Prawdziwi uchodźcy
Prawdziwi uchodźcy
Republikaniec Republikaniec
645
BLOG

Krokodyle łzy nad trumną

Republikaniec Republikaniec Imigranci Obserwuj temat Obserwuj notkę 27

Animatorzy operacji „Śluza” nie mają w Polsce lekko – niezależnie od tego, czy są z komórki KGB organizującej dowóz i przerzut materiału, czy z sojuszniczej jaczejki implementującej Na Zachodzie młot na stary świat tudzież wiernych, póki co, wyborców. Nietrudno pojąć, dlaczego. Nasi  dalecy przodkowie znaleźli sobie piękne miejsce do życia, ale położone w takim punkcie na mapie, którego dążąc ze wschodu na zachód czy też odwrotnie, ominąć się nie da. Tysiąc lat państwowego i narodowego życia na politycznym przeciągu musiało wykształcić skuteczne mechanizmy obronne. Polak instynktownie wie, co w trawie piszczy i na łzawe plewy nabrać go trudno. Zwłaszcza, jeśli owe plewy podsuwa Moskal i Niemiec przed którymi ostrzega nawet nasz hymn narodowy. Trudno więc się dziwić, że wyrodki w stylu dezertera czy europosłanki poklasku mają tyle, co kot napłakał. Dyskusja pod wiszącą jeszcze na SG notką o etiopskich żalach samą ilością komentarzy wyraźnie ukazuje proporcje.
Co kompletnie nie oznacza braku narodowej empatii. Po 24 lutego 2022 zarzuty o polskiej znieczulicy i niechrześcijańskim (nota bene płynące jak raz z tak  przechrześcijańskich środowisk, że się TVN z Tuskiem i Jażdżewskim kłaniają) podejściu do „uchodźców” są po prostu śmieszne. My, Polacy – tak państwo, jak i społeczeństwo zareagowaliśmy mądrze i skutecznie, w sposób przynoszący nam chlubę i uznanie świata. Wobec bezprecedensowej fali prawdziwych uchodźców, uciekających przed wrogimi, barbarzyńskimi wojskami które napadły na ich ziemię niosąc śmierć i zniszczenie. Znalazło się ich w Polsce wielokrotnie więcej, niż wezwanych ochoczo przez Angelę Merkel lekarzy i inżynierów tak niewiele wcześniej – a obeszło się nawet bez obozów i miasteczek namiotowych.
Jak to się stało? Podam przykład, własny. 26 lutego, sms-em przyszła wiadomość, od przelotnej znajomej, pochodzącej z Mikołajowa, że ucieka, i pyta, czy może liczyć na schronienie. Następnego dnia była już przy granicy, na przejściu Krościenko-Smolnica. Już w drodze porozumieliśmy się, że skoro mam w samochodzie cztery miejsca, to niech kogoś sobie dobierze. 28 rano byłem już w punkcie oczekiwania, zorganizowanym w szkole w Łodynie. Przejmujące wrażenie, przed wszystkim ciszy. Klika setek kobiet i dzieci, już ogrzanych i nakarmionych, ale cichutkich, wystraszonych, pod ścianami. Obsługa, jacyś cywile i strażacy OSP też się dostosowują, mówią przyciszonymi głosami. Rotacja, ciągle dochodzą z autobusów jeżdżących tam i z powrotem ku granicy nowe, ale i ciągle ktoś ubywa. Bo na zamienionym w parking, rozjeżdżonym błocie obejścia i boiska kilkadziesiąt samochodów, głównie prywatnych osobówek. Ciągle odjeżdżały i przyjeżdżały. Ze mną pojechała czwórka. Mikołajów, Chersoń, Lwów. Do dziś pamiętam wyraźny przestrach, jaki zauważyłem, gdy koło Rymanowa przy drodze zobaczyły transporter opancerzony. Chwilę trwało, zanim wytłumaczyłem że to tylko restaurator postawił sobie coś takiego przy lokalu „w widie ukraszenija”. Lwowianka pojechała do brata we Wrocławiu już następnego dnia, pozostałe zostały dłużej. Ostatnia kilka tygodni. Bez formalności, bez biurokracji daliśmy w ten sposób naszemu państwu czas na rozwiązanie problemu, a i sami uchodźcy robili w przytłaczającej większości wszystko co mogli, by nie być tylko ciężarem.
Zwykła polska gościnność, empatia i właściwa ocena sytuacji. A także impregnacja na idiotyzm opowieści o podwodnym Ahmedzie, i chłodna, spokojna reakcja nawet na informacje o prawdziwych tragediach. Cóż można poradzić na dramat utopionego dziecka na plaży, bo jego ojciec zapragnął sobie wstawić zęby? Jak nie rozśmieszyć Polaka, dopiero od niedawna cieszącego się przywilejem bezwizowego lotu do brata w Chicago, twierdząc, że obywatelka Etiopii musiała uciekać przed... no, czymś tam z USA przez Białoruś i Puszczę Białowieską?
Jasne, że jest wiele tysięcy Etiopczyków, którzy chcieliby przez Grodno szybko i bez kłopotów dostać się do Niemiec czy Francji. Wystarczy, by zrobić z pogrzebu tłumną demonstrację. Ale cóż nas to może obchodzić? Nie jesteśmy w stanie zapobiec wszystkim bolączkom i kryminałom świata. Robimy swoje, jak umiemy najlepiej. Taki zresztą mamy obowiązek, i wobec siebie samych, i określony międzypaństwowymi traktatami wobec reszty krajów za wspólną granicą.
Najśmieszniejsze są w tym wszystkim małpie wygibasy środowisk, w niektórych kwestiach wewnętrznych z pełnymi gębami praworządności i przestrzegania prawa, w tej zaś sprawie nawołujących do ostentacyjnego łamania prawa i umów europejskich.
Czegóż jednak oczekiwać od osób tak wyraźnie obdarowanych przez naturę mocniejszym głosem, niż intelektem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka