Harley Porter Harley Porter
993
BLOG

Tomasz Lis - dobry żołnierz gorszego sortu

Harley Porter Harley Porter Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 19

Tak właśnie można by o nim powiedzieć, choć bardziej trafnym byłoby nazwanie go żołnierzem gorliwym z misją niemal, który jakiś czas temu porzucił dziennikarski obiektywizm na rzecz walki z polskim kołtuństwem i zabobonem, a przede wszystkim z kaczyzmem, czymś czego, jak mówi jego mowa ciała - nienawidzi najbardziej. Lisowi marzy się Polska nowoczesna i laicka, jednak trudno dociec na czym owa nowoczesność ma polegać. Z pewnością chce odsunięcia od władzy obecną ekipę rządzącą będącą, jak się łatwo domyśleć, dla redaktora Lisa antytezą owej nowoczesności. Właściwie na dobrą sprawę trudno zrozumieć dla czego bohater mojej notki tak bardzo prze do całkowitej przebudowy polskiego społeczeństwa?

Trudno uwierzyć aby Tomasz Lis stał się zwolennikiem lewackiej wizji świata, którą ideolodzy owego lewactwa i jego promotorzy tacy jak Joschka Fischer, czy Daniel Cohn-Bendit przypudrowali neoliberalizmem i relatywizmem moralnym. Nie sądzę aby Lis aż tak bardzo analizował świata, za którym się opowiedział i za który gotów jest walczyć. Nabieram podejrzeń, że nie chodzi mu o żadną ideologię ani wartości będące w świecie lewackim i liberalnym jedynie ładnymi wydmuszkami nie niosącymi niczego po za pomalowaną złotą farbką degeneracją. Dla Tomasza Lisa liczy się przede wszystkim ów relatywizm pozwalający układać sobie życie bez jakiejkolwiek moralnej odpowiedzialności za jego skutki oraz przyzwolenie na odsądzanie innych od czci i wiary podczas gdy samemu będąc moralnie wątpliwym chowanie się za sztafaż jakiegoś własnego, prywatnego mesjanizmu. 

A może też, najzwyczajniej e świecie Tomasz Lis lubi ów bagienny światek III RP, tak po ludzku i zwyczajnie, bowiem świat ten ukształtował go i przytulił, zapewnił cały ekosystem i zadbał o pełen pulares redaktora Lisa. Na dobrą sprawę dziennikarz ów nie zna niczego innego i znać nie chce. Dla niego rzeczywistość w której ma coś do powiedzenia, a dodatkowo za to "powiedzenie" płacą mu jak za zboże jest nie do przecenienia, to stały interwał, którego Lis nie zmieni, choćby nuty między ową przerwą muzyczną były nie wiem jak fałszywe.

Dla redaktora Lisa Polska może być fasadowa byle tylko ponad owe tektury i styropiany wznosiła się jego narracja. To trochę straszne, ale przekonany jestem, że dla Lisa nie liczą się żadne dogmaty, a jedynie jego wizja świata niemal anarchistycznego, gdzie wszystko może stanąć na głowie z wyjątkiem boskiej opinii nowoczesnych proroków do których sam chciałby należeć. Lis nigdy nie będzie miał właściwej percepcji wobec opisywanego przez siebie świata. Przeszkadza  w jej uzyskaniu rozdęte do niemożliwości ego nakazujące mu swego czasu rozważanie uczestnictwa w wyborach prezydenckich. Ostatecznie Lis zrezygnował z walki o prezydenturę argumentując niemożliwością porzucenia życia kosmopolity, ale sama gotowość do podjęcia roli prezydenta napompowało jego ego tak bardzo, że rosnąc skrzywiło niodwołalnie jego percepcję opisywania świata, pozostawiając odium mitomana i kabotyna.

Co prawda gdy zagrożona jest demokracja, rzecz jasna demokracja elit postokrągłostołowych, Lis w jej obronie w obronie owego przytulnego bagienka z którego wyszedł nie podskakuje jak ma to w zwyczaju człowiek zwany koniem czyli nie kto inny jak mecenas Giertych Lis zaczyna knuć, zmawiać się  w mediach ze sobie podobnymi i wykłócać o racje choćby tylko po to, aby udowodnić sobie, że być może argumentacja nie leży po jego stronie ale sofistyka z pewnością tak.

W ogóle retoryka redaktora Lisa z roku na rok staje się  bardziej gwałtowna i nieprzyjazna zaś głos rozbrzmiewa coraz wyższym staccato. Zupełnie jakby nerwy puszczały wobec coraz bardziej wrogiego, otaczającego, prawicowego świata. Na nieszczęście dla niego Samego Tomasz Lis jest przekonany o jakiejś własnej, niewygranej jeszcze poważnej roli w historii naszego kraju, nie zdając sobie zapewne sprawy, że takie przekonanie zaprowadzić go może przed trybunały i sądy, albo, za czym ja bardziej optuję, na sale szpitala psychiatrycznego pełnego różnych takich, przekonanych o swojej wyjątkowości pacjentów.


Gniewny i staram się być sprawiedliwym.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura