WIELKI PRZEGRANY
WIELKI PRZEGRANY
echo24 echo24
1138
BLOG

Już w styczniu 2020 napisałem, że się to tak skończy dla Jarosława Kaczyńskiego

echo24 echo24 PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 36
Zmierzch mitu o niezniszczalności Jarosława Kaczyńskiego

Oprawa muzyczna: https://www.youtube.com/watch?v=RB5oJ1w7X7k (polecam dźwięk na full i wersję pełnoekranową)

A teraz do rzeczy.

Portal internetowy Onet, vide: https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/stan-po-burzy-wojna-totalna-wewnatrz-pis/t72px69,79cfc278 informuje:

Stan po Burzy". W PiS wojna totalna: Duda próbuje ograć Kaczyńskiego, Ziobro pluje na Dudę, Morawiecki warczy na Macierewicza, a Kurski chce zniszczyć Morawieckiego.
Prezes Jarosław Kaczyński już nie panuje nad sytuacją w PiS. Skłócony z Kaczyńskim prezydent Andrzej Duda rzuca wyzwanie prezesowi, bo uważa, że Kaczyński obrał szaleńczy kierunek swej polityki względem Unii Europejskiej. Duda zgłasza projekt zmian w Sądzie Najwyższym, który na pierwszy rzut oka jest nielogiczny i bałamutny, ale ma jeden cel: przekonanie Brukseli, że powinna przystąpić do wypłaty środków pomocowych dla Polski. W tej chwili pieniądze te — ponad 50 mld euro — są blokowane ze względu na upór Kaczyńskiego i zagrzewającego go do boju Zbigniewa Ziobrę, którzy nie chcą zlikwidować Izby Dyscyplinarnej, działającej w Sądzie Najwyższym. Unia uważa, że to polityczny sąd do tępienia sędziów krytycznych wobec światłej myśli państwowej duetu Kaczyński&Ziobro. Duda dostał poparcie nie tylko Brukseli, ale także od demokratycznych władz USA, które nie przepadają za Kaczyńskim. Jednocześnie prezydent — do te pory marginalizowany — wszedł w krąg międzynarodowych przywódców, którzy biorą udział w konsultacjach dotyczących agresywnych planów Rosji wobec Ukrainy. Ba, z Dudą spotkali się prezydent Francji i kanclerz Niemiec — szczytu Trójkąta Weimarskiego nie było od 6 lat, bo Berlin i Paryż podchodziły krytycznie do światłej myśli państwowej duetu Kaczyński&Ziobro. Taka wolta Dudy nie mogła ujść płazem — ludzie Ziobry zaatakowali sądowe projekty prezydenta, a najbardziej krewki europoseł Patryk Jaki — doktor nauk więziennych — wprost stwierdził, że Duda to "zdrajca" i żałuje, iż na niego głosował. Dudę wspiera coraz bardziej osamotniony premier. Dla Mateusza Morawieckiego przyjęcie sądowego projektu prezydenta to szansa na wypłatę środków UE — bez tych miliardów sytuacja rządu jest coraz trudniejsza. Nad Morawieckim, zwłaszcza wobec fiaska Polskiego Ładu, zbierają się czarne chmury. Głowami za Polski Ład zapłacili jego ludzie z kierownictwa Ministerstwa Finansów, a i on sam znalazł się na celowniku. Nienawidzący Morawieckiego szef TVP Jacek Kurski po raz pierwszy zaczął w swych programach wprost atakować premiera — wcześniej ważył się jedynie uderzać w ludzi Morawieckiego, choćby robiąc z nich sponsorów prostytucji. Kurski czuje, że może sobie pozwolić na niszczenie Morawieckiego — a to znaczy, że albo ma przyzwolenie Kaczyńskiego, albo już naprawdę nad niczym Kaczyński nie panuje…

Mój komentarz:

To, co się obecnie dzieje z partią Jarosława Kaczyńskiego przewidziałem już w styczniu 2020 w notce pt. „WIELKI PRZEGRANY ”, - vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/1014719,wielki-przegrany , w której tak pisałem, cytuję:

Paradoksalnie, Jarosław Kaczyński najsilniejszy był wtedy, kiedy Polską zarządzała Platforma Obywatelska oraz jej butni politycy i politrucy. Wtenczas siłą „małego rycerza” Jarosława była walka oko za oko ząb za ząb dziennikarskimi wygami: Olejnik, Kolendą-Zaleską, Lisem, Żakowskim, Wołkiem, Szostkiewiczem, Paradowską, Kuczyńskim… Jego waleczność objawiała się wtedy w boju polemicznym z lizusami z tytułami profesora: Kuźniarem, Markowskim, Krzemińskim, Czapińskim, Śpiewakiem, Nałęczem…Jego fighterski charakter uwidaczniał się także w politycznej bijatyce z wojownikami Platformy: Tuskiem, Palikotem, Niesiołowskim, Nowakiem, Sikorskim, Grupińskim, Olszewskim... To był prawdziwy Kaczyński, pełen żaru i chęci do walki, który raz tylko się zachwiał, jak na niego spadła seria brudnych ciosów w splot słoneczny od tandemu do mokrej roboty Miller – Anodina. Gazeta Wyborcza wybijała wtenczas tłustą czcionką nagłówki: „Już nigdy nie wróci na deski ”. „Kaczyński na zawsze skończony ”.  A ten znienawidzony przez post-komunistów „kurdupel z wiecznie rozwiązaną sznurówką ” odradzał się każdorazowo jak Feniks z popiołów w pełni gotowy do walki. To wtedy zrodziło się porywające lud pisowski hasło: „Ja-ros-ław! Pol-skę zbaw! ”.

Wówczas wielu Polakom się zdało, iż narodził nowy Piłsudski, albo jak mówią słowa kolędy: „zbawiciel i polskiej duszy pocieszyciel ”, a ów mit konsekwentnie wszczepiali w polskie mózgi purpuraci skupieni wokół toruńskiego redemptorysty.

Dlaczego mit?

Bo, jak pokazało życie, niezniszczalność naczelnika Jarosława wynikała nie tyle z jego „boskiej strony mocy”, co ze słabości rządzącej wtenczas „Platformy Obywatelskiej”, która tak się rozdokazywała, iż zaczęła zwijać państwo, - a jesienią 2015 zdegustowani renegacją Platformy Polacy powierzyli władzę Prawu i Sprawiedliwości, na domiar złego z przewagą sejmową.

Dlaczego na domiar złego?

Bo ta przewaga sejmowa Prawa i Sprawiedliwości odebrała Jarosławowi Kaczyńskiemu zdolność racjonalnego postrzegania rzeczywistości do tego stopnia, iż w walce o polskie dusze postawił nierozważnie na dwie zgubne dla niego karty.

Pierwszą z nich był nie do końca zrównoważony polski Robespierre niejaki Antoni Macierewicz, który tragedię smoleńską rozegrał w możliwie najgorszy sposób, gdyż wraz ze swoją dyletancką Komisją Smoleńską tę narodową apokalipsę doszczętnie ośmieszył, zaś nieodpowiedzialną amatorszczyznę tej Komisji dostrzegli nawet najzagorzalsi pisowscy ortodoksi. Na domiar złego Jarosław Kaczyński dał się panu Antoniemu wpuścić w tragifarsę coraz bardziej żałosnych miesięcznic smoleńskich. A kiedy Jarosław się zorientował, iż te miesięcznice zaczynają przypominać demonstracje Aborygenów australijskich i zakończył te siupy, - było już za późno, bo od PiS-u odwróciła się pierwsza fala Polaków racjonalnie myślących.

Drugą feralną kartą pana Prezesa był polski Rasputin vel Butapren, czyli bawiący się Polakami i Polską, w każdym calu anty-medialny i strusiowato nielotny prześmiewca i satyr marszałek profesor Terlecki, który swą bezczelną butą skutecznie od PiS-u odstraszył resztę rozsądnie myślących Polaków, stając się pośmiewiskiem kręgów dziennikarskich.

A jakby jeszcze tego było mało, pan Jarosław nie miał odwagi sprzeciwić się gusłom abpa Jędraszewskiego o „tęczowej zarazie ”, a także szatańskim bluźnierstwom lokalnych proboszczów, że: „dzieci z in vitro nie mają duszy ”, co oburzyło do żywego nawet najtwardszy pisowski elektorat. O tym, co wygadywał ksiądz profesor Oko nawet nie wspominam, bo się wstydzę.

Przysłowiową „kropkę nad i” postawiło uświadomienie sobie przez pana Prezesa, że koalicyjnemu ministrowi Ziobrze za wysoko nie podskoczy, zaś namaszczony przez niego Prezydent też mu się nie udał, bo gdzie się ruszył to wpadka.

Miałem tedy nadzieję, że Jarosław Kaczyński pójdzie po rozum do głowy i się z ustawy kagańcowej wycofa.

Lecz nic z tego. Spanikowany Jarosław zrezygnował z inteligencji i postawił na dyktaturę proletariatu, który uwiódł wizją „wielkiej Polski będącej sercem Europy ”, - i na modłę nie najlepiej się kojarzącej pieśni „tomorrow belongs to me ” począł lud pisowski kusić, dopieszczać, kokietować, schlebiać mu i stawiać go wyżej od gorszej reszty utwierdzając go jednocześnie w przekonaniu, iż tylko ów lud stanowi prawdziwą polską elitę patriotyczną. Gorzej. Pod wpływem krakowskiego zgrywusa o ksywie Butapren pan Prezes tak się rozbrykał, iż zamachnął się na Sąd Najwyższy, - wepchnąwszy uprzednio do Trybunału Konstytucyjnego pod osłoną nocy prokuratora stanu wojennego i pezetpeerowskiego kacyka Stanisława Piotrowicza.

Dlaczego to zrobił?

Moim zdaniem był to gest bezsilnej desperacji człowieka o wodzowskich aspiracjach, do którego dotarło, że przegrał walkę o pisowską Polskę, bo Bruksela i polscy sędziowie nie odpuszczą. Innego wytłumaczenia tego karkołomnie irracjonalnego wybryku nie widzę. Tak postępują tylko ludzie nieumiejący przegrywać. I Kaczyński się pogubił.

Dlaczego tak myślę?

Bo obserwuję Jarosława Kaczyńskiego od lat i być może się mylę, lecz ostatnio z jego zmęczonej twarzy i słabnącego tembru głosu wnoszę, że kiedyś niezniszczalny Jarosław utracił bezpowrotnie niegdysiejszy power i już nie wierzy własnym słowom mówiąc, że: "PiS sobie ze wszystkim sam poradzi, - z zamachem na naszą suwerenność włącznie ". Tak. Tak. Życie pokazało, że siłą Jarosława Kaczyńskiego jest wojna, a nie pokój. A patrząc na jego posępne oblicze przypomniał mi się film pt. „Samotność długodystansowca”, opowiadający o zakompleksiałym chłopcu, który z chęci zemsty na dyrektorze swojej szkoły przegrywa celowo międzyszkolny wyścig.

I to mnie bardzo niepokoi, gdyż widać już gołym okiem, że przegrany Kaczyński idzie na czołowe zderzenie z demokratyczną Polską i Europą na zasadzie po mnie choćby potop…”, - koniec cytatu ze stycznia 2020r.

A bezkrytyczni miłośnicy PiS, jak mantrę powtarzali w komentarzach dodawanych do moich notek, że moje prognozy odnośnie przyszłości partii Jarosława Kaczyńskiego nigdy się nie sprawdzą.

A jednak się sprawdziły.

No, to jak kochani? Głupio Wam chociaż trochę?  

Krzysztof Pasierbiewicz (emerytowany nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)

Zobacz galerię zdjęć:

Bez komentarza
Bez komentarza
echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (36)

Inne tematy w dziale Polityka