pewnia bym się nie urodziła", "Moja matka nie jest morderczynią, więc żyję".
Wiem. Duszoszypatielne. I tak trzeba. Przemawiać nie do intelektu, kultury, uczyć wyższych, bo to jest przeciwskuteczne.
Trzeba grać na uczuciach, i to całą orkiestrą.
Tak, jak to robi lewactwo - z ogromnym powodzeniem.
Inne tematy w dziale Polityka