kelkeszos kelkeszos
3294
BLOG

Budowa dzidy. O bezprawiu i niesprawiedliwości

kelkeszos kelkeszos Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 169

W zamierzchłych czasach moich studiów, gdy na wydziałach prawa krajowych uniwersytetów, jeszcze dość często można było pośród wykładowców spotkać prawnika, pewien wybitny dydaktyk, w formie anegdotycznej przekazywał studentom zasady prawodawstwa. Przy pomocy dzidy. Nie dosłownie oczywiście, ale poprzez wskazanie dwóch całkowicie odmiennych sposobów zdefiniowania tego prostego urządzenia. Dzidę bowiem można opisać jako przedmiot składający się z drzewca i grotu, służący do wyprowadzania pchnięć lub do rzucania  - i to jest definicja zrozumiała, mniej więcej oddająca istotę przedmiotu. Ale można ów opis przedstawić zupełnie inaczej, tak odpowiadając na pytanie jak zbudowana jest dzida i do czego służy, że odpowiedź absolutnie nikomu nie da pojęcia z czym ma do czynienia, generując przy tym wielkie dyskusje i spory, budujące doktrynę dzidy.

Jeśli bowiem budowę tego narzędzia opiszemy następująca: dzida składa się z przeddzidzia dzidy, śróddzidzia dzidy i zadzidzia dzidy, przy czym elementami przeddzidzia dzidy są przeddzidzie przeddzidzia dzidy, śróddzidzie przeddzidzia dzidy i zadzidzie przeddzidzia dzidy, na śróddzidzie dzidy składają się przeddzidzie śróddzidzia dzidy, śróddzidzie śróddzidzia dzidy i zadzidzie śróddzidzia dzidy .....nieskończoność. Dodajmy do tego spór w doktrynie o to, czy do obsługi dzidy wystarczy jedna osoba, czy też raczej jest to broń wymagająca kilku osób do skutecznego uruchomienia i osiągniemy zupełną niemożność określenia czym jest dzida oraz kto i jak ma jej używać.

Co owa definicja dzidy ma wspólnego z państwem i prawem? Otóż wbrew pozorom bardzo wiele. Norma prawna jeśli chce spełniać swoją funkcję musi się opierać na systemowym definiowaniu i wykorzystaniu pojęć tak, aby były one zrozumiałe, akceptowalne i użyteczne. Inaczej nie ma sensu, bo nie organizuje stosunków społecznych. 

Prawo w ujęciu historycznym tworzyło się na dwa sposoby. Pierwszy, aposterioryczny , czyli po naszemu następczy opierał się na systemowej obserwacji naturalnych zachowań społecznych i zamykaniu tych obserwacji w abstrakcyjne normy. To prawo rzymskie i jego tradycja, mniej więcej odpowiadająca pierwszej definicji dzidy. Grot na patyku, czyli opis stanu faktycznego, wytworzonego naturalnie. Drugi , aprioryczny, czyli przedwstępny, to tradycja judaistyczna, na bazie której nie da się stworzyć państwa, co Feliks Koneczny udowodnił w "Cywilizacji Żydowskiej". To jest właśnie definicja dzidy opisująca jej budowę w sposób niemożliwy do zakończenia.

Jak to wygląda w praktyce? Posłużmy się jednoznacznym przykładem:

1. Kto zabija człowieka, podlega karze ....... Tu dodajemy kilka wyłączeń, zwanych kontratypami, jak obrona konieczna, czy stan wyższej konieczności, określamy dolną i górną granicę kary i resztę pozostawiamy sądowi, mającemu za zadanie dostosować jej wymiar do okoliczności czynu. To tradycja rzymska.

2. Kto zabija dwudziestopięcioletniego mężczyznę, młotkiem, po południu, zimą, w jego własnym mieszkaniu , podlega karze 10 lat i 4 dni pozbawienia wolności w więzieniu strzeżonym przez minimum stu strażników, pracujących na trzy zmiany, oddalonym od miejsca popełnienia czynu nie mniej niż sto kilometrów i nie więcej niż 500 kilometrów. To tradycja judaistyczna. Zadzidzie przedzidzia dzidy. Nieograniczona liczba stanów faktycznych, w których osoby ofiary i sprawcy, okoliczności zbrodni, sposób karani - to niemożliwy do opisania kalejdoskop. W tej sytuacji łatwo przy tym o tak zwaną lukę prawną, bo przecież przewidzieć tego wszystkiego się nie da.

Wykorzystanie drugiego sposobu tworzenia prawa, nieuchronnie degeneruje państwo i to we wszystkich obszarach, tworzenia prawa, jego stosowania i sądzenia sporów. Przyjęcie tych pryncypiów regulacji obiektywnie bowiem uniemożliwia stworzenie systemu prawnego, niszcząc po kolei wszystkie jego elementy i rozbijając jakąkolwiek spójność. W efekcie powstaje prawo równoległe, bo procesów społecznych nie da się powstrzymać. Jakie są objawy choroby?

Zwróćmy uwagę na te, łatwo rzucające się w oczy. Atrofia parlamentu jako prawodawcy i atrofia sądownictwa jako władzy mającej rozstrzygać spory i zabezpieczać prawa podmiotowe obywateli. W sferze praktycznej to łatwo zauważalne dysfunkcje państwa. W zasięgu obowiązywania dokładnie tych samych ustaw, jeden inwestor nie może postawić biurowca w miejscu otoczonym innymi biurowcami, a inny buduje ogromny zamek w środku chronionej puszczy. A to tylko jeden z przykładów, wyjątkowo spektakularnie pokazujących komu i dlaczego zależy, aby rozregulować państwo przy pomocy nadmiaru regulacji. To żaden paradoks to logiczne następstwo. Chęć unormowania wszystkiego, przy pomocy szczegółowych norm, przypominających niekończącą się definicję dzidy, prowadzi do zniszczenia państwa i rozbicia wszelkich struktur społecznych, oddając wszystko w ręce niekontrolowanej biurokracji, współcześnie o trzech twarzach - państwowej, samorządowej i korporacyjnej, pozostających ze sobą w symbiozie.

W takich warunkach, bezwzględnego skrępowania każdego naturalnego ruchu społecznego i braku możliwości sądowej ochrony przed biurokratyczną samowolą, państwo przestaje się rozwijać, mimo pozorów żywotności. Bo o nowoczesności nigdy nie decyduje forma, tylko treść. A treścią państwa zawsze powinna być ochrona praw podmiotowych jego obywateli.

Nie ma tu miejsca i czasu na rozwijanie wszystkich wątków i wskazywanie przykładów. Najboleśniejszym jednak symptomem, że jako społeczeństwo przegrywamy jest nie tylko bezalternatywność na scenie politycznej. W zakresie budowania omnipotencji państwa mamy bowiem do wyboru złych i jeszcze gorszych. To co najbardziej smuci, to ogólna zgoda społeczna na taki stan rzeczy, wyrażająca się w postawie - niech państwo coś z tym zrobi, wspartej przez zupełną niechęć do jakiejkolwiek samodzielności myślenia.

Moja ostatnia notka poświęcona była budowie CPK. Nie wypowiadałem się w kwestii sensowności przedsięwzięcia, choć nie ukrywam swojego sentymentu do miejsca i społeczności, które mają przepaść. Wolno mi. Każdy Polak ma moim zdaniem prawo do swoich sentymentów i przywiązania do tradycji i krajobrazu. Zwróciłem tylko uwagę, że ustawa o CPK łamie wszelkie podstawy prawa i sprawiedliwości, wprowadzając wywłaszczenie bez kontroli sądu i definiując odszkodowanie w sposób urągający podstawom dorobku doktryny prawa. Niewiele osób zrozumiało istotę notki, być może była nieczytelna. Czytelne natomiast były komentarze polemiczne, z których jasno wynikało, że większość piszących nie widzi konieczności istnienia sądownictwa administracyjnego, kontrolującego zasadność i poprawność decyzji administracyjnych. Biurokracja ma rządzić bez nadzoru, bo inaczej państwo nie będzie się mogło rozwijać i prowadzić wielkich inwestycji. 

Historia zatoczyła koło. Sądownictwo administracyjne powstało w Polsce powojennej jako trwała zdobycz "karnawału Solidarności" i mimo wszystko stało się już wtedy ważnym elementem obrony obywateli przed urzędnikami, działającymi w przeregulowanym świecie, organizowanym przez niekontrolowaną administrację. Właśnie do niego wracamy.


kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo