Siukum Balala Siukum Balala
851
BLOG

Pani RR-K, notka wspomnieniowa ( 2 )

Siukum Balala Siukum Balala Polityka Obserwuj notkę 50

Kiedy skończyłem czytać biografię Babbage'a zacząłem zastanawiać się jak wyglądałoby nasze życie, gdyby era elektryczności nigdy nie nastąpiła i wszyscy posługiwalibyśmy się komputerami napędzanymi maszynami parowymi. W muzeum pary widziałem niewielkie, zgrabne maszyny parowe, niewiele większe niż silnik elektryczny, więc mogłem sobie taki komputer wyobrazić. Wyobraziłem sobie również, że laptopy byłyby napędzane w ten sam sposób co maszyna do szycia  " Singer " Pomysł na snucie takich alternatywnych wizji świata nie jest ani nowy ani tym bardziej mój autorski. W roku 1990 wydano bowiem powieść SF  autorstwa Williama Gibsona i Bruce'a Sterlinga zatytułowaną " Maszyna różnicowa " opowiadającą o wiktoriańskim świecie rządzonym przez komputery Babbage'a. Ja wyobraziłem sobie światek mi bliższy, czyli światek Salonu24. Wyobraziłem sobie naszą byłą koleżankę panią Renatę korzystająca z komputera na parę. Młodszym czytelnikom, blogerom i komentatorom przypomnę jedynie, że nie pisząca już na Salonie24 pani Renata była autorką nieliczonej ilości prognoz i scenariuszy politycznych dla Polski, z Donaldem Tuskiem w roli głównej. Scenariuszy i prognoz, które nigdy się nie sprawdziły. Ale czy ktoś twierdzi, że polska literatura nie potrzebuje autorów  political fiction ? Wyobraziłem sobie, że pani Renata idzie w swoich różowych bamboszach z pomponem do piwnicy, przynosi dwie węglarki węgla i pali pod komputerem. Dziś będzie pisać notkę  o Jakubie Szeli. Pani Renata jest znajomą  premiera i ma specjalny deputat węgla z kopalni " Bobrek " o wartości energetycznej 28 megadżuli / kilogram. Kto zna się cokolwiek na węglu ten wie, że na takim węglu komputer pani Reni musi chodzić jak współczesny komputer wyposażony w czterordzeniowy procesor. Kiedy gwizdek komputera przeciągle gwizdnął dając znak, że jest gotowy do pracy, pani Renia wyciągnęła zza szafy cienką perforowaną deskę, w deskę było wbite - na oko - około 1000 gwoździ. To archiwum notek. Napis na desce informował, że deska jest własnością intelektualną  Janke Software Corporation i stanowi oprogramowanie do obsługi portalu Salon24.pl. Pani Renia wsunęła deskę w szczelinę wersalki, w której mieściła się jednostka centralna, komputer zamruczał i na ekranie ukazały sie równe rzędy zer i jedynek. Dorzuciła do kompa trzy szufelki węgla z kopalni " Bobrek " i rozpoczęła wprowadzanie danych. Po kwadransie notka o Jakubie Szeli była gotowa. Teraz pozostało jedynie przesunięcie do przodu czerwonej dźwigni z napisem " Enter " Podwójny gwizdek z Warszawy oznaczał umieszczenie notki pani Renaty na SG. Po chwili pod notką  zaczynają  pojawiać się pierwsi komentatorzy. Rusza dyskusja o Jakubie Szeli, zawsze tak jest kiedy pani Renia wrzuca notkę o swoim ulubionym bohaterze, a kiedy chce podkręcić emocje dodatkowo pisze notkę o niejakim Wilhelmie Świątkowskim, prokuratorze z Odessy, stryju Jakuba Szeli. Tym razem wystarczył jeden bohater. Dyskusja pod notką zaczyna nabierać rumieńców. Coraz więcej blogerów, komentatorów i zwykłych czytelników schodzi do piwnicy, przynosi węgiel i pali pod swoimi kompami. Pojawia sie coraz więcej najrozmaitszych komentarzy. Nocne Polaków rozmowy właśnie się rozpoczęły. Panie Renata jest w swoim żywiole, dyskutuje zawzięcie, czasem przyszarżuje, czasem kogoś zgani, innym razem przestraszy. Komputery jeden po drugim, jak Polska długa i szeroka zaczynają włączać się do krajowej sieci internetowej. Wszystkie bez wyjątku komputery krakowskie kibicują pani Renacie, inne trochę mniej. Do dyskusji - wspierając panią Renię - włącza się nawet Józek Moneta. Niestety pracuje na komputerze  starej generacji, z ogromną jednostką napędową stojącą w ogrodzie, napęd przekazywany jest poprzez wał z przegubami Cardana. Redakcja robi bokami i nie stać jej na zakup nowego kompa dla Józka. Taki komp to spory kłopot, zakładanie uszanki i gumofilców, aby dosypać węgla to niewygoda, szczególnie zimą. Temperatura za oknem spada i w kompie Józka z trzaskiem pęka przegub Cardana. Od tego momentu każdy wchodzący na profil Józka będzie widział napis 404. Pani Renata zostaje sama, jednak radzi sobie jak zwykle nad wyraz udanie. Dyskusja robi się coraz gorętsza, ok. północy jest już ponad 3500 odsłon, 420 komentarzy i  374 komentarzy usuniętych + 28 banów. Kraj zasnuła ciemna, gęsta chmura dymu z komputerów. Protokół z Kioto jeszcze nie obowiązywał. Do dymów z pieców, dymów przemysłowych, doszły dymy z notki pani Renaty. Gdyby nie środek nocy astronomowie mogliby pomyśleć, że to zaćmienie Słońca, którego nie przewidzieli, a to tylko zwykła notka na Salonie 24. Tak jest zawsze, bo jak powiedział szef tego portalu pani Renia pisze krwiście... i to też prawda. Czasem pod notką czuć zapach nie tylko stacji  krwiodawstwa i sali operacyjnej, ale bywało, że i zapach miejskiej rzeźni. Działo się i nikogo notki pani Reni obojętnym nie zostawiały. W tym samym czasie od strony Zakopanego, saniami powożonymi przez górala Sabałę wraca do Krakowa dr Sowiniec, wykładowca filozofii miejscowego uniwersytetu. Spędził jak zwykle tydzień w Zakopanem zjeżdżając na bilbordzie z Gubałówki. Nie wiem jak to się nazywa ? wiecie o co chodzi. Mieszkający w Krakowie od urodzenia dr Sowiniec z powodu dusznej atmosfery miasta spowodowanej dymami i wiecznym smogiem, cierpi na przewlekły bronchit. Dodatkowo przeziębił się solidnie na tym bilbordzie. Nie czuje się najlepiej, ma jednak nadzieję, że herbatka z aronii  przygotowana przez służącą Marcysię z Bronowic postawi go jak zwykle na nogi.
- Daleko jeszcze - pyta ochrypłym głosem górala Sabałę 
- A będzie panocku jesce tsy pacieze - odpowiada Sabała głosem jak dzwon. 
Po trzech pacierzach sanie dotarły do kamienicy zamieszkiwanej przez dr Sowińca. Krótkie rozliczenie i Sabała - dzwoniąc dzwonkami - popędził do Zakopca po kolejnych turystów, kiedy ten człowiek śpi ? Doktor tymczasem, kaszląc głośno, zameldował się w przedpokoju z bilbordem pod pachą. Uśmiech na twarzy służącej Marcysi z Bronowic natychmiast zdmuchnął troskę o pana doktora, który niestety tym razem spóźnił się o 4 godziny. To z powodu zasp, była właśnie zima stulecia, XIX stulecia. Herbatka z aronii podziałała jak zwykle nadzwyczajnie. Doktor przeszedł do sypialni, położył się do łóżka i zasnął snem sprawiedliwym. Marcysia po otworzeniu okna w sypialni  również zasnęła. Marcysia zasnęła w służbówce, a doktor w swojej sypialni. Sorry, ale mamy wiek XIX i to w Krakowie, inna konfiguracja była  niemożliwa. To nie rodzina Dulskich. O godzinie drugiej nad ranem pod notką pani Reni jest już 6234 odsłony, krajowa sieć internetowa jest bliska zapaści, odpowiedzialni za łącza dwoją się i troją, bo wiedzą jaką wagę do notek przywiązuje pan premier... i wtedy wydarzyła sie rzecz, która nieomal zakończyłaby się tragedią. W podkrakowskiej wsi Mogiła, w hucie im. cesarza Leopolda rozpoczyna się spust surówki. Dla porządku przypomnę, że Lenin ma dopiero 12 lat i nosi czapkę bez daszka. Huta we wsi Mogiła nie mogła, więc mieć innego patrona. Od strony Niepołomic zaczyna wiać porywisty, wschodni wiatr. Wyziewy hutnicze, dymy i pyły pędzą w stronę Plant łącząc się z dymami komputerów salonowych blogerów, komentatorów i czytelników. Stopień zadymienia Krakowa jest bliski stanu klęski żywiołowej. Dymy wdzieraja się przez - niezbyt tym razem roztropnie - otwarte okno, do sypialni doktora. Rozpoczyna się atak bronchitu, atak o takim natężeniu jakiego doktor nigdy nie doświadczył. Nie budząc służącej doktor wybiega na ulicę, aby zaczerpnąć świeżego powietrza tuż przy gruncie. Przy gruncie sytuacja nie wygląda lepiej, notka i huta w Mogile sprawiła, że w cesarsko - królewskim Krakowie nie było czym oddychać. Szczęściem w nieszczęściu obok kamienicy dr Sowińca przejeżdża dorożkarz Jan Kaczara, dorożką z numerem 13. Niebyłby Kaczara Kaczarą gdyby nie strzelił jakiegoś wierszyka

 

Widzę doktorku 
żeś nie w humorku
kaszel cię męczy 
bo Renia dziś dręczy
 

Widząc jednak, że z doktorem nie jest dobrze i nie czas tu na jakieś głupie rymowanki zabiera doktora i pędzą obaj do Szpitala św. Ludwika. Tu kolejny szczęśliwy zbieg okoliczności, na dyżurze przebywa znakomity lekarz dr Tadeusz Żeleński, który natychmiast diagnozuje obustronne zapalenie płuc oraz zatrucie dymem z komputera. Bez chwili namysłu ordynuje podanie atropiny i zarządza natychmiastową inhalację, ratując tym samym życie doktora. Potem trzymiesięczny, zalecony pobyt w sanatorium w Rabce i znowu doktor Sowiniec może jechać do Zakopanego jeździć na bilbordzie, czy jak to się tam nazywa ? Będę już kończył tę historię bo idę do pracy. 
Ten pierwszy z brzegu przykład pokazuje jak wielką, my blogerzy, ponosimy odpowiedzialność za słowo pisane. W tym konkretnym przypadku jedna zwykła  notka o Jakubie Szeli mogła zabić człowieka. A gdyby tak komputerem na parę dysponował jakiś Cyba ? strach pomyśleć. Kiedy rachityczne promienie Słońca próbowały przedrzeć się przez dymy z notki pani Renaty, statystyka dla notki wyglądała nastepująco : odsłon - 7856, komentarzy - 634, komentarzy usuniętych - 422, banów - 38, jeden człowiek hospitalizowany. Pani Renata wyciągnęła perforowaną deskę z wersalki i wstawiła z powrotem za szafę. Rozciągnęła wersalkę, sciągnęła różowe bambosze z pomponem i rozciągając się leniwie zasnęła w oka mgnieniu. Jutro notka o Wilhelmie  Świątkowskim z Odessy, o ile komputer zatrybi.  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka