Szkoda, że miałam możliwość wysłuchania wyłącznie tej części przesłuchania, którą prowadził poseł Zembaczyński - niemniej jednak cieszę się jak dziecko, że nie przełączyłam Tok Fm i usłyszałam z ust Tuska prawie dosłowne "uj, upa i kamieni kupa". Po prostu były premier przyznał, że za jego czasów Polska była w rozsypce! A dokonał tego nie kto inny, tylko usłużny poseł Zembaczyński. Nie spodziewał się biedak, że na pytanie o prokuratura Seremeta i odpowiedzialność prokuratury usłyszy, że wydzielenie Prokuratury Generalnej za rządów PO-PSL spowoduje, że Prokurator Generalny nie miał praktycznie żadnego wpływu na pracę swoich podwładnych (bo to wyłącznie podwładni, według Tuska, ponoszą odpowiedzialność za Amber Gold!). Tusk dodał też (chyba siłą rozpędu), że przecież INSTYTUCJE PAŃSTWA NIE DZIAŁAŁY. Próbowaliśmy - tłumaczył były premier Tusk - od 1989 r. je zbudować, również za jego rządów, ale NIE DZIAŁAŁY ...
... i w tym momencie usłużny poseł Zembaczyński, sprytniejszy od Tuska, przerwał mu wywód.
Proszę to sobie zapisać wielkimi literami i podkreślić wężykiem: Donald Tusk z własnej woli przyznał, że za jego rządów instytucje państwa nie działały!
P.s. Tusk błysnął "inteligencją" również po przesłuchaniu, gdy na pytanie dziennikarza odpowiedział: ""dzisiaj teza o tym, że nie panował nad służbami jest kapitulacją komisji. Bo pierwszą tezą było to, że ja jestem odpowiedzialny za tę sprawę".
Przecież ten człowiek jest najzwyczajniej w świecie ociężały umysłowo i nawet nie rozumie, do publicznie się przyznał i że właśnie, po raz kolejny, dokonał spektakularnego coming-outu! :)
