Oto, co mentalnie łączy elity akademickie z arystokracją polskiego Kościoła Katolickiego? (Rys. Józef Wieczorek)
Oto, co mentalnie łączy elity akademickie z arystokracją polskiego Kościoła Katolickiego? (Rys. Józef Wieczorek)
echo24 echo24
1403
BLOG

Co mentalnie łączy elity akademickie z arystokracją polskiego KK

echo24 echo24 Edukacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 58

Motto: Użyteczny idiota, to osoba, która kierując się własnymi poglądami i szlachetnymi intencjami, działa nieświadomie na rzecz czyichś interesów politycznych
(Wielki Słownik Języka Polskiego)

W dniu 13 maja 2013 na zorganizowanej przez krakowski oddział Akademickiego Klubu Obywatelskiego (AKO) im Lecha Kaczyńskiego Drugiej Konferencji Naukowej nt. PRAWDA JEST NAJWAŻNIEJSZA wygłosiłem referat pt. „Sanacja moralno-etyczna środowiska akademickiego warunkiem sine qua non dla powodzenia reformy szkolnictwa wyższego”.

Działo się to w Sali Łuczniczej Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego „SOKÓŁ”, nota bene tej samej, w której w zeszłą sobotę Jarosław Kaczyński spotkał się z Akademickim Klubem Obywatelskim im. Lecha Kaczyńskiego.

Oto zapis filmowy rzeczonego referatu, w którym mówiłem o tym, co jest pokazane schematycznie na rysunku ilustrującym notkę:

https://www.youtube.com/watch?v=7aXbax964Vo 

Jak można zauważyć na filmie, mój referat obnażający bez ogródek zachowawcze postawy polskiego środowiska akademickiego spotkał się z marsowo milczącą konsternacją prezydium oraz zebranych na sali elit profesorskich. 

A wiecie Państwo, dlaczego tak właśnie przyjęto ten referat?

Bo siła sprawcza elit profesorskich na polu sanacji moralno-etycznej środowiska akademickiego jest mniej więcej taka sama, jak wola naszych purpuratów oczyszczenia z pedofilii polskiego Kościoła.

Od czasu gdy wygłosiłem rzeczony referat upłynęło 6 lat i w poruszonej w referacie sprawie w środowisku akademickim nie zmieniło się nic, bądź prawie, między innymi dlatego, że min. Gowin tak reformuje szkolnictwo wyższe, żeby było tak, jak było. I z tej właśnie przyczyny, choć byłem zaproszony, - na sobotnim spotkaniu w krakowskim „SOKOLE” nie byłem obecny. O mojej nieobecności zdecydowało również to, że z czasem życie pokazało, że krakowskie, powtarzam krakowskie AKO stało się organizacją fasadową, - zaś ja z zasady nie firmuję działań pozorowanych i nie uczestniczę w okolicznościowych inscenizacjach. Takie zasady wyniosłem z domu i od ich przestrzegania nigdy nie odstąpię. Punktem krytycznym, kiedy się upewniłem, że jestem uważany za użytecznego idiotę, była ponad godzinna laudacja nowego przewodniczącego, który stawiał poprzednikowi ołtarz w sposób tak boleśnie kaleczący inteligencję słuchacza, - iż musiałem tej obłudzie powiedzieć basta!

@@@@@

A tu tekst rzeczonego referatu:

Sanacja moralno etyczna środowiska akademickiego warunkiem sine qua non
powodzenia reformy szkolnictwa wyższego

Niedawno obchodziliśmy trzecią rocznicę pochówku na Wawelu Prezydenta Rzeczpospolitej profesora Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki Marii. Profesor Lech Kaczyński dążył między innymi do przywrócenia właściwej funkcji etosu akademickiego. W tym kontekście moje wystąpienie będzie niestandardowe, gdyż zamiast wygłoszenia stereotypowego referatu przypomnę Państwu trzy znamienne zdarzenia związane z tematem naszej konferencji, a wnioski jak mniemam, nasuną się Państwu same.
--------
ZDARZENIE PIERWSZE
Wciąż mam w pamięci, jak po ogłoszeniu stanu wojennego 13 grudnia roku 1981, moja Alma Matris Akademia Górniczo Hutnicza w Krakowie, jako jedna z trzech polskich uczelni przeprowadziła strajk czynny, co było niekwestionowanym aktem odwagi.   
Jednakże, już wtedy dało się zauważyć, że na tę odwagę zdobyła się jedynie znikoma część populacji akademickiej. Bowiem na poprzedzającym strajk zebraniu członków „Solidarności”,  za strajkiem głosowali jednomyślnie wszyscy, a więc ponad dwa tysiące osób, zaś na strajku stawiły się trzy setki z niewielkim okładem. Reszcie rozchorowały się dzieci, pomarły teściowe, bądź dopadł ich niespodziewany atak woreczka żółciowego.
Ale tych, którym wtedy zabrakło odwagi by wziąć udział w strajku należy zrozumieć, bo za to wtenczas straszono więzieniem, bądź bardzo poważnymi represjami.

Niestety po latach, jak zobaczyłem co się stało z etosem, o który walczyliśmy wtedy, przekonałem się o czymś znacznie gorszym. Bowiem życie mi pokazało, że w tym samym czasie, kiedy jedni strajkowali i bili się z ZOMO o wolność pod Arką w nowej Hucie narażając życie, inni w zaciszu swoich gabinetów naukowych tworzyli na sępa podwaliny zabójczego dla nauki systemu szkolnictwa wyższego Trzeciej Rzeczpospolitej, czego efekty widać dzisiaj jak na dłoni.  
----------
ZDARZENIE DRUGIE
Już w wolnej Polsce, gdy na nas spadła jak grom z jasnego nieba katastrofa smoleńska, w dniu 16 kwietnia 2010, w kolegiacie św. Anny w Krakowie odbyła się akademicka msza żałobna za ofiary tej apokaliptycznej tragedii. Uznałem, że skoro będą tam moi studenci, moim obowiązkiem jest być razem z nimi.
Studenci przybyli tak tłumnie, że żakowska brać nie mieściła się nie tylko w kościele, ale i na Plantach. Niestety, nauczycieli akademickich, również tych o poglądach prawicowych, można było policzyć na palcach. Dosłownie kilkanaście osób. Nigdy się tak nie wstydziłem za środowisko akademickie, jak wtedy u Świętej Anny.
Ale być może naiwnie wciąż wierzę, że wielu profesorów i asystentów chciało tam być. Lecz nie przyszli ze strachu, gdyż się dali zaszczuć terrorowi poprawności politycznej, jako że trwała już dyskusja o planowanym pochówku pary prezydenckiej na Wawelu.
Po mszy przeszliśmy z kościoła pod Collegium Novum Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie studenci w hołdzie poległym na służbie śp. prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, pierwszej damie i towarzyszącym im urzędnikom państwowym złożyli na skwerku symboliczny wieniec, ułożywszy jednocześnie krzyż z palących się zniczy. Odmówiono w zadumie modlitwę i dzień się zakończył.
Następnego dnia rano spotkałem się z moim przyjacielem z Poznania, którego córka studiowała na UJ-cie prawo. Zaproponowałem byśmy poszli pod Collegium Novum zapalić lampki w hołdzie oddanym ofiarom tragicznej katastrofy. Chciałem się przyjacielowi pochwalić postawą krakowskiego środowiska.
Był piękny, pogodny poranek. Ze zniczami w dłoniach doszliśmy na miejsce. Niestety, po ułożonym ze zniczy krzyżu nie było śladu. Ktoś, pod osłoną nocy, skwapliwie sprzątnął palące się znicze. I znów okropnie się zawstydziłem za tych, którzy skrycie wydali dyspozycje by krzyż zniknął, zanim na uczelnię przybędą studenci.
------------
I ZDARZENIE TRZECIE:
Pierwszego października roku ubiegłego wziąłem udział w pikiecie protestacyjnej przeciwko zapaści polskiego szkolnictwa wyższego, ustawionej przed Auditorium Maximum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, gdzie miała się odbyć uroczysta inauguracja roku akademickiego z udziałem premiera Tuska i elit krakowskich uczonych.
  Przy głównym wejściu ustawiło się nas kilkadziesiąt osób z transparentami. Staliśmy spokojnie oczekując na akademicki pochód.
 
Aż w końcu pochód nadszedł w sile kilku setek krakowskich uczonych. Przechodzili o dwa metry od nas. Nie mogli więc nie zauważyć wielkich transparentów z hasłami broniącymi ich przecież interesu. Niestety żaden, powtarzam żaden z uczestników dostojnej parady nie odważył się choćby zerknąć w naszą stronę, uśmiechnąć, bądź ręką pokiwać w geście wspierającym nasz protest. Kroczyli potulnie patrząc w ziemię lub przed siebie niewidzącymi oczami. I znowu przyszło mi się rumienić ze wstydu za elitę krakowskich uczelni.
Czego się bali panie i panowie rektorzy, dziekani i profesorowie udając, że nie widzą naszej demonstracji??? Przecież nie represji, bo żyjemy już w wolnym kraju. No to powiem na głos to, co jak dotąd uchodziło za wstydliwe tabu. Ci uczeni bali się sprzeniewierzyć trendom salonu Trzeciej Rzeczpospolitej.
------------------
I czas już najwyższy powiedzieć, że te trzy zdarzenia, o których wspomniałem łączy niezmieniająca się od lat bojaźliwie, bądź interesownie zachowawcza postawa w obawie o grant, awans bądź stołek. Jak widać  wciąż stanowisko, pieniądz, birety i togi dyscyplinują - nawet w wolnym kraju.
A dlaczego się tak dzieje? I znowu czas najwyższy by głośno powiedzieć, że wielu naszych akademików zatraciło niestety umiejętność samodzielnego myślenia. Przykro mi o tym mówić, ale w środowisku uczelnianym, w którym spędziłem kilkadziesiąt lat, wciąż jeszcze gros koleżanek i kolegów, nie wyłączając kadry profesorskiej, do godziny jedenastej przed południem nie ma własnego zdania. A dlaczego? Bo około dziesiątej kupują w uczelnianych kioskach Gazetę Wyborczą. I dopiero po przełknięciu odpowiednio spreparowanej papki obwieszczającej o aktualnie obowiązujących w „eleganckim towarzystwie” trendach, powtarzają bezrozumnie podsunięte im sprytnie opinie. Tak, tak, trzeba otwarcie powiedzieć, że sprytnie sterowana bezmyślność zagościła na dobre na polskich uczelniach.
Oczywiście w środowisku naukowym są odważni i prawomyślni ludzie. Niestety, mimo upływu czasu i odzyskanej wolności,  ludzie ci wciąż stanowią znakomitą mniejszość. Reszta zaś biernie patrząc na to, co się dzieje daje przyzwolenie postępującej zapaści polskiego szkolnictwa wyższego.
Nasuwa się więc pytanie jak temu złu zaradzić. No cóż, od czegoś trzeba zacząć. Otóż uważam, że rolą nauczycieli akademickich, a szczególnie tych działających w Akademickich Klubach Obywatelskich im. profesora Lecha Kaczyńskiego jest odkłamanie wylansowanego ostatnimi laty stereotypu myślowego, że „lewactwo to cnota, a patriotyzm to obciach”. Uważam to za jedno z najważniejszych obecnie wyzwań dla uczciwych akademików złączonych w trosce o dobro ojczyzny.
I choć cieszy rosnąca liczba członków AKO, jest nas wciąż za mało. Ale to nieprawda, że ludzie nie chcą działać w Akademickich Klubach Obywatelskich. Chcieliby, ale wciąż się lękają jawnie opowiedzieć po konkretnej stronie i chowając głowy w piasek starają się nie narazić ani jednym, ani drugim. I takie właśnie zachowania nauczycieli akademickich są moim zdaniem głównym hamulcem reformy szkolnictwa wyższego. Bo sprawy natury technicznej i finansowej, wbrew temu, co się powszechnie sądzi, są sprawą drugoplanową.
Dlatego ludziom nauki trzeba przywrócić wywodzącą się z etosu „Solidarności”, a zabitą w czasie stanu wojennego cywilną odwagę głoszenia i walczenia o prawdę. I trzeba raz na zawsze zapomnieć o dumnej zasadzie nie zniżania się do poziomu przeciwnika, bo w ten sposób zostawiamy drugiej stronie monopol na bezkarność i jedynie słuszne racje. Samą dumą i honorem nigdy nie wygramy.
Trzeba więc zacząć konsekwentnie demaskować miałkość ideową zakodowanych podstępnie w mózgach milionów Polaków toksycznych sloganów, że: patriota to oszołom; historia to zawracanie głowy; duma narodowa to ksenofobia i tak dalej i tak dalej. Bo najwyższa już pora by środowisko naukowe otrzeźwiało po zachłyśnięciu się upadkiem komuny i wejściem Polski do Europy.
Trzeba  reanimować wartości właściwe etosowi wspólnoty akademickiej, którego podstawą jest, jak pisała pani profesor  Ewa Chmielecka: „prawda i dążenie ku niej w badaniach, wytrwałość i odwaga jej głoszenia w nauczaniu, jej przenoszenie w sferę publiczną przez rezultaty badań i kształcenia oraz zaangażowanie środowiska w problemy moralne swych czasów”.
Trzeba więc zacząć odważnie mówić i pisać prawdę o tym, jak bardzo zdemoralizowano polskie środowisko naukowe. I trzeba to mówić ze zdecydowaną pewnością siebie i poczuciem racji, ale nie wyższości. Jak ognia unikać tonu kombatancko mentorskiego, a także stronić od tonów smutnych i martyrologicznych, bo młodzi biorą to za słabość. Musimy używać częściej języka zrozumiałego dla młodego pokolenia, również tego, który nas drażni. Trudno. Taki jest wymóg chwili. Szkody naprawimy później.
I trzeba głosić prawdę dzień po dniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku. Tylko w taki sposób będzie można wdrożyć w życie program naprawy Rzeczypospolitej, który powinien być czymś w rodzaju moralnej dezynsekcji. Bo naukę polską trzeba raz na zawsze zdekomunizować, co pozwoli ostatecznie zerwać ze zgubnymi nawykami z czasu kiedy uczelniami zarządzali sekretarze Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.  
No i rzecz najważniejsza. Polskie Środowisko akademickie musi raz na zawsze zerwać z ugruntowanymi za komuny praktykami kumoterskiego „układu zamkniętego” działającego na zasadzie: Ty pochwalisz bądź obgadasz kogo trzeba, przedstawisz korzystnie sprawę na senacie bądź radzie wydziału, zaopiniujesz jak należy wniosek, napiszesz recenzję, a w rewanżu my ci ułatwimy awans naukowy, zrobimy przewodniczącym stosownego komitetu, pomożemy wygrać przetarg, a jak będzie trzeba załatwimy lukratywny grant, nagrodę, bądź zlecenie i tak ustawimy komisję żebyś dostał nagrodę ministra, wydał książkę i tak dalej.
Kończąc chciałbym zaakcentować, że ludzie nauki polskiej muszą przestać się bać własnego cienia. Muszą się nauczyć mówić na głos to, co myślą. Muszą sobie uświadomić, że praca nauczyciela akademickiego jest rodzajem posłannictwa. I dlatego nasi uczeni muszą więcej myśleć o sprawowanej misji niż o własnych partykularnych interesach.
I jeszcze jedna bardzo ważna sprawa. Na uczelniach trzeba dopuścić do stanowisk decyzyjnych więcej ludzi młodych, którzy już nie pamiętają nie tylko czasów komuny, lecz także okresu po okrągłym stole, gdyż ludzie od nich starsi są zainfekowani komuną i nie mającą końca wojną polsko polską.
Kończąc jeszcze raz przypomnę, iż moim zdaniem gruntowna sanacja postaw moralno etycznych ludzi środowiska akademickiego jest warunkiem sine qua non by sprawy nauki polskiej ruszyły do przodu. Bez spełnienia tego warunku nie zreformujemy nigdy polskiego szkolnictwa wyższego
.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)

Post Scriptum

Oczekuję niecierpliwie komentarza Internauty piszącego pod nickiem @Lesnodorski, który w komentarzu do mojej wczorajszej notki - vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/957174,chcialbym-zeby-w-przyszla-niedziele-byl-remis , zadał mi następujące pytanie: "Proszę zdradzić dlaczego nie był Pan na krakowskim spotkaniu z Panem Jaro, które odbyło sie w AKO im. Lecha Kaczyńskiego. A tak liczyłem na Pana.
Dostał Pan zasłużenie wilczy bilet? Czy może miał Pan zwykłą gaciówę i zabrakło Panu odwagi?

Czytaj także: K. Pasierbiewicz (2016) "KRAJ RAD" - https://www.salon24.pl/u/salonowcy/730720,kraj-rad

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo