Animela Animela
1016
BLOG

Najciemniej pod latarnią

Animela Animela Gotowanie Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

Kapustę kiszoną uwielbiam, odkąd pamiętam. Moi rodzice, oczywiście, robili własną (i pamiętam, że gdy byłam w ciąży, to taka nie do końca ukiszona domowa kapusta była moim głównym pożywieniem, ktore zabierałam w słoikach (a jakże) do własnego domu. Beczka nie była drewniana, tylko kamienna, potwornie ciężka, i zawsze ją się wyparzało. Do poszatkowanej na szatkownicy kapusty dodawało się sporo marchwi startej na tarce o grubych oczkach, a ubijało się bynajmniej nie nogami (skądby znowu!), lecz stęporkiek - takim wielkim drewnianym ubijakiem. A wybieranie kapusty do kiszenia to była sprawa najwyższej wagi ... rodzinnej: absolutnie nie mogła być przenawożona (nawet gnojem, a co - to też można przesadzić!), musiała być bielutka, bez żadnych plamek czy dziur po ślimakach czy gąsiennicach (ohyda!), a główki musiały być wielkie jak na gołąbki, ale w przeciwieństwie do tamtych - bardzo zwarte.

Od kilkunastu lat jestem skazana na kapustę kupną albo własnej roboty. Z tą kupną, jak łatwo się domyślić, bywa różnie: bo pewne źródło w naszej odmianie kapitalizmu socjalistycznego potrafi wyschnąć z dnia na dzień, a czasem - popsuć się bepowrotnie. Jeśli więc chcę mieć pewność, że kapusta kiszona będzie najwyższej jakości, to muszę ją zrobić sama.

A ponieważ szatkownicy boję się jak diabeł święconej wody, to - niestety - stoję nad deską godzinami, starając się kroić jak najcieniej. Niestety, nie jestem moją mamą, która nawet nożem, bez szatkownicy, kroiła kapustę bardzo szybko i tak cienko, tak cienko ...

Aż wreszcie w tym roku mnie olśniło, że przecież w prezencie ślubym dostałam rzecz najwspanialszą pod słońcem: robot wielofunkcyjny rodzimej marki. Przedmiot - mam nadzieję - nie do zdarcia, tyle, że przystawki do niego dawno temu spakowałam w elegancki kartonik i zaniosłam na strych. No i kilka tygodni temu, po kolejnej próbie ubicia w kamiennym garnczku zbyt grubo pokrojonej kapusty, przypomniałam sobie o tych przystawkach. Mąż zgodził się przynieść pudełko, ja go umyłam, a moja zdolniejsza połowa zmontowała go i ...

... w przeciągu kwadransa miałam poszatkowaną niedużą główkę kapusty. Taką, która mieści mi się do mniejszego garnka. Nawet nie musiałam jakoś specjalnie ubijać: maszyna pokroiła kapustę tak cieniusieńko, że sok sam wypływał!

Oczywiście, moja mama pewnie byłaby zawiedziona, że jej córka jest tak leniwa i niechlujna (no bo nitki kapuściane mają różną długość, ale na ogół są bardzo krótkie). Standardy przedwojenne też nie dopuściłyby takiej kapusty: wówczas uważano, że heblowanie jest niedopuszczalne ... bo tylko z krojonej nożej kapusty surówka jest idelna. Muszę jednak przyznać, że jak dla mnie rezultat jest naprawdę znakomity. Zwłaszcza, że nie tylko szatkowanie jest błyskawiczne, ale i ugniatanie też.

No i dziś właśnie przygotowałam dwa garnki kapusty - bo z rodzinnej logistyki wypada, że to właśnie ja robię kapistę z grzybami. Jestem pewna, że w tym roku będzie idealna ... zwłaszcza, że będę miała możliwość kontrolowania stopnia ukiszenia i w odpowiednim momencie przeniosę kapustę na strych.

Jeśli więc ktoś ma rodzinę, która uwielbia kapustę kiszoną, a nie ma jakiegoś świetnego jej źródła, to radzę się zastanowić, czy przypadkiem kiedyś, kiedyś ... nie wyniosło się jakiegoś robota na strych, do piwnicy lub garażu. Myślę, że chyba dwie dziewki kuchenne nie dadzą sobie rady tak dobrze, jak taka staroświecka polska maszyna!

Animela
O mnie Animela

Jestem człowiekiem - przynajmniej się staram.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Rozmaitości