Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
3546
BLOG

Prawda TVN-owego ekranu. Gutowski się upiera, a opinie historyków są miażdżące

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 154
Dziennikarz TVN24 Marcin Gutowski zaapelował w sieci, aby przedstawić mu rzeczową krytykę i wskazać błędy, kłamstwa oraz manipulacje zawarte w filmie „Franciszkańska 3”. Zastrzegł przy tym, że nie chodzi mu o opinie „zgodne z pożądaną narracją”. To bardzo wygodny warunek, który pozwala odrzucić każdą merytoryczną krytykę. A tej nie brakuje w przestrzeni medialnej, tylko nie rezonuje tak jak propagandowy dokument Gutowskiego o Karolu Wojtyle, w którym w istocie jest tyle błędów warsztatowych z zakresu krytyki źródeł, że trudno traktować go inaczej niż jako film stworzony pod z góry założoną tezę.

"Jakie konkretnie kłamstwa zostały wykazane? Dla ułatwienia, nie pytam o opinie, przekonania i hipotezy zgodne z pożądaną narracją. Śmiało, niech mi Pan pokaże te konkretne wykazane kłamstwa” – zapytał Samuela Pereirę w dyskusji na Twitterze Marcin Gutowski. Jego film o rzekomym tuszowaniu pedofilii przez ówczesnego metropolitę krakowskiego spowodował nie rzeczową dyskusję o grzechach w Kościele, a emocjonalną sieczkę, której efektem są niszczone pomniki Jana Pawła II i wystawy poświęcone najsłynniejszemu Polakowi, żyjącemu na przełomie XX i XI w.

Dokumentu wolą nie komentować nawet politycy PO, zapowiadający coraz mocniej pozbawienie Kościoła wpływu na rzeczywistość społeczno-polityczną w kraju. Dlaczego unikają zajmowania stanowiska? Bo doskonale zdają sobie sprawę, że „Franciszkańska 3” pozwoliła Zjednoczonej Prawicy jasno zakomunikować, jakich wartości zamierza bronić i dzięki temu mobilizuje konserwatywny elektorat. I o ile sekularyzacja także w Polsce postępuje, zmagamy się z kryzysem wiary, powołań kapłańskich, coraz częściej krytykuje się Kościół, to większość Polaków zbyt dobrze pamięta pontyfikat Jana Pawła II i jego wkład w polskie przemiany, by pozwolić jednemu dziennikarzowi wespół z holenderskim ignorantem Ekke Overbeekiem na szarganie dobrego imienia świętego.

Wyczytane w aktach, czego nie ma

Ale do rzeczy. Skoro Gutowski udaje, że nikt nie krytykuje jego filmu, a malkontenci piszą sobie zgodnie z zapotrzebowaniem politycznym, to warto usystematyzować zarzuty pod adresem jego „dzieła”. Zacznijmy od dziennikarzy, którzy kilka miesięcy wcześniej opublikowali teksty o księżach Eugeniuszu Surgencie i Józefie Lorancu. Piotr Litka i Tomasz Krzyżak czytali dokładnie te same dokumenty SB, co Gutowski, a wyciągnęli zupełnie inne wnioski w „Rzeczpospolitej”.

Ks. Surgent według Gutowskiego molestował dzieci w latach 70. – w Małopolsce i na Pomorzu. Zdaniem dziennikarza TVN24 przełożeni przenosili go z parafii do parafii, co było karą za akty pedofilskie. Tego typu przestępstwa potwierdzili mu świadkowie w jednej ze wsi w Beskidzie Żywieckim, którzy jednoznacznie ocenili, że Karol Wojtyła wiedział o grzechach duchownego. Z kolei historię księdza Surgenta przed emisją filmu „opisał” Overbeek w książce „Maxima culpa”.

A tymczasem oto, co na ten temat mówią Litka i Krzyżak. „Po święceniach kapłańskich wędrował on od parafii do parafii – mniej więcej co dwa lata. Prosta kwerenda w internecie pokaże, że w pewnym momencie wylądował w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, potem w pelplińskiej. Faktycznie coś śmierdzi. Trzeba zbadać dokumenty. Overbeek sięga do nich i od początku doskonale wie, że ksiądz zmieniał parafie, bo był pedofilem. Problem w tym, że w dokumentach nie ma o tym mowy. Notatki esbe-ków mówią coś innego – tylko tyle, że ks. Surgent ciągle popadał ze wszystkimi w konflikty. Nigdzie nie znaleźliśmy informacji, jakoby przenoszenie z parafii na parafię miało być spowodowane jego seksualnymi wyczynami, które władze kościelne chciały ukryć” – dementują na łamach „Dziennika Polskiego”.

Czy to nie jest oczywista krytyka warsztatu autora reportażu, który ma wstrząsnąć Kościołem?

Wygodne przemilczenia i projekcje

Idźmy dalej. Autorzy rozprawiają się z kolejną tezą, jakoby Wojtyła nie zrobił nic w sprawie niewłaściwych zachowań ze strony ks. Loranca. Gutowski zarzuca metropolicie krakowskiemu, że wiedząc o molestowaniu dziewczynek, „zesłał” duchownego do klasztoru, gdzie następnie Loranca zatrzymała milicja. Tyle że wzmiankowany ksiądz trafił na dwa lata za kratki. To jest krycie pedofila?

Potem Wojtyła napisał list, cytowany w TVN24 fragmentami: „Każde przestępstwo winno być ukarane (...). Jeżeli więc w wypadku Księdza do wymiaru kary nie doszło, to ze względu na specjalne okoliczności, przewidziane przez Ustawodawcę kościelnego” – czytamy. Zwierzchnik Loranca po warunkowym wyjściu z więzienia kapłana poddał jego sprawę pod osąd Trybunału Metropolitalnego w Krakowie – zgodnie z ówczesnymi zasadami w Kościele. Jego członkowie odstąpili od wymierzenia kary, np. w postaci usunięcia ze stanu duchownego.

Loranc trafił do Zakopanego, gdzie przepisywał teksty liturgiczne. Według Litki i Krzyżaka późniejsze doniesienia o molestowaniu nieletnich do krakowskiej kurii już po wyjściu kapłana z więzienia mogły być prowokacją ze strony bezpieki. Nie usłyszymy o tym w TVN24.

Kolejnym warsztatowym błędem Gutowskiego jest niezmącona pewność, że ks. Bolesław Saduś był pedofilem. To przypadek duchownego, który – według Gutowskiego i Overbeeka – obciąża Wojtyłę, bo po tym, jak wyszło na jaw domniemane molestowanie seksualne nieletnich chłopców w Krakowie, został wysłany przez metropolitę do Austrii. Saduś – tajny współpracownik krakowskiej SB – pełnił funkcję referenta ds. nauczania religii w archidiecezji krakowskiej, sam nauczał dzieci. Prawda jawi się jako bardziej skomplikowana, niż przedstawiono to w filmie.

„W materiale TVN24 pojawił się tzw. wątek austriackiego księdza Sadusia i dokumenty z IPN. Rzeczywiście, nie znaliśmy ich, bo nie mieściły się one w zakreślonym przez nas projekcie badawczym. Przejrzeliśmy je dopiero po emisji reportażu i premierze książki. Okazało, że Ekke Overbeek i Marcin Gutowski z homoseksualisty, wtedy by powiedziano: pederasty, zrobili kogoś innego na literę »p«, czyli pedofila” – twierdzą Litka i Krzyżak w wywiadzie dla „Dziennika Polskiego”. Czy to jest tylko opinia „zgodna z pożądaną narracją”?

Bezkrytyczna wiara TW

Wreszcie Gutowski bezrefleksyjnie przyjął optykę Overbeeka ws. kardynała Adama Sapiehy, mentora naszego papieża. W mediach padały absolutnie skandaliczne sugestie, że „książę niezłomny” był seksualnym dewiantem, wykorzystującym kleryków, pod którego wpływem pozostawał przez lata Wojtyła. Z tego uknuto już prosty wniosek, że przyszły papież sam był ofiarą Sapiehy. Gutowski raczył łaskawie zauważyć, że w dokumentach przechowywanych w IPN są informacje pochodzące od ks. Anatola Boczka o rzekomych skłonnościach homoseksualnych, a nie pedofilskich hierarchy, lecz już nie to, że na kardynała donosił agent bezpieki (Boczek – TW „Luty”), który wręcz nienawidził jednego z najbardziej zasłużonych polskich duchownych.

Poza tym schorowany i przykuty do łóżka Sapieha miał wykorzystywać 30-letniego mężczyznę w pełni sił na niecały rok przed śmiercią. Taka jest logika autorów oskarżeń. „Sekwencja zdarzeń wygląda tak. Holender wydaje książkę z donosami Boczka, które przed premierą publikuje »Gazeta Wyborcza«. Następnie »Tygodnik Powszechny« publikuje fragmenty zeznań oskarżonego o szpiegostwo w 1949 r. kapelana Sapiehy ks. Andrzeja Mistata, które także mają obciążać kardynała. Wreszcie pojawia się reportaż w TVN24, gdzie obydwie te sprawy zostają połączone. Badając dokładnie dokumenty dotyczące kardynała Sapiehy, widzimy czarno na białym – nomen omen tak nazywa się program, w którego paśmie wyemitowano materiał Gutowskiego – że prawda wygląda zupełnie inaczej” – podkreślili Litka i Krzyżak.

Ks. Boczka prowadził funkcjonariusz UB ppłk Krzysztof Srokowski. Według dziennikarzy „Rzeczpospolitej” to on stał za prowokacją, wymierzoną w kardynała Sapiehę, aby się uratować przed wyrzuceniem z resortu za problemy alkoholowe. To jest zresztą coś, co również łączyło go z ks. Boczkiem: alkohol. O tych wątpliwościach, jak i o podstawowej literaturze – czyli pozycji ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego „Księża wobec bezpieki” – zarówno Overbeek, jak i Gutowski milczą.

Pomijanie kontekstu historycznego

„Warto zauważyć, że zarzuty wobec kard. Sapiehy ze strony ks. Boczka pojawiają się właśnie w tym okresie napiętych relacji i bezpośredniego konfliktu. Ponadto jest to też czas, kiedy toczą się rozmowy na temat porozumienia państwo−Kościół, którego kard. Sapieha był zdecydowanym przeciwnikiem. I z pewnością SB stara się wtedy pozyskać informacje, które będą go kompromitować. Jest to wątek wymagający dalszych badań, ale okoliczności należy wziąć pod uwagę” – wskazała w analizie dla portalu „Deon” dr hab. Łucja Marek z krakowskiego IPN.

Badaczka dziejów najnowszych zarzuca Gutowskiemu i Overbeekowi, że stawiają naginane tezy, manipulują przekazem i nie weryfikują źródeł. „Badania przeprowadzone przez Marcina Gutowskiego i Ekke Overbeeka nie są zgodne z warsztatem badań historycznych ani też z rzetelnym warsztatem dziennikarskim. Jest to ahistoryczna interpretacja i ahistoryczna ocena źródeł dawnych UB i SB znajdujących się dziś w zasobie Instytutu Pamięci Narodowej” – wytyka Marek.

Podobna krytyka spadła na autorów „Franciszkańskiej 3” i „Maxima Culpa” ze strony dr. Piotra Gontarczyka, dr. hab. Pawła Skibińskiego, prof. Rafała Łatki, Marka Lasoty, przez lata związanego ze środowiskiem politycznym krakowskiej PO, prof. Tomasza Jasińskiego z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza i innych historyków.

Nie trzeba nikogo przekonywać, że Kościół zmaga się z problemem pedofilii, ale Gutowski i Overbeek stawiają kropki lub wykrzykniki tam, gdzie powinni pogrubić znaki zapytania. Nie zastanawiają się też nad kontekstem historycznym – bo że hierarchowie nie poświęcali należytej uwagi przypadkom pedofilii wśród podległych im księży, to jedno, ale osobną kwestią jest to, że w owym czasie w ogóle mniej wiedziano o naturze tego zaburzenia. 

Z drugiej strony, Kościół był nękany przez SB. Do kogo ze zgłoszeniem przestępstw mieli zgłosić się biskupi? Do Departamentu IV MSW? Komunistycznej prokuratury? ZOMO? Realia PRL, szczególnie lat stalinizmu, ale i gdy funkcjonowały komórki „D” od rozbijania Kościoła, są zupełnie inne, niż te po 1989 r.

Fałszywa analogia do casusu Wałęsy

W tle dyskusji o tym, w jaki sposób TVN24 oskarża Karola Wojtyłę, pojawiają się przedziwne porównania do sprawy Lecha Wałęsy. Niektórzy komentatorzy stawiają znak równości między opisem tychże przypadków, pisząc, że są to elementy „wojen na teczki”.

To dalece nieuprawnione, by nie powiedzieć: kłamliwe zestawienie. Współpraca Lecha Wałęsy z SB w latach 1970−1976 została bezsprzecznie dowiedziona wydaniem książki w 2008 r., a ustalenia z książki Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka w żadnym fragmencie nie zostały podważone przez historyków. Donosy TW „Bolka” pokrywają się ze sprawami operacyjnymi, prowadzonymi przez gdańską bezpiekę na konkretnych pracowników Stoczni Gdańskiej. Na autorów publikacji wylała się emocjonalna fala krytyki, a nie rzeczowa, i to ze strony głównie rządzących wówczas polityków liberalno-lewicowych.

Nikt w reakcji na film Gutowskiego nie planuje nalotu na TVN24, tak jak miało to miejsce w związku z awanturą po wydaniu pracy magisterskiej Pawła Zyzaka na UJ. Gutowski ma jednak szczęście – co jest ogromnym dramatem naszych czasów – że merytoryczna krytyka jego reportażu nie ma aż takiego zasięgu, jak tezy z „Franciszkańskiej 3”, które obiegły nawet Watykan. 

Tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie" 

Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura