echo24 echo24
1397
BLOG

„My chcemy Boga w Książce, w Szkole…”

echo24 echo24 Edukacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 61

 W dniu w dniu 2 czerwca 1979 na ówczesnym Placu Zwycięstwa, dziś Piłsudskiego Jan Paweł II powiedział Polakom: „Wołam, ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja, Jan Paweł II, papież. Wołam z całej głębi tego Tysiąclecia, wołam w przeddzień Święta Zesłania, wołam wraz z wami wszystkimi: Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!.."  - vide: https://www.youtube.com/watch?v=fU02v-3TSFw

Po tych słowach polskiego papieża setki tysięcy zebranych na placu Polaków, którym Ojciec Święty ducha do walki o wolność dodał odśpiewało spontanicznie polską pieśń religijną „My chcemy Boga!”, (niestety nie udało mi się znaleźć zapisu filmowego, ale może Internauci pomogą), ja zaś myślałem wtedy, że mi serce pęknie ze wzruszenia, gdyż sobie przypomniałem coś, – o czym teraz pragnę opowiedzieć polskim uczniom przy okazji rozpoczynającego się roku szkolnego.

Otóż, we wczesnych latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy w kraju szalał stalinowski terror chodziłem do podstawówki przy ul. Konfederackiej na krakowskich Dębnikach mieszczącej się opodal kościoła pod wezwaniem św. Stanisława Kostki, gdzie przystępowałem do Pierwszej Komunii i tam również byłem bierzmowany. W tym kościele młody kapłan Karol Wojtyła odprawił dnia 3 listopada 1946 roku swoją Mszę św. Prymicyjną i w tejże Świątyni jest także obraz Matki Boskiej, przed którym „wymodlił sobie i ugruntował swoje powołanie kapłańskie”. O tej parafii w dniu 17 sierpnia 2002 Jan Paweł II mówił także nawiązując do bestialstwa hitlerowców wobec polskich księży patriotów, cytuję: 

"Czasy te wspominam w sposób bardzo osobisty. Jestem przekonany, że do powołania kapłańskiego, do którego doszedłem właśnie w tym czasie i tu, w tej parafii, przyczyniły się modlitwy moich braci i moich sióstr i tych moich ówczesnych duszpasterzy, którzy za życie chrześcijańskie każdego parafianina, a zwłaszcza każdego młodego parafianina - wtedy należałem tutaj do młodzieży - płacili nie tylko dobrym słowem, nie tylko szlachetnym przykładem swojego życia, ale także ofiarą i krwią."

Przed naszą podstawówką był sąsiadujący z kościołem wielki podworzec, na którym każdego dnia przed lekcjami mieliśmy poranne apele rozpoczynające się od obowiązkowego odśpiewania przez uczniów komunistycznej pieśni pt. „Naprzód młodzieży świata”, a dyrektorka szkoły baczyła pilnie, czy wszyscy śpiewają. Potem następowały wyróżnienia uczniów, którzy wykonali najlepsze gazetki ścienne o Józefie Stalinie, Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich i Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. A na koniec komunistyczni politrucy wygłaszali doktrynerskie pogadanki okolicznościowe. Tak bestialsko i metodycznie kaleczono wówczas młode polskie mózgi.

Nie zdołano jednak zabić naszej polskiej duszy.

Bo pamiętam, iż każdego roku w maju, śpiewając rano pod czujnym okiem pani dyrektorki napisany przez sowieckiego doktrynera Nowikowa lewacki Hymn Światowej Federacji Młodzieży Demokratycznej cała nasza klasa myślami była już przy wieczornych Nabożeństwach Majowych odprawianych przed stojącym opodal kościołem, gdzie mieliśmy lekcje religii, którą w tamtych czasach komuniści wyrzucili z polskiej szkoły. Tam uwielbiany przez nas ksiądz Socha, prócz religii, uczył nas także miłości do Polski. I do śmierci nie zapomnę, jak z epidiaskopu, który wtenczas zdawał nam się cudem techniki wyświetlał nam na ścianie przemiennie obrazki przedstawiające ukrzyżowanego Chrystusa i polskie godło z białym orłem bez korony, z której odarli go komuniści, tłumacząc nam, kto i w jakim celu to zrobił. Boże! Jak On pięknie mówił o Polsce! Ile w nim było miłości do Ojczyzny. Ile miał w sobie pasji! Ile mu się chciało! Ten przezacny człowiek o gorącym sercu i pięknym umyśle na zawsze ubogacił nasze dusze etosem najdroższych Polakom wartości.

Od tamtego czasu upłynęło grubo ponad pół wieku. Słów lewackiego hymnu już od dawna nie pamiętam, lecz to, co mówił nam ks. Socha wryło mi się w duszę, - na zawsze. Nasz ukochany katecheta każdego roku w maju chodził z nami na wieczorne nabożeństwa, które nazywaliśmy „majówkami”. Tam, na zakończenie śpiewaliśmy pieśń, której słów do śmierci nie zapomnę: „My Chcemy Boga Panno Święta o Usłysz naszych Wołań Głos (…) My Chcemy Boga w Książce, w Szkole (…) Niech Boga wielbi Chrobry, Lech…”. A gromkie echo tej patriotycznej pieśni niosło się w tamtych ponurych czasach od kościoła do kościoła, od miasta do miasta, od wsi do wsi, od szkoły do szkoły i cała Polska odważnie śpiewała nie bacząc na sowiecki terror i wszechobecnych ubeków, którzy nie mieli odwagi stawić czoła ludziom wierzącym w Boga. Od tamtego czasu pieśń "My chcemy Boga" ma dla mnie znaczenie równie ważne, co Mazurek Dąbrowskiego.

Więc życząc dzieciakom wszystkiego, co najlepsze w nowym roku szkolnym mam także prośbę do uczciwych nauczycieli, także tych, którzy niekoniecznie sympatyzują z obecną władzą, by w okolicznościowych przemówieniach mieli odwagę sprawiedliwie, bez świętoszkowatości i  zbytniego bogoojczyźnianego zadęcia, zwyczajnie, po ludzku, choćby jednym zadaniem napomknąć swym uczniom o tej hymnicznej pieśni, która torowała Polakom drogę do wolności.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezawisły bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)

Post Scriptum

Lektura komentarzy skłoniła mnie do zachęcenia Państwa do lektury moich notek pt. "Piąta rocznica pontyfikatu papieża Franciszka. I co?" - vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/851761,piata-rocznica-pontyfikatu-papieza-franciszka-i-co    oraz   "Czemu purpuraci milczą w sprawie Światowych Dni Młodzieży?" - vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/767642,milczenie-nie-zawsze-jest-zlotem  , gdyż jak widzę, niektórzy z komentatorów odebrali mnie błędnie, jako bigota i bezkrytycznego katolickiego fundamentalistę. Moim zdaniem dzisiejszy polski Kościół to już nie ten, o którym traktuje notka, a droga, którą obecnie podąża nie słuchając nauk papieża Franciszka w dalszej perspektywie prowadzi do pustych kościołów.

Post Post Scriptum

Zdjęcie uczniów mojej klasy ze szkoły podstawowej stojących na schodach dębnickiego kościoła im. Stanisława Kostki w Krakowie, którym zilustrowałem notkę, wykonał w roku 1952 uwielbiany przez nas katecheta ks. Socha. Autor notki – pierwszy z lewej w dolnym rzędzie. Zamieszczam tę fotkę, gdyż wiem, że każdy Polak ma w swoim domu podobne zdjęcie. I jeszcze jedno sobie przypomniałem. Ks. Socha grywał z nami w piłkę na szkolnym podworcu i to on pierwszy zauważył piłkarski talent naszego szkolnego kolegi Roberta Gadochy, który po latach okazał się czołowym napastnikiem słynnej jedenastki Kazimierza Górskiego i podczas Mundialu 1974 zagrał we wszystkich 7 meczach, przyczyniając się znacząco do wywalczenia przez biało-czerwonych 3. miejsca na świecie.  Gadocha nie strzelił wtedy gola, ale większość pozycji bramkowych wypracował - vide: https://www.youtube.com/watch?v=AOSR9Y4yQrI




echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo