Dziś, na marszu poparcia dla pana Nawrockiego, odniósł się pan Nawrocki do postaci polskiego bohatera narodowego – rotmistrza Witolda Pileckiego, zamordowanego przez siepaczy stalinowskiej władzy w Polsce. I można by go za to pochwalić, gdyby nie pewne okoliczności związane właśnie z tą postacią.
Otóż za rządów Zjednoczonej Prawicy w latach 2005–2007 wiceministrem w Ministerstwie Sprawiedliwości został sędzia Andrzej Kryże. Ten sam sędzia wydawał wyroki w czasie stanu wojennego, sądząc m.in. działaczy opozycji. Co istotne, w 2002 roku przekazano mu sprawę FOZZ, a wyrok zapadł dopiero w roku 2007 – już za kadencji ministra Zbigniewa Ziobry.
Sędzia Kryże przyjął w tej sprawie dziwną postawę – całkowicie zlekceważył możliwość powiązań FOZZ z Porozumieniem Centrum braci Kaczyńskich. Jego działanie, szczególnie w kontekście ewentualnego finansowania tej partii z nielegalnych źródeł, było krytykowane i budziło poważne wątpliwości co do bezstronności sądu. Umorzenie tego wątku oraz ocena wiarygodności kluczowych świadków spotkały się z zarzutami o stronniczość i brak woli pełnego wyjaśnienia afery FOZZ. Czyżby właśnie za tę „pomoc” wobec PC sędzia Kryże został później powołany na stanowisko wiceministra w resorcie sprawiedliwości? Również poparła PC firma ArtB, której własciciele, panowie Baksik i Gąsiorowski, oskarżeni zostali o tzw. oscylator. Coś te szemrane sprawy jakoś wiązały się z PC. Może kiedyś dowiemy się wszystkiego o tamtym czasie w najnowszej historii Polski?
Ale pytanie ważniejsze brzmi: czy pan Nawrocki, jako historyk, nie wiedział, że ojciec tego sędziego – Roman Kryże – był stalinowskim sędzią, który podpisał wyrok śmierci na tego właśnie bohatera narodowego, rotmistrza Pileckiego? Musiał o tym wiedzieć – a jednak ten fakt przemilczał. Co może świadczyć o jego braku obiektywizmu nie tylko jako obywatela, lecz także jako historyka.
Inne tematy w dziale Polityka