echo24 echo24
1168
BLOG

Każdy, - byle nie Duda, bądź Trzaskowski!

echo24 echo24 Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 78

UWAGA! Trudny przekaz, zarówno dla orędowników PiS, jak PO. Ale nie zrażajcie się Państwo już na wejściu, - i na spokojnie przeczytajcie proszę do końca. Dlaczego Was o to proszę? Bo zależy mi na tym, żebyśmy się po wyborach prezydenckich 2020 nie obudzili z ręką w nocniku i tą piosenką na ustach - vide: https://www.youtube.com/watch?v=_s4XutFKCA8 (polecam dźwięk na full i wersję pełnoekranową). Tak! Tak! Ciemno już! Nad Polską noc zapada głucha! - vide:     https://www.youtube.com/watch?v=FqHVgPQh9oU   

Pytacie Państwo, dlaczego tak uważam?

Przede wszystkim z tej przyczyny, że w razie wygranej, żaden z nich nie byłby prezydentem wszystkich Polaków, bo prawda jest taka, że Rafał Trzaskowski byłby prezydentem Platformy Obywatelskiej, szerzej Koalicji Obywatelskiej, - natomiast Andrzej Duda byłby prezydentem Prawa i sprawiedliwości, szerzej Zjednoczonej Prawicy.

A teraz przejdę do szczegółowego uzasadnienia tej tezy.

Od dłuższego czasu zastanawiałem się, dlaczego przez tyle lat na polskiej scenie politycznej nie wykształtowała się żadna nowa jakość polityczna, która położyłaby kres bratobójczej wojnie polsko polskiej między partiami Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska?

I doszedłem do wniosku, iż jest to pokłosie genialnej w swej prostocie komunistycznej sztuczki socjotechnicznej, o czym za chwilę, - polegające na okresowo przemiennym utwierdzaniu, raz jednej, raz drugiej połowy Polaków podzielonych na orędowników PiS-u i Platformy, - w poczuciu awansu społecznego. A mówiąc konkretnie, przemiennym umacnianiu raz jednej, raz drugiej połowy w przeświadczeniu, że jest awangardą narodu, która jest „lepsza” od „gorszej” reszty.

A teraz, celem historycznego uzasadnienia powyższego wniosku przytoczę wybrane fragmenty tego, co napisałem w styczniu 2011 w obszernym eseju pt. „Nabrani przez redaktora” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/271686,nabrani-przez-redaktora ,  pisząc ten tekst jak dziś widzę z błędnym przekonaniem, iż poruszone w nim problemy dotyczą tylko orędowników Platformy Obywatelskiej. 

Oto te fragmenty, cytuję:

„Jak starsi pamiętają, a młodsi niestety już nie, gdyż nie mieli się skąd o tym dowiedzieć, w latach powojennych (lata 40/50) komuniści dokonali bardzo sprytnej socjologicznej sztuczki. Z zacofanej i zabiedzonej prowincji przerzucono wtedy do miast rzesze prostych i niewykształconych ludzi. W miastach, zazwyczaj w pobliżu zakładów przemysłowych, pobudowano dla nich nowe dzielnice, a w nich bloki, które im się zdały pałacami. Potem im umożliwiono zrobienie zaocznej matury, co oni uznali za awans społeczny. To ci właśnie ludzie, z grubsza okrzesani w hotelach robotniczych i temu podobnych ośrodkach krzewienia kultury masowej, przepoczwarzyli się z czasem w coś w rodzaju „przyzakładowych wierchuszek”. Słowem ni pies, ni wydra, albo, jak kto woli bezideowy twór bez rodowodu (…).

W następnym pokoleniu (lata 60/70), ich dzieci pokończyły już częściowo studia tworząc grupę „nowej inteligencji”. Tu skłaniałbym się ku zastąpieniu terminu „nowa inteligencja” określeniem „klasa ludzi wykształconych w pierwszym pokoleniu”.
Po upadku komuny wydawało się przez moment, że nastąpi odrodzenie prawdziwych polskich elit, ale proces ten skutecznie storpedowali zbałamuceni przez Adama Michnika wnukowie tych, których w latach 40/50 przesiedlono do miast. W tym przypadku, ten materiał ludzki został wykorzystany, trzeba przyznać sprytnie przez rzeczonego redaktora Gazety Wyborczej. Mechanizm był identyczny jak w okresie powojennym, czyli utwierdzenie ludzi w poczuciu społecznego awansu.

O ile sztuczka z „awansem społecznym prim” (tata 40/50) polegała na utwierdzeniu prostych i niewykształconych ludzi w przekonaniu, że przynależą do lepszej od reszty społeczeństwa awangardy władzy ludowej, to trik z „awansem społecznym bis” (po upadku komuny) polegał na utwierdzeniu ich już z grubsza okrzesanych i lepiej wykształconych wnuków w poczuciu, iż przynależą do grupy światlejszych i bardziej od reszty społeczeństwa postępowych elit III RP.

 W pierwszym przypadku wykorzystano ciemnotę i niedouczenie, w drugim próżność, pychę i kompleksy ludzi, których na swój prywatny użytek nazywam „intelektualnie nowobogackimi”.

Bezsprzecznie sprytny redaktor Gazety Wyborczej doskonale znał odbierającą rozum magiczną moc utwierdzenia „nowobogackiego inteligenta” w przekonaniu o przynależności do krajowej elity. Pan redaktor Michnik wiedział, że jak takiemu powie, że przynależy do crême de la crême III Rzeczypospolitej, to on nie dość, że w to głęboko uwierzy, to jeszcze będzie owego społecznego awansu (bis) bezkrytycznie bronił do ostatniej kropli krwi. Więcej, w obawie przed utratą nowego statusu wyróżniającego go ponad resztę „ciemnego” społeczeństwa, taki delikwent zrobi dosłownie wszystko, byle się świat nie dowiedział, co sobą reprezentuje naprawdę. I tu moim zdaniem leży tajemnica irracjonalnie wysokich notowań obecnie rządzącej partii, popieranej w znakomitej większości przez takich właśnie ludzi. Popierających bezkrytycznie, w obawie, że ewentualny upadek tej partii grozi weryfikacją elit, co dla nich oznaczałoby możliwość utraty ich awansu społecznego (bis).

Jednakże, choć budowniczych III RP tworzą w większości przypadków kulturalni i całkiem nieźle wykształceni ludzie, trzeba ich przekonać, iż stanowią grupę inteligencji szeregowej, której daleko do krajowych elit. Więcej, trzeba ich przekonać, że utrata bądź rezygnacja z ich nieuprawnionego statusu (przynależności do elity) to nie żadna klęska, ale wręcz przeciwnie, powrót na sprawiedliwie im przynależny szczebel w hierarchii społecznej. Że jeśli się z tym pogodzą, staną się bardziej autentyczni, a co za tym idzie bardziej wiarygodni. Że nie będą się musieli już bać o utratę nienależnego statusu. Że nie będą już musieli brnąć w zaparte. No i co najważniejsze, będzie im wtedy łatwiej się porozumieć z resztą społeczeństwa, że staną się znowu częścią narodowej wspólnoty….”, koniec cytatu.

Zdradzę Państwu, iż ten tekst zauważył wtenczas Jarosław Kaczyński, o czym mnie poinformował listem urzędowym, w którym odniósł się do poszczególnych akapitów mojego eseju.

Dlaczego ten tekst przypomniałem?

Bo jak pokazało życie, ten tekst będący moją krytyką ówczesnych budowniczych III RP, w zasadzie bez żadnych zmian można odnieść do dzisiejszych budowniczych IV RP.

Bo gdy patrzę, jaką ciemnotę wciskają do głowy zagorzałym miłośnikom Platformy Obywatelskiej (Koalicji Obywatelskiej) podszczuwacze z antypisowskiej telewizji TVN24, ale także, gdy widzę, jakimi bzdetami i z jak dziecinną łatwością karmi sympatyków PiS-u (Zjednoczonej Prawicy) nie mniej zakłamana TVP Info i rządowa TVP1, - odnoszę nieodparte wrażenie, iż mieszkam w kraju, który media należące raz do jednych raz do drugich zamieniły w jeden wielki dom wariatów, a moja ojczyzna weszła już w ostatnie stadium paranoidalnej schizofrenii zrodzonej z maniakalnej nienawiści platformersów do pisowców, - i odwrotnie.

Powiem więcej. PiS i Platforma po prostu muszą ze sobą nieustannie wojować, gdyż ostateczna wygrana jednej z tych partii byłaby jednoznaczna z jej śmiercią polityczną, - gdyż ci definitywni zwycięzcy nie mieliby, na kogo winy zwalać i mamić ludzi, jacy źli są ci drudzy, którzy w każdej chwili mogą powrócić do władzy, - a jeszcze do tego na polską scenę polityczną mogłaby się nie daj Boże wedrzeć jakaś nowa jakość polityczna.

Więc dla zmyły, żeby obywatele myśleli, iż jesteśmy krajem demokratycznym, praworządnym i sprawiedliwym, obie te „wojujące ze sobą” partiokracje co kilka lat spektakularnie wymieniają się władzą w systemie wahadłowym. Po każdej takiej zmianie warty, ciemny lud, raz pisowski, raz platformerski, - przez jakiś czas żyje w złudnym przeświadczeniu, że teraz już na zawsze będzie dobrze i uczciwie, a winni dostaną za swoje. A, gdy po jakimś czasie okazuje się, iż znowu jest jak było, zaś nikomu włos nie spadł z głowy, - następuje kolejna zmiana warty. Tak. Tak. Niech mi ktoś wskaże, choć jeden przypadek, że jakiś polityk PiS-u, bądź Platformy został w jakikolwiek sposób ukarany po takiej zmianie warty.

Obecnie jesteśmy w okresie, kiedy po wyborach 2015, rolę Gazety Wyborczej przejęła Gazeta Polska i internetowy portal „wPolityce”, - zaś jak obecnie słucham wypowiedzi niektórych działaczy PiS-u, że tylko oni mają monopol na prawdziwą polskość, bo to oni raz na zawsze Polskę zdekomunizują, - a jednocześnie widzę ilu byłych prominentnych pezetpeerowców piastuje w Prawie i Sprawiedliwości ważne funkcje partyjno-państwowe, zaś twarzą pisowskiej reformy sądowniczej zrobiono (Sic!) byłego funkcyjnego pezetpeerowskiego prokuratora, to  nie mogę się opędzić od myśli, że to nie tylko Donald Tusk, lecz także Jarosław Kaczyński „odgapił” od powojennych komunistów, niezawodny trick polegający na utwierdzeniu tym razem „ludu pisowskiego” w przeświadczeniu awansu społecznego, co w tym przypadku skutkuje utwierdzaniem się „ortodoksyjnych pisowców” w przekonaniu, że PiS będzie rządził zawsze, co z kolei  objawia się coraz bardziej butnym mniemaniem rzeczonych, iż są „lepszymi Polakami", którzy mają jedynie słuszną receptę na bezpieczną i dostatnią Polskę. 

Sęk wszakże w tym, że choć napędzane siłą bezwładności pisowsko peowskie wojenne perpetuum mobile pracuje nadal, - to Polska znajdująca się w stanie permanentnej wojny Polaków z Polakami wciąż buksuje w miejscu w pogoni za Europą pierwszej prędkości. Dlaczego? Bo żadna władza nie może być silna i na dłuższy dystans sprawnie rządzić państwem mając za sobą jedynie połowę obywateli.

I tak, od kilku dekad, co jakiś czas w trybie wahadłowym PiS i PO wymieniają się władzą, - zaś ja nie mam już wątpliwości, iż właśnie o to chodzi.

A tak naprawdę, jedni są warci drugich, gdyż jednym i drugim chodzi wyłącznie o władzę i dostęp do konfitur, a w okresach ich rządów, jedni i drudzy deptali polityczny obyczaj. W dążeniu do partyjnej hegemonii nie mieli poczucia wstydu. Wprowadzali prawo dżungli. Kto był silniejszy, ten był lepszy. Cham chama chamem poganiał. Wszystkie chwyty były dozwolone. Byle tylko rządzić! Zagarnąć jak najwięcej stanowisk! Obsadzić przyczółki i usunąć niewygodnych. 

I tak, gdy Platforma Obywatelska w czasie swoich rządów w okresie 2007 – 2015 doszczętnie się skompromitowała i zrobiła z państwa "ch…j, d…pę i kamieni kupę", nastąpiła kolejna zmiana warty, - i jesienią 2015 PiS przejął pałeczkę.

I co było dalej.

Blisko pięć lat rządów Jarosława Kaczyńskiego pokazuje, że PiS zdążył już skompromitować Polskę do tego stopnia, łamiąc konstytucję i parlamentarny obyczaj, że odwraca się od nas Europa i cały cywilizowany Świat i PiS już długo nie pociągnie.

A więc szykuje się kolejna zmiana warty, - i znowu Platforma Obywatelska (Koalicja Obywatelska) przygotowuje się do przejęcia od PiS-u pałeczki.

Otóż uważam, że tak dalej być nie może i to już ostatni dzwonek żeby raz na zawsze przerwać ten wyniszczający Rzeczpospolitą chocholi taniec wymieniających się władzą partii Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska. – i postawić na jakąś całkowicie nową jakość polityczną.

Zbliżają się wybory prezydenckie i właśnie nadarza się okazja by obywatele zrobili pierwszy krok w kierunku uwolnienia Polski z krępujących Jej ruchy kajdan wahadłowego PO-PIS-u, - i w zbliżających się wyborach prezydenckich wybrali prezydenta niezależnego, gdyż tylko taka głowa państwa będzie w stanie być rzeczywiście prezydentem wszystkich Polaków, - a docelowo pojednać Polaków skłócanych ze sobą od lat przez partie Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska.

I trzeba sobie powiedzieć odważnie i otwarcie, że zarówno Andrzej Duda, jak Rafał Trzaskowski będą zawsze prezydentami jedynie połowy Polaków, żaden z nich nie będzie w stanie sprawnie i efektywnie pełnić roli prezydenta mając za sobą jedynie połowę obywateli. Bo Duda już pokazał, że nigdy się nie odpępowi od PiS-u, a Trzaskowski nie ma najmniejszych szans na odpępowienie się od PO. Koniec. Kropka.

A więc, jak napisałem w tytule notki:

                                                                    „Każdy, - byle nie Duda, bądź Trzaskowski!”.

Polska jak kania dżdżu potrzebuje prezydenta niezależnego od układów politycznych.  Silnego, potrafiącego samodzielnie myśleć oraz podejmować mądre i odważne decyzje w chwilach ważnych dla naszego państwa. A do tego jeszcze posiadającego charyzmę, przyjazny wszystkim obywatelom sposób bycia i magnetyczną osobowość, która pozytywnie wpływa na innych, poprawia im samopoczucie, poszerza wyobraźnię, a co najważniejsze budzi ochotę do życia i działania.

Polska potrzebuje prezydenta, który przywróci wszystkim Polakom wiarę, iż rzeczywiście mają wpływ na losy naszej Ojczyzny, - wolnej od podziałów i plemiennej nienawiści.

Bez tego nigdy nie ruszymy do przodu, i będziemy w nieskończoność dreptać w miejscu z tą kultową piosenką na ustach - https://www.youtube.com/watch?v=nrIPxlFzDi0. .

Przemyślcie Państwo na spokojnie to, co napisałem i nie mówcie proszę, że znów jątrzę, - bo ja naprawdę chcę dobrze dla Polski.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka