Nie wiem czy dotyka to innych uczestników S24 czy tylko ja jestem pod szczególną obserwacją moherowych ciotek przestrzegania cnoty i dobrego obyczaju. Co raz to odkrywam, że kolejna, zgoła niewinna notka, spada w czeluście Hadesu na skutek ich zmasowanych donosów do tutejszej Administracji. Wystarczy, że we wpisie pojawi się kawałek gołego ciała, albo słowo, którego ze względu na walor ekspresji użyłem, a już ślą donosy. Masowe donosy jak powiedziano, bo pojedyncza akcja nie wzbudziłaby reakcji. O tym wszystkim dowiaduję się przypadkiem, ślę wtedy pisma do Administracji, by przywróciła niewinny w gruncie rzeczy wpis. I wtedy, ale dopiero wtedy administrator jeden z drugim zabierają się za czytanie tego, co przedtem, na podstawie donosu jedynie, usunęli. I przywracają.
Więc ja mam trzy propoycje dla Administracji:
1. Niech się nie dadzą wodzić za nos babiszonom, które jedyna rozrywkę znajdują w kultywowaniu zapleśniałej bigoterii, cuchnącej nieczęsto zmienianą bielizną.
2. Niech przed skasowaniem najpierw przeczytają wpis.
3. Niech skoncentrują się na rzeczywistym łamaniu regulaminu przez miejscowe trolle, atakujące chamsko ad personam. Ja na swoim blogu postawiłem skuteczną zaporę różnym takim obrzydliwym typkom, ale za mną, jak za kilku innymi blogerami włóczy się ta hałastra wykolejeńców i dewiantów na innych blogach.
A teraz sami oceńcie czy ten pastisz kronik kryminalnych z gazet przedwojennych łamie zasady regulaminu.
/.../ i zbrodnia napędem wielkiej literatury
Sensacyjny zwrot w sprawie dzieciobójczyni
Jak dowiaduje się nasz sprawozdawca sądowy nastąpił dramatyczny zwrot w sprawie podejrzanej o dzieciobójstwo Magdaleny W. Wczoraj, we wczesnych godzinach przedpołudniowych, w trakcie przygotowań do transportu z aresztu do budynku sądu, Magdalenie W. z pomocą strażnika aresztu sądowego Tadeusza M. udało się uciec po obezwładnieniu konwojenta i kierowcy.
Zbyt opieszale zarządzona ograniczona blokada dróg nie przyniosła rezultatu, a według anonimowych źródeł policyjnych istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że Magdalena W. i Tadeusz M, posługując się fałszywymi dokumentami przekroczyli granicę UE i z jednego z krajów pozaunijnych wyjechali w nieznanym kierunku.
Przypomnijmy, że Magdalena W. jest oskarżona o zamordowanie dwojga swoich nieletnich dzieci. Morderstwo było zemstą za zdradę jej męża, który związał się z młodszą kobietą. Po odkryciu zdrady Magdalena W. z zimną krwią zabiła swoich dwóch nieletnich synów, używając myśliwskiego noża swojego męża, a następnie zadzwoniła na policję i oczekiwała na nich w domu w jednej z nowopowstałych luksusowych dzielnic willowych na obrzeżach Warszawy.
W trakcie procesu wyszły na jaw nieznane publiczności szczegóły z życia Magdaleny W. i jej męża Jasona T. Oboje są dziećmi szefów rywalizującyhc ze sobą gangów z Wołomina i Pruszkowa. Jason T. poznał Magdalenę W. w trakcie przygotowań do śmiałego napadu na dom jej ojca, który miał mu dać punkty do lansu w rodzimej grupie przestępczej. Nastoletnia wówczas Magdalena zakochała się od pierwszego wejrzenia w Jasonie T. i pomogła mu w planach i wykonaniu rabunku. Aby powstrzymać pogoń dokonała swego pierwszego morderstwa dusząc swojego kilkumiesięcznego brata - do zbrodni tej przyznała się dopiero obecnie, w czasie rozprawy.
Policja podejrzewa, że uciekinierzy mogli udać się do jednego z krajów Ameryki Południowej, z którym Polska nie ma umowy o ekstradycji.
Bratobójstwo pod Działdowem
Policję wezwały dzieci ofiary. Jak nam powiedział jeden z policjantów, którzy przybyli na miejsce zbrodni:
- To był najbardziej makabryczny widok, jaki mnie napotkał w czasie mojej służby. Zwłoki ofiary leżały na środku podwórka, a wokół zgromadziły się wypuszczone z chlewa świnie i i odrywały z ciała połcie mięsa. Nie można było patrzeć na straszliwe okaleczenia i rozciągnięte przez zwierzęta nadjedzone wnętrzności.
Drugi policjant opowiada:
- W domu panował nieład, szuflady i garderoby były opróżnione z ubrań, na podłodze leżały sterty rozrzuconych dokumentów i innych papierów, obicia mebli i materace w łóżkach były pocięte i wszędzie leżały kłęby trawy morskiej. Wyglądało to tak, jakby któs czegoś szukał w wielkim pośpiechu.
Dowiadczeni policjanci z komendy wojewódzkiej, nie wykluczając motywu rabunkowego, przeprowadzili wywiad środowiskowy i zaczęli wkrótce podejrzewać o morderstwo brata ofiary. Zamordowany Abel C. i jego brat Kajetan C., zwany Kainem ze względu na wybuchowy charakter, nie żyli ze sobą w zgodzie i dochodziło między nimi często do publicznych, gwałtownych kłótni.
Kajetan C. nie przyznawał się do zbrodni, ale pobrano od niego materiał biologiczny w postaci mikroskopijnej wielkości kropli z czoła. Po zbadaniu okazało się, że była to krew jego brata. Pod ciężarem dowodów Kajetan C. przyznał się do bratobójstwa, ale nawet w czasie procesu nie wyjawił motywów.
Nasz korespondent rozmawiał z najbliższymi sąsiadami braci. Jeden z jego rozmówców, pragnący pozostać anonimowy opowiadał:
- To była wielka niezgoda między nimi od dawna, po tym jak ich rodzice umarli i nie mogli się sprawiediiwie podzielić spadkiem. Abel prowadził gospodarkę tradycyjną, zbożową, Kajetan ciągle porywał się na interesy.
- Parę lat nawet dobrze mu szło - mówił nasz rozmówca - ale potem ceny żywca, bo Kajetan akurat otworzył fermę, spadły, a on nabrał kredytów i nie mógł ich spłacać. Abel drwił publicznie z brata, nazywał go niedorajdą. I mówił, że co z niego za gospodarz, co go nie stać, żeby położyć stówkę na tacy w niedzielę.
Brutalne morderstwo na warszawskiej Pradze wyjaśnione
Kilka miesięcy temu mieszkańcami przedwojennej kamienicy na ulicy Targowej na Pradze wstrząsnęło brutalne morderstwo popełnione przez nieznanych sprawców na jednej z sąsiadek. Śledztwo wykazało, że zamordowana emerytka zajmowała się nielegalną sprzedażą alkoholu. Sprawdzono jej liczne kontakty, wypytywano klientów. którym zapewniono częstokroć bezkarność za popełnione drobniejsze przestępstwa - bez rezultatu. Zakrojone na szeroką skalę śledztwo utknęło w miejscu.
Przełom nastąpił. gdy do praskiej komendy policji zgłosił się dobrowolni jeden z mieszkańców ulicy Białobrzeskiej. Był nim nie posiadający stałego źrdła utrzymania nielegalny imigrant z Rosji, Rodion R. Powiedział on, że do zabójstwa skłonił go lichwiarski dług, jaki zaciągnął u ofiary, Aliny I. Kiedy Alina I. zaczęła coraz natarczywiej domagać się zwrotu pieniędzy, strasząc Rodiona R., że w przypadku niezwrócenia długu poprosi o pomoc ludzi z miastaRodion zdecydował, że pozbędzie się problemu mordują lichwiarkę, nie będąc podejrzany.
W wyniku procesu Rodion R. został skazany na 25 lat więzienia i przekazany do Rosji dla odbyci kary.
Ciekawostką jest, że narzeczona Rodiona R., Zofia M. wystąpiła do władz rosyjskich o zezwolenie na udanie się do Rosji, by móc przebywać blisko kochanka i taką zgodę otrzymała.
Nasza reporterka, Katarzyna Głodna. rozmawiała z sąsiadami mordercy i jego narzeczonej.
- Panie, ten Rusek to tak się nosił, jakby jakimś wielkim panem był, a nie stać go było na papierosy nawet. Chodził w starych łachach z lumpeksu i sypiał na ostatnim piętrze na schodach, tuż przy drzwiach na strych. No, sypiał tam panie, póki go ta Zośka do siebie nie wzięła. Ta jej cała rodzina, ojciec i w ogóle, panie, to swołocz i nędza najgorsza. Pijaki. A u niej drzwi się nie zamykały, panie, co wieczór inny chłop, panie, no wiadomo. No ale, panie, jak ten Rodion się do niej wprowadził, to już poza nim świata nie widziała i ponoć, ja tam nie wiem, nawet tu do cerkwi chodziła, bo tu, panie, jest cerkiew ruska niedaleko, ludzie widzieli.
Inne tematy w dziale Rozmaitości