Staram się nie słuchać polskojęzycznych stacji, ponieważ budzi to u mnie natychmiastowy wzrost agresji - a tego nie chcę. Niestety, mąż twierdzi, że język wroga trzeba znać, i kiedy tylko może, włącza w samochodzi Tok Fm. Tak było również dziś: całe szczęście, że gdy wsiadłam, to audycja była w toku, a na miejsce dojechaliśmy szybko. Wystarczyło jednak tych kilku (nastu? ...) minut do tego, żebyśmy oboje dostali zajadów i bólu brzuchów ze śmiechu. Ostatecznie więc wybaczyłam mężowi, bo o takiej dawce humoru najwyższej jakości ostatnio można tylko pomarzyć!
Po sprawdzeniu w internecie okazało się, że trafiliśmy na Popołudnie Radia Tok Fm", prowadzone przez Mikołaja Lizuta (tak mi wychodzi z ramówki), nie mam jednak pojęcia, kim były zaproszone panie: Dominika Długosz i prof. Ewa Marciniak - domyślam się, że pewnie aktorki albo wykładowczynie jakiejś szkoły dla aktorów. Nie znam też ich głosów, więc, oczywiście, nie jestem w stanie poszczególnych wypowiedzi przypisać konkretnej aktorce. Ogólnie tylko opiszę, o co w tej radiowej homoresce (podkreślam: humoresce na absolutnie najwyższym światowym poziomie!) chodziło. Mianowicie jedna z pań powiedziała, że opozycja nie chce wygrać wyborów, bo akurat teraz jest zły moment na wzięcie odpowiedzialności za los państwa na własne bary. Powtarzam za aktorką - opozycja mogłaby wygrać z PiS, ale celowo tego nie zrobi, choć mogłaby. Mogłaby, tak. Wszak sondaże pokazują poparcie dla PiS na poziomie 46%, a zjednoczonej opozycji dają tych procent aż 48. To znaczy - dodała niechętnie pani - w niektórych sondażach tak się dzieje ... Nie mam pojęcia, skąd w tej pani tyle wiary, że jeśli różne partie opozycyjne będą miały o 1 czy dwa procent więcej niż PiS, to prezydent powierzy misję tworzenia rządu pani Małgosi:) Ja już nie wspominam o panu D’Hondt, który potrafi zdziałać prawdziwe czary, i o jakości sondaży pokazujących przewagę opozycji! Jak daleko trzeba lecieć nad kukułczym gniazdem, by oczami wyobraźni ujrzeć prezydenta Dudę w takiej sytuacji! I proszę mi nie pisać naiwnie o niemożności sformowania rządu mniejszościowego, bo mi te zajady po prostu popękają - po wygranej drugiej kadencji PiS będzie musiało kupić parę porządnych brytanów, by opędzać się od chętnych do przejścia do tej partii :)
W tej chwili najważniejsze jest, według jednej z zaproszonych pań, żeby opozycja przejęła Senat - wtedy będzie mogła blokować złe ustawy PiS (w tym momencie, na szczęście, zareagował prowadzący i wyjaśnił, że to nie do końca tak, bo przecież Sejm zawsze może odrzucić senackie poprawki. No ale jak to? ... - osłupiała jedna z aktorek, najwidoczniej nie dowierzając jakiemuś tam dziennikarzynie. Nawet wówczas, gdy Mikołaj Lizut powtórzył swoje zapewnienie, w głosie pani słychać było powtorny stupor i jakąś taką niezgodę na brutalną rzeczywistość, która rzuca jej kłody pod nogi takich fantastycznych pomysłów ...
I to wszystko - przynajmniej w czasie, gdy ja słuchałam - z całkowitą powagą. Mąż zapewnia, że tak było cały czas: grobowe miny, ponure tony, zero frywolności, ani śladu mrugnięcia okiem do słuchacza! Pełna profeska!
Niniejszym panu Mikołajowi Lizutowi i jego gościom przyznaję honorowy tytuł radiowego Buster Keatona. Należy się jak psu zupa.
Komentarze