Wyciekły dziś do prasy ciekawe smaczki o rodzinie Cameronów.
Dwa miesiące temu rodzinka z przyjaciółmi odbyła popołudniowy, niedzielny rajd po pubach w hrabstwie Buckinghamshire, rajd odbył się na dwa auta z dziećmi i ochroniarzami. Takie włóczegi po pubach z dziećmi to w Anglii prawie norma. Cameronowie z rezydencji Chequers /oficjalna wiejska rezydencja premiera/ udali się do karczmy "Pod pługiem", gdzie zabawili nie za długo, między małżonkami musiało dojść do sprzeczki ponieważ do Chequers wrócili różnymi samochodami.
U mnie, jeśli juz pójdziemy w tango, jest podobnie, bardzo często żona wraca taksówką a ja jeszcze zostaję.
W domu Cameronowie stwierdzili, że owszem jest z nimi 6-letni Artur oraz 2-letnia Florence/ poczęta we Florencji,dlatego takie imię/. Ja powinienem mieć na imię Elbląg. Brakowało 8-letniej Nancy, która w tym czasie włóczyła się pomiędzy stolikami w pubie "Pod pługiem", na szczęście przytomny Mr Cameron chwycił za telefon zadzwonił do landlorda i dziecko szczęśliwie wróciło do domu.
Żaden z ochroniarzy nie został pociągnięty do odpowiedzialności bo i po co wciągać ich w rodzinne kłótnie. Wczoraj wieczorem małżeństwo Cameronów wzięło całkowitą odpowiedzialność za incydent.
Rzecznik Downing Street odrzucił sugestie prasy, że premier był wcięty.
"Mr Cameron is a very busy man but he always tries to live as normal a life as possible with his family"
Pytany jak często premier bywa w pubach odpowiedziałU
-Okazjonalnie
To dokładnie tak jak ja, ja wolę po polsku w ogródku i przy grillu, dokładnie tak jak zaleca nasz premier, dzięki temu dzieci mi się jeszcze nie pogubiły.
Inne tematy w dziale Polityka