kelkeszos kelkeszos
921
BLOG

O homoseksualistach, czyli jak wychować homofoba.

kelkeszos kelkeszos Społeczeństwo Obserwuj notkę 52

Monteskiusz, guru wszystkich specjalistów od praworządności, tak rozpoczynał rozdział VI księgi dwunastej, swojego dzieła " O duchu praw:

" Niech mnie Bóg broni , abym miał pomniejszać odrazę, jaką świat żywi do zbrodni jednako potępionej przez religię, moralność i politykę. Trzebaby ją potępić, choćby tylko za to, iż jednej płci udziela słabości drugiej, i że, po haniebnej młodości, gotuje ohydną starość". 

Cytat z człowieka będącego jednym z ojców założycieli libertyńskiej epoki oświecenia, podstawy wszystkich współczesnych ruchów lewicowych, świadczy o tym, że nawet w najbardziej cywilizowanych krajach, homoseksualiści nie mieli łatwej egzystencji. Ich życie często wisiało na włosku, a upadek mógł sprokurować najzwyklejszy donos służącego. Penalizacja sodomii była powszechna i utrzymywała się w systemach prawnych ( zwłaszcza krajów protestanckich ), aż do współczesności.

Na tym tle Polska, ten zaścianek Europy, wypadała dość osobliwie, bo homoseksualistów nigdy tu nie prześladowano, przynajmniej w sensie uruchamiania przeciwko nim aparatu państwa. Co więcej, nie zachowało się wprawdzie zbyt wiele świadectw o społecznym stosunku do pederastii, ale zdawkowe zapiski, jak choćby te o książętach Zbaraskich, świadczą raczej o pewnej tolerancji dla homoseksualizmu, traktowanego u nas  bardziej jako ułomność, dziwactwo i nieszczęście , niż zbrodnia.

Ten stan rzeczy kojarzy mi się też z dzieciństwem i młodością mojego pokolenia. W ogóle w Polsce kwestie seksualności nie wzbudzały jakichś społecznych emocji, stanowiły naturalny element życia społecznego, ale akurat tak mocno przypisany do sprawy wolności, integralności i godności jednostki, że publiczne dyskutowanie o tych relacjach, po prostu nie należało do dobrego tonu. W każdym zresztą środowisku i w każdej grupie wiekowej.

Przypomnienie gierkowskich czasów mojego dzieciństwa,  uświadamia mi jak mały wpływ na kształtowanie postaw młodych ludzi wywierała szkoła, oficjalna propaganda i państwowe instytucje, a jak wielki ukształtowane przez wieki nieoficjalne struktury społeczne, grupy rówieśnicze, czy wreszcie naturalne, a nie narzucone autorytety. W konsekwencji kwestie płci i seksualności na wczesnych etapach rozwoju nie zajmowały nas w ogóle, a potem, wraz z wiekiem, wchodziły stopniowo i dość łagodnie do sfery naszych zainteresowań i pojęć.

Na początkowych etapach edukacji, światy dziewcząt i chłopców były w zasadzie rozbieżne. Mieliśmy swoje zajęcia, interesy, gry, wolny rynek obrotu wszelkimi skarbami - żołnierzami, resorowcami, komiksami, kapslami, książkami, odznakami wojskowymi, znaczkami, zdawkowymi monetami. Dziewczynek w zasadzie się unikało. Bawić się z nimi nie było w co, chłopak przyłapany z lalką w garści był skończony towarzysko i to działało instynktownie. Poza tym starsze siostry, czy kuzynki potrafiły brutalnie przerywać najlepszą grę czy zabawę, przypominając o konieczności pójścia na religię, a młodsze były jeszcze groźniejsze, bo nie wiadomo skąd dysponowały ogromną wiedzą o tym, kto na tą religię nie dotarł, kto z kim się pobił, dostał lanie od ojca, podpalił śmietnik, wybił szybę w piwnicy etc. etc. Trafiały się "chłopczyce", czasami dopuszczane do męskich spraw, ale nie było mowy, aby ktoś grał z nimi w piłkę. Były od nas ładniejsze i nieskończenie czystsze, podlegały ochronie, trochę na zasadzie Stasia i Nel. Uderzenie dziewczynki zawsze spotykało się z powszechnym potępieniem. No czasami wstrzeliło się koleżance we włosy plastelinową kulkę ze spluwy sporządzonej z wydrążonego czechosłowackiego ołówka, ale to już było ekstremum. 

Ten instynktowny podział objawiał się czasami w dość groteskowych formach. Pamiętam jak Matka kupiła mi krótkie spodenki ze ściągaczem na nogawkach, które uznałem z a "dziewczyńskie" i za nic w świecie nie chciałem w nich wyjść z domu. Zapłakanego zaciągnięto mnie do przedszkola, gdzie spotkałem się z tak samo ryczącymi kolegami, w takich samych spodenkach i też przemocą ciągnionych przez wściekłych rodziców.

Z czasem zainteresowania płcią przeciwną wzrastały, w ostatnich latach podstawówki, w liceum, te światy zaczynały się coraz bardziej przenikać i bez żadnych seksedukatorów, odkrywaliśmy swoją seksualność i podejrzewam, że dla wszystkich są to najsympatyczniejsze wspomnienia z młodości. Ale nadal seks nie przebijał się do głównego nurtu rówieśniczych rozmów. Jako dzieci rozmawialiśmy o sporcie, bohaterach filmowych, zdobywcach kosmosu i tego typu ważnych sprawach. Jako młodzi ludzie filozofowaliśmy, politykowaliśmy, słuchaliśmy muzyki, graliśmy w brydża i szachy, ale unikaliśmy spraw seksualnych. Nie uchodziło - i dobrze.

Wbrew przekonaniom współczesnych intelektualistów byliśmy dość dobrze wyedukowani, przez starszych kolegów, a nawet wiejskie obserwacje cyklu natury, zdawaliśmy sobie zatem sprawę z wagi sfery seksu w życiu człowieka, a przy tym nie obca nam była wiedza o zaburzeniach tej sfery, za jakie nadal uważam homoseksualizm.

Poza dość brutalnymi określeniami typu "pedał", zarezerwowanymi raczej dla chłopców zbyt kurczowo trzymających się maminej spódnicy, nie pamiętam aby homoseksualistów ktoś prześladował. Pewnie czuli dyskomfort, to oczywiste, ale w powszechnym odbiorze byli tylko nieszczęśliwymi i nieszkodliwymi w sumie dziwakami, kojarzonymi raczej ze starszym nobliwym panem, nieco dziwnie wyglądającym i zbyt delikatnym. Podobnie widziała to popkultura, reprezentowana przez Jerzego Gruzę ( przypomnę tu kreacje Pszoniaka czy Łazuki w "Czterdziestolatku", albo Wiesława Michnikowskiego w "Dzięciole" ), Juliusza Machulskiego ( "dwaj męszczyizny w jednym łóżku, musiałem zawiadomić policję" w Vabanku II ). W jednym z odcinków 07 Zgłoś się w rolę wywodzącego się z arystokracji przedwojennego oficera, właściciela szkoły jeździeckiej, wcielił się sam Jurand ze Spychowa, czyli Andrzej Szalawski. Akurat ten odcinek kultowego serialu najlepiej oddaje społeczne odczucia - homoseksualizm to przykra ułomność, a nią dotknięci tworzą swoją nikomu nie wadzącą społeczność żyjącą swoim życiem, traktowaną bez entuzjazmu i przychylności, ale z rezerwą i pewnym odcieniem współczucia. Szerzej znani homoseksualiści, jak Jerzy Waldorff, Bogusław Kaczyński, czy Edmund Fetting budzili nawet dość powszechną sympatię.

Oczywiście każdy heteroseksualny mężczyzna poddany jakimś homoseksualnym zalotom zareagowałby bardzo gwałtownie, bo o czym się często zapomina, to dla każdego faceta najgorsza możliwa obraza, na szczęście takie sytuacje nie były częste, bo ludzie dotknięci pederastią jakoś instynktownie umieli właściwie kierować swoje personalne zainteresowania.

Cały ten ład zaczął się walić po upadku komuny. Nagle okazało się, że postawa moja i ludzi wychowanych w podobny sposób jest jakimś rodzajem fobii. Znam osobiście kilku homoseksualistów, nienachalnych, nie uczestniczących w tych krzykliwych imprezach środowisk LGBT, żyjących po swojemu, oczekujących świętego spokoju i w zamian oferujących to samo, bez obrażania cudzej wiary i przekonań. 

Dlaczego ten ład zburzono? Przecież nie dlatego, że geje i lesbijki nie mają praw powszechnie przysługujących innym obywatelom. Żyją jak chcą, gdzie chcą i z kim chcą. Posiadają wszelkie prawne instrumenty do realizowania swoich wolności osobistych i majątkowych. Jeśli istnieją ograniczenia, to natury biologicznej, jak niemożność posiadania potomstwa, niż prawnej. Na czym więc ma polegać ta ich walka o równość, prowadzona metodami zaprzeczającymi podstawom ładu społecznego, bo zmierzającymi do zlikwidowania wolności słowa i przekonań? 

Niestety konkluzja, może być tylko jedna - są traktowani przedmiotowo. Nie chodzi o ich dobrostan, czy prawa, przez nikogo nie zagrożone. Chodzi o dekonstrukcję ładu cywilizacyjnego opartego w sensie prawnym na monogamicznym małżeństwie. Jeśli to się podważy, to konstrukcja naszej cywilizacji po prostu runie, a chcących ruszać z posad bryłę świata zawsze jest pełno.

Dlatego ktoś wychowany w tradycyjny sposób, zawsze będzie określany mianem homofoba, bo nie zgodzi się na homoseksualne małżeństwa i ich prostą konsekwencje w postaci adopcji dzieci.





kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo