Siukum Balala Siukum Balala
1194
BLOG

Z tow. Zorkim na Kaszuby

Siukum Balala Siukum Balala Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 26

image

Opuszczamy z tow. Zorkim gościnne jeziora mazurskie  i przenosimy się na Kaszuby, odwiedzimy również i potraktujemy obiektywem " Jupiter " Freie Stadt Danzig gdzie odbywa się właśnie Jarmark Dominikański. Tymczasem w drogę.

image

Na pozegnanie Mazur przypomnienie legendy o królu Sielaw. Każdy kto był i widział króla Sielaw przykutego do mostu  w Mikołajkach zadawał sobie być może pytanie : Co robi tu ta ogromna, kołysząca się na falach ryba z ustami jak u celebrytek TVN - u po botoksie. Odpowiedź znajdzie czytelnik poniżej. 

image

Ludzkość ma swoją bajkę " O rybaku i złotej rybce "

Lud mazurski, twardy, pracowity, wierny mowie ojców przez ponad pięć wieków gorszy być nie może. I on ma swoją legendę o rybie spełniającej życzenia. Legendę o wiele starszą od baśni braci Grimm i oczywiście starszą od znakomitej przeróbki Puszkina. Jakież tam były piękne ilustracje ( u Puszkina ) kto pamięta ? Legendę o Królu Sielaw opowiadały wnukom i dzieciom mazurskie babki i mateczki, już od XVI wieku. Dawno, dawno temu mazurscy rybacy rozpoczynając połowy na Wielkich Jeziorach Mazurskich wywołali gniew władcy jezior, który rządził tu niepodzielnie. Król Sielaw nie był byle kim, potężny był i waleczny, chronił poddane sobie ryby wszelkimi sposobami. Wywrócić dla niego łódź z rybakami to była betka. Porwać sieci, splątać żaki, rozrzucić po Śniardwach kosze na raki, czy pozrywać pupki na węgorza też nie sprawiało jemu wielkiego problemu. Wypływanie na jeziora było obarczone wielkim ryzykiem, a i rezultat połowów był wielce niepewny.

image

Znalazł się jednak pośród rybaków śmiałek, który postanowił wyrwać mazurskie jeziora z władzy Króla Sielaw. Śmiałek ów mieszkał nad Mamrami. Spryciarz uplótł sieć z drutu i zasadził się pewnej bezksiężycowej nocy na Króla Sielaw w kirsajckiej przewężce. Długo nie czekał, ledwie mgły opadły, a już zobaczył w stalowej sieci szarpiącego się bezradnie Króla Sielaw. Teraz był już w jego mocy. Król Sielaw uznając sie za pokonanego - podobnie jak u braci Grimm - odezwał się ludzkim głosem i poprosił rybaka o darowanie życia. W zamian za co od tej pory sieci i żaki rybaka miały być pełne sielaw, szczupaków, leszczy, a i węgorz miał nie być już rzadkością. Może to czytelnika zdziwić, ale mazurscy rybacy w XVII i XVIII wieku potrafili sprzedawać żywą rybę na warszawskim rynku. Jak tego dokonywali ? Bardzo prosto. Spływali ze Śniardw wlokąc za łodziami kosze z żywymi rybami. Ze Śniardw ( d. Śmiardowo ) strumieniem - bo kanału Jeglinskiego, czy też Jańsborskiego jeszcze nie było - do dzisiejszego jeziora Roś, które kiedyś zwało się Jeziorem Warszawskim ( Warschauer See ) a potem już z biegiem Pisy do Narwi i dalej już wiadomo. 

Wróćmy jednak na drugi kraniec mazurskich jezior, nad Kirsajty. Rybak mazurski nie był tak naiwny jak rybak braci Grimm. Owszem darował życie Królowi Sielaw, jednak odholował go na mieliznę przy Upałtach i tam zacumował - jak sądził - na wieki. Zaufanie dobra rzecz, ale kontrola jeszcze lepsza. Od tej pory rybakowi znad Mamr zaczęło dziać się naprawdę dobrze, skończyły się powroty z pustymi sadzykami. 

Ta rybacka fortuna nie mogła ujść uwadze mikołajskich rybaków, którym mimo bliskości rybnych Śniardw, nie działo się najlepiej. Dopytywali szczęściarza jakich to metod połowu używa, że nigdy nie wraca z połowu pustą łodzią. Długo trzymał język za zębami, długo milczał jak zaklęty, jednak wódka ten najdoskonalszy z rozwiązywaczy języka i tu zadziałać musiała. Nie darmo niemieckie powiedzenie " pijany jak Mazur " oznacza kogoś urżniętego w sztok. Wygadał się w karczmie, zdradził sekret, więc rybacy z Mikołajek niewiele myśląc uprowadzili Króla Sielaw z Mamr i zacumowali na martwej kotwicy pod mostem w Mikołajkach.

image

Od tej pory Król Sielaw na łańcuchu widnieje w herbie Mikołajek, a co najważniejsze sprawił, że i mikołajskim rybakom działo się coraz lepiej... i dzieje się po dziś dzień, choć dziś nie trzeba wypływać na połów. Dziś grube ryby same przyjeżdżają do Mikołajek i piją piwo po 9 PLN, drożej niż w Blackpool i jedzą smażoną sielawę ( znakomita ) droższą niż frutti di mare w barcelońskiej restauracji. Takie czasy, za poczucie bezpieczeństwa, za brak pędzących vanów na miejskich deptakach - prowadzonych przez muzułmańską brać - też trzeba czasem dopłacić. W Mikołajkach bez zmian, bezpiecznie

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości