Obiecywałem, że nie będzie powtórek, ale mam nadzieję, że to wiarołomstwo zostanie mi wybaczone, bowiem notka dotyczy człowieka, który słowa " wiarołomstwo" nie miał w swoim podręcznym słowniku. Nie miał i nigdy nie użył. Wczoraj minęła niezauważenie rocznica aresztowania Prymasa Tysiąclecia, a takie rocznice nie mogą być zapominane, choćby po to byśmy wiedzieli kto jest kim i skąd kto przyszedł.
25 września 1953 roku, ok 22:00, pod rezydencję Prymasa Polski kardynała Stefana Wyszyńskiego zajechało kilka ubowskich Citroenów - demokratek. Ubowcy po wejściu do rezydencji przedłożyli Prymasowi urzędowy dokument nakazujący opuszczenie Warszawy i zakazujący sprawowania jakichkolwiek posług kapłańskich. Prymas - jak większość współczesnych mu Polaków - nie miał złudzeń co do istoty komunistycznej władzy w Polsce, miał więc przygotowany " niezbędnik aresztanta " z rzeczami osobistymi, jednak nie zabrał go ze sobą, żegnając najbliższych współpracowników słowami : Niczego nie zabieram, ubogi przyszedłem do tego domu i ubogi wyjdę.
Tu, dla czytelników czerpiących wiedzę historyczną ze szpalt Gazety Wyborczej i TVN - u oraz wynurzeń Czarzastego, winien jestem małe wyjaśnienie. Komuniści I generacji różnili się znacznie od komunistów II generacji. Brakowało im poloru i światowości Aleksandra Kwaśniewskiego, próżno by pośród nich szukać europejskiego sznytu tow. Cimoszewicza, czy ludzi z poczuciem humoru Leszka Millera. Oczywiście nie można z tego wyciągać pochopnych wniosków i uważać, że ci trzej wymienieni dżentelmeni w innych warunkach polityczno - historycznych nie zachowywaliby się tak jak tow. Bierut, tow. Radkiewicz czy tow. Różański. W końcu przysłowia są mądrością narodów i niedaleko pada jabłko od jabłoni, choć przyznać trzeba, że te " jabłka " musiało coś katapultować spod tej jabłoni skoro taka ładna, nowoczesna, proeuropejska socjaldemokracja nam wyrosła.
Po odmowie podpisania dokumentu przez Prymasa, kolumna ubowskich Citroenów - demokratek opuściła Warszawę, wywożąc aresztanta w nieznanym kierunku. Dla komunistów zaczął się czas bezsilnej wściekłości, dla Prymasa czas próby. Czas niezłomnego heroizmu, wierności prawdzie i wierze. Próba z której wyszedł zwycięsko 28 października 1956 roku. Jako jedyny tej rangi hierarcha kościelny powrócił na poprzednio piastowną funkcję, przypadek bez precedensu w demoludach. Początkowo więziono Prymasa w klasztorze Kapucynów w Rywałdzie k/ Radzynia Chełmińskiego, po dekonspiracji miejsca internowania przewieziono aresztanta do pobernardyńskiego klasztoru w Stoczku Warmińskim, gdzie przetrzymywano go od 12 października 1953 roku do 6 października 1954 roku. Dwa pozostałe miejsca gdzie przetrzymywano Prymasa to klasztor franciszkanów w Prudniku i klasztor nazaretanek w bieszczadzkiej Komańczy.
Z pobytem Prymasa w Stoczku Warmińskim ja mam pewien problem, bo nie wiem czy tow. Tomasz nie miał czasem poczucia humoru i znając być może historię tego miejsca pozwolił sobie na odrobinę ubeckiego chichotu, czy też przewiezienie Prymasa do Stoczka to przypadek. Po Anschlussie Austrii więziono w Stoczku Warmińskim ( niem. Springborn ) austriackich, krnąbrnych hierarchów katolickich, a podczas wojny osadzano w klasztorze księży, którzy w jakiś sposób narazili się Gestapo.
Stoczek Warmiński to trzecie - po Świętej Lipce i Krośnie k/Ornety - bardzo ważne miejsce kultu maryjnego i ważne miejsce na warmińskim szlaku pielgrzymkowym. W przypadku Stoczka - podobnie jak w Swiętej Lipce i Krośnie - istnieje identyczna legenda o odnalezieniu cudownej figurki Matki Bożej, wywodząca początek kultu maryjnego... i identycznie jak w Świetej Lipce mamy profanację i zniszczenie kaplicy podczas reformacji. W roku 1635 biskup warmiński Mikołaj Szyszkowski składa śluby, że wybuduje w Stoczku kościół poświęcony Matce Boskiej, jeśli Warmia uniknie kolejnego łupieżczego najazdu Szwedów.
Po zawarciu rozejmu ze Szwedami w Sztumskiej Wsi w 1635 roku, można było przystąpić do budowy i w latach 1639 - 41 powstaje świątynia w kształcie rotundy, do Stoczka sprowadzeni zostają bernardyni. W latach 1659 - 77, za rządów biskupa Jana Stefana Wydżgi powstają zabudowania klasztorne. Dalsza rozbudowa Sanktuarium była dziełem biskupa Teodora Potockiego, wzniesiono między innymi krużganki, upodobniając nieco Stoczek do Świętej Lipki.
W kościele znajdują sie dwa barokowe ołtarze wykonane przez wybitnego rzeźbiarza z Reszla Józefa Schmidta, kuta ambona, dzieło mistrza kowalskiego Hermanna Katenbringka z Dobrego Miasta, oraz organy z 1695 roku i kopia obrazu Madonny z Santa Maria Maggiore w Rzymie.
I to w tym miejscu, w tym klasztorze powstał Akt osobistego oddania się Matce Najświętszej, Prymasa Polski Stefana Wyszyńskiego.
Podczas letniej wędrówki po Warmii warto odwiedzić to dość odludne miejsce.