Piotr Zaremba Polska Press
Piotr Zaremba Polska Press
echo24 echo24
1033
BLOG

"Trudno o gorszą prognozę"

echo24 echo24 PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 58

Na portalu internetowym POLSKA – vide: https://polskatimes.pl/piotr-zaremba-trudno-o-gorsza-prognoze/ar/c1-14454625?fbclid=IwAR0xejX8dqKJuQ8T72jxWY-1INexsMI2rfYZ_9IBML6PRqS-jFkUh5ukEwg Piotr Zaremba pisze, cytuję:

TRUDNO O GORSZĄ PROGNOZĘ

Wyjaśnimy, zbadamy, poczekajmy - deklarują czołowi politycy PiS, odnosząc się do zarzutów stawianych Marianowi Banasiowi, prezesowi Najwyższej Izby Kontroli. Głos zdążył zabrać prezes partii Jarosław Kaczyński. Obwieścił, że w jego obozie nie ma świętych krów. Ale też wytknął opozycji, że nie reagowała na oskarżenia, także prokuratorskie, wobec poprzedniego prezesa NIK Krzysztofa Kwiatkowskiego.

Można by odpowiedzieć, że sam PiS nie atakował mocno Kwiatkowskiego. Najwyraźniej uznając, że taki sparaliżowany swoją niejasną procesową rolą szef kontrolnej instytucji jest dla władzy wygodny. Ale zasadnicze pytanie brzmi, czy rzeczywiście w sprawie Banasia trzeba czekać na wielomiesięczne ustalenia CBA. Choćby po to, aby wydać moralny werdykt.

Przecież cała Polska widziała, jak człowiek obwieszony dresiarskimi łańcuchami, szef hotelu na godziny, dzwonił do urzędnika, wtedy szefa Krajowej Administracji Skarbowej, jak skarżył mu się na napastliwość telewizji TVN. Mówił do niego per „ty”, był wyraźnie zaprzyjaźniony. Banaś zaprzeczał początkowo, jakby wiedział, co dzieje się w jego kamienicy. Potem nieco zmienił tę kategoryczną wersję.

Przecież wystarczył rzut oka na zarządzającego hotelem, aby pojąć naturę tego biznesu. Polityk go znał. I tyle. Koniec kropka. Reszta to rozwinięcie tematu, w tym pytania o nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych Banasia, nie mówiąc o okolicznościach nabycia kamienicy, co stało się już tematem rozlicznych memów.

Czy polityka można osądzać po jego znajomych, albo po ludziach, z którymi wchodzi w interesy. Całkiem niedawno PiS twierdził - zresztą słusznie - że można ich osądzać nawet po samym języku rozmów przy stole. Jestem ciekaw, jakim językiem rozmawiał Marian Banaś z krakowskim „biznesmenem”. A kiedy mowa o szefie potężnej instytucji kontrolnej, sprawa robi się jeszcze mniej ciekawa - i myślę tu nie o NIK, gdzie nasz bohater znalazł się przed chwilą, a o skarbówce.

I nie ma tu zasadniczego znaczenia, czy złamano prawo, czy nie. Samo ryzyko wycieku informacji ze szczególnie wrażliwej instytucji do ludzi z półświatka, jest wystarczającym powodem, aby kogoś takiego zdyskwalifikować. Raz na zawsze. Pytanie, co na ten temat wiedziały służby, podobno pilnujące także „swoich”, nasuwa się także.

Wiem, że to paradoks, bo przecież Banaś to współtwórca pisowskiego cudu: walki z VAT-owskimi mafiami. Za to należy mu się pewnie medal. A za ujawnione koneksje natychmiastowa dymisja. Nie twierdzę, że Kaczyński, czy zachwycony urzędnikiem, od lat zresztą związanym z PiS, premier Morawiecki, wiedzieli o tym zagrożeniu. Ale po pierwsze, fakt że nie wiedzieli, świadczy o tym, że nadal mamy państwo z dykty. Po drugie, po raz kolejny rozstajemy się z tezą, że ludzie prawicy na stanowiskach to jakaś nowa, wyższa moralnie jakość.

Ja sobie nie przypominam wielu ujawnionych publicznie przypadków polityków zblatowanych z półświatkiem, czy światkiem przestępczym. Kilku ich było, najbardziej pamiętanym jest zamordowany AWS-owski minister sportu Jacek Dębski. Podobnie zresztą skończył ważny polityk SLD Ireneusz Sekuła. Ich tajemnice poznawaliśmy, i to w małych fragmentach, dopiero w związku z dramatycznym finałem. Tu związki może są i bardziej płytkie, za to wiedza podsunięta całej Polsce pod nos.

Rozumiem problem prawno-polityczny. Banasia nie sposób szybko zdymisjonować. Trzeba by go zmusić do rezygnacji albo odwołać w sejmowym głosowaniu, co byłoby dla partii rządzącej i ubiegającej się o dalsze rządy, upokorzeniem, przyznaniem się do błędnej polityki kadrowej. Nie jest to aż tak trudne, jak w przypadku prezesa NBP Adama Glapińskiego (przy okazji afery KNF), ale bardzo kłopotliwe. Stąd gra na zwłokę. Chociaż używanie skompromitowanego Banasia do przeprowadzenia zmian kadrowych w NIK (dymisje zastępców) to coś więcej niż zwlekanie. To urąga wszelkim standardom.

Najgorszym morałem będzie ten, jeśli PiS przeczeka ten kryzys, wygra wybory (co w świetle sondaży jest mocno prawdopodobne) i Banasia pozostawi. Tolerując człowieka z takimi uwikłaniami w centrum kontroli nad wszystkim: administracją, życiem gospodarczym, finansami państwa. Nie wiem, czy tak się stanie. Ale mam niewielkie zaufanie do państwowotwórczego zmysłu obecnej politycznej elity (poprzedniej skądinąd też).

Kolejne afery działają u schyłku kampanii, w której powiedziano już w sensie merytorycznym chyba wszystko, trochę jak film „Polityka” Patryka Vegi. Ludzie przyglądają się, kiwają głowami, przytakują, że „oni tacy są”, i gotowi są na tych ONYCH głosować. To z jednej strony wyraz uznania dla niektórych prostych zabiegów PiS. I nie wszystko jest tu sztuczką, ułudą. Walka o szczelność budżetu, prowadzona przez tegoż Banasia, to także coś więcej.

A zarazem trudno sobie wyobrazić gorszą prognozę na przyszłość. Mamy do czynienia z instytucjonalizacją złych obyczajów, tolerancją wobec demoralizacji na samych szczytach. Teflon pokrywający prawicę, przez lata krzyczącą o układach i złych obyczajach, to wyjątkowo paradoksalna pointa…”, - koniec cytatu.

Mój komentarz:

Podpisuję się pod każdym słowem tego złowróżbnego eseju. I właśnie, dlatego postanowiłem upowszechnić złowróżbny esej Piotra Zaremby. Bo z mediów rządowych ludzie się o nim nie dowiedzą. W tym właśnie między innymi upatruję niebagatelną siłę mediów społecznościowych, z blogosferą  włącznie.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)

Post Scriptum
Drodzy Goście mojego blogu! Od jakiegoś czasu postanowiłem komentować tylko wpisy Internautów rozumiejących przekaz moich notek i merytorycznie odnoszących się do zawartych w nich treści. Nie znaczy to wszakże, iż nie będę odpowiadał na komentarze krytyczne. Otóż będę, ale pod warunkiem, że będą to komentarze zdroworozsądkowe i napisane w kulturalnej formie, bez napastliwej agresji, a także niezawierające wulgaryzmów, inwektyw i bezzasadnych pomówień. Nie będę tedy już odpowiadał na prostackie zaczepki, zaś komentarze hejterskie, obraźliwe, pretensjonalnie namolne i niedorzeczne, a także niezwiązane z tematem notki, - będę kwitował milczeniem, bądź odnośnikiem do niniejszego post scriptum. Niech sobie ich Autorzy piszą…, ale na Berdyczów. Nie chcę broń Boże nikogo urazić, bądź zlekceważyć, ale mam już swoje lata i szkoda mi zdrowia na przekomarzanie się z ludźmi złej woli, którym z jakichś powodów zależy tylko i wyłącznie na tym, żeby mi dołożyć, oszkalować, zemścić się za coś, bądź przyłapać na kompletnie nieistotnych drobnostkach. Zostawiam sobie wszakże margines możliwości sprostowywania „w kwestii formalnej” komentarzy ewidentnie kłamliwych, fałszywie oszczerczych, bądź insynuujących fakty niezgodne z rzeczywistością. Zastrzegam sobie także prawo blokowania natarczywie namolnych komentatorów. Licząc na okazanie mi zrozumienia pozdrawiam Państwa serdecznie, Krzysztof Pasierbiewicz (Echo24)

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka