kelkeszos kelkeszos
2292
BLOG

Wojny covidove. Optimi corruptio pessima

kelkeszos kelkeszos Koronawirus Obserwuj temat Obserwuj notkę 148

W przebogatych zasobach naszej kultury i języka mamy wiele okazów z cyklu cudze chwalicie, swego nie znacie, skrzętnie pochowanych w takich zakamarkach, aby nie można z nich było korzystać. Andrzej Maksymilian Fredro, obwołany w swojej epoce "polskim Tacytem", zostawił po sobie taki właśnie klejnocik, jedyne zresztą dziełko napisane przez niego po polsku. "Przysłowia mów potocznych", bo tak się ów zbiorek nazywa, to zestaw maksym i porzekadeł, zebranych przez Fredrę z różnych źródeł, od klasyków, jak Seneka, po ludowe mądrości zdejmowanych z natury włościan.

Mimo upływu z górą 350 lat od publikacji owych powiedzeń, zwanych przez autora przestrogami, da się przy ich pomocy opisać bardzo precyzyjnie sytuację w jakiej się znaleźliśmy, a skorzystanie z takiego przewodnika jest o tyle wskazane, że prowadzi nas wprost do pojęć i zasad podstawowych, zmuszając przy tym do dokładnego zastanowienia się i przemyślenia odkrytych treści.

Kto ciekaw może sobie znaleźć skan pierwodruku na "POLONIE" i się nacieszyć czytaniem tej niezwykłej polszczyzny, a przy tym zadumać  nad prawdziwością obserwacji Rzymian, zawartej w zdaniu "proverbia sunt sapientia populorum". Zaiste, przysłowia są mądrością ludu i musimy je umieć czytać, jak choćby to podane przez Andrzeja Maksymiliana Fredrę:

" Dobry, kiedy się pocznie psować, przejdzie najgorszego. Mówią łacinnicy: optimi corruptio pessima. W najdojrzalszym jabłku najprędzej się robak zalęże".

Po ostatnim , szeroko komentowanym wywiadzie Jarosława Kaczyńskiego, trudno się oprzeć wrażeniu adekwatności owej fredrowskiej obserwacji do tego co stało się z obozem rządzącym i jego przywódcą. Tak jest - największe nieszczęście gdy się degenerują najlepsi. Optimi corruptio pessima - powtórzmy jeszcze raz, nie kojarząc łacińskiego wyrazu "corruptio" z jego spolszczonym pojęciem, bo corruptio ma w języku Rzymian kilka znaczeń, ale najważniejsze z nich to zniszczenie,  rozkład, gnicie. 

Czy to słowa zbyt mocne, dla opisania tego co się stało w naszym kraju w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy? Oczywiście tej wojny jaką obserwujemy, nie da się wyizolować tylko w zakresie jej polskich symptomów. To międzynarodowa plaga, zrzucona i na nas i to jest sytuacja obiektywna. Nie może to jednak zmieniać ogólnej oceny faktów, zadziwiająco tożsamych w obrębie całego demokratycznego świata, bo ostatecznie wszystkie elementy poukładały się wszędzie tak samo, tworząc obraz wojen domowych, w których agresorem są elity przewodzące państwowej i korporacyjnej biurokracji, a napadniętym - zwykli ludzie, owi "populi" i ich świat zwany starą normalnością. Oczywiście na poszczególnych teatrach zmagań przebieg walk różni się w szczegółach, a zajadłość w niszczeniu przeżytych już rzekomo wartości ma inną intensywność, ale zasada jest niezmienna. "Optimi" wystąpili przeciwko maluczkim i z dnia na dzień nikczemnieją, a owa "corruptio" zatacza coraz większe kręgi.

Nie do końca umiemy zidentyfikować tych, którzy realnie nacisnęli guziki i pociągnęli za sznurki, ale doskonale widzimy ich żołnierzy, czy może lepiej użyć tu słowa "żołdaków". I tu wyróżniamy trzy główne zaciężne formacje, działające zadziwiająco zbieżnie i to pomimo nieusuwalnych podobno różnic. Te oczywiście są źródłem paradoksów, bo oto zawzięty zwolennik obozu rządzącego, mający świadomość całej obłudy hasła "cała prawda, całą dobę", akurat na wojnie covidowej przed przekazem znienawidzonej stacji będzie bił łbem w podłogę, jak basza przed sułtanem. Więcej ta stacja na tym właśnie froncie będzie jego zaufanym sojusznikiem, przeciwko wspólnemu wrogowi - czyli ludziom normalnym. A zatem widzimy polityków, pracowników mediów i naukowców, zwłaszcza z zakresu medycyny, idących na zasadzie tysiące rąk, miliony rąk, a serce bije jedno , przeciwko wrażym płaskoziemcom i folirzom, czyli wszystkim wątpiącym. Trzy kolumny, media, politycy , ludzie nauki rozdeptujące normalność. W tym momencie wydawałoby się bezbronną. 

I tu stał się cud oporu. Nie wiem jak to wygląda w szerokim świecie, ale w Polsce zadziałało. Od początku istniało spore grono osób wątpiących w wiarygodność przekazu. Nagłe przeistoczenie się prawie całej klasy politycznej, za której prawdomówność nikt nie dałby złamanego grosza, w obrońców zwykłych ludzi, równie nagła troska mafii profesorsko - ordynatorskiej o dobro pacjentów i nie mniej zdumiewająca jednolitość przekazu medialnego, wszystkich zajadłych minutę wcześniej antagonistów - wzbudziły zrozumiałą nieufność. I się zaczęło. Realna analiza sytuacji dokonywana początkowo przez odizolowanych autorów, nagle zaczęła tworzyć sieć poziomych powiązań, na której można było się oprzeć. Oczywiście parę nazwisk zaświeciło tu wyjątkowo jasnym światłem i chwała im za to, bo śmiem twierdzić, że właśnie dlatego wygrywamy. Z czym? Z ową zaprogramowaną destrukcją, w której większość klasy politycznej, działając ręka w rękę z niemniej skorumpowanymi naukowcami i dawno zdegenerowanymi mediami, chce zdewastować wszelką spójność, pozwalającą nam jeszcze na zakorzenienie w prawdziwych wartościach. Symbolem niech tu będzie ów paskudny oksymoron "dystans społeczny" , powtarzany non stop, po to aby nas radykalnie od siebie rozdzielić. Nie ma żadnego "społecznego dystansu". Jesteśmy razem, albo nas nie ma. I owo "społem" najbardziej przeszkadza tym nas ostrzeliwującym. Ktoś kto nas dzień w dzień straszy śmiercią nie jest naszym przyjacielem, bo zabiera wiarę, nadzieję i w konsekwencji miłość, spychając wszystkich inaczej myślących do kategorii podludzi.

Przekonujemy się na własnej skórze i na własnych niedawnych wybrańcach jak prawdziwe są słowa Andrzeja Maksymiliana Fredry " dobry kiedy się pocznie psować, przejdzie najgorszego". Widzimy ludzi, którym niedawno ufaliśmy, których ceniliśmy jak z dnia na dzień stali się takimi właśnie "dobrymi" ze staropolskiego przysłowia. Niestety zobaczyliśmy też jak nasz stary świat niczym owo najdojrzalsze jabłko, stał się siedliskiem wstrętnych robaków. Ale zobaczyliśmy też jak odwaga ludzka w dążeniu do prawdy i jej głoszeniu, jest w stanie pokonać strach jednych i podłość drugich. Bo teraz gdy linie podziału są jasne, a napastnicy oznaczeni, to doskonale widzimy jaka tu była dysproporcja sił, a jaka skuteczna obrona. 

I na koniec jeszcze raz się odwołam do staropolszczyzny: " wiele jest prawdy w tym starym przysłowiu, lepszy funt złota, niż cetnar ołowiu". I w tamtej "Wojnie Chocimskiej" i w obecnej "covidowej", ta zasada okazała się aktualna. I niech tak zostanie. 


kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości