Przeczytałem coś takiego:
- Rosja jest Frankensteinem stworzonym przez Niemcy - uważa prof. Jadwiga Staniszkis. Do takiego wniosku doszła - jak tłumaczy - 'analizując odbijanie się fal reformacji w Rosji zniekształconych w kontekście platońskim i gnostyckim'.
To jest, za przeproszeniem, pitolenie niedouczki, obnażającej bezwstydnie swoją niewiedzę. Bezwstydnie, bo nawet nie wie i nie spróbowała przeczytać powieści Mary Shelley, ani nie obejrzała żadnej z ekranizacji - moim osobistym zdaniem najlepsza jest ta z Borisem Karloffem - i kompromituje się na wizji i fonii.
Co z tym mają wspólnego idee platońskie i gnoza przekracza mój horyzont poznawczy. I nie, nie chcę wiedziesz, bo jestem, w zastępstwie Jadwigi Staniszkis, zażenowany.
Dla tych czytelników, którym wzorem Jadwigi Staniszkis nie chce się nawet sięgnąć do bryków z Wikipedii wyjaśniam, że Victor Frankenstein nie jest stworem, tylko twórcą nieszczęsnej ofiary swoich eksperymentów, istoty poskrawanej z ludzkich szczątków, prześladowanej za swój wygląd i nieprzystosowanej do otaczającej rzeczywistości, zaludnionej obskuranckimi prześladowcami odmieńca.
Motywy niezrozumianego potwora o wstrętnej powierzchowności i wielkim sercu znajdujemy i później w literaturze. Takim potworem jest Quasimodo w Dzwonniku z Notre Dame czy zupełnie współcześnie Shrek z rysunkowych filmów dla dzieci. Trudno nie przecenić roli tych dzieł w nauce tolerancji dla skrajnej odmienności.
Tolerancja? - to się w Polsce dzisiejszych dni nie przyjmie.
Inne tematy w dziale Kultura