Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
5575
BLOG

Przegrzali. Miała być afera dekady z Kaczyńskim, a jest kapiszon

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 376

Jeśli przed drukiem "Gazety Wyborczej" cała Warszawa huczała o tym, co dzisiaj wyląduje w biuletynie opozycji, a i do Krakowa te pogłoski doszły, to uznajmy jedno: nie ma mowy o poważnym dziennikarstwie śledczym, które komukolwiek zagrozi. Tym bardziej, jeśli ważne osobistości medialnego świata wmawiały nam, że świat się zmieni i coś w naszym życiu pęknie. Ano zmieni, bo autorzy tego typu farmazonów z mety przestają być ludźmi poważnymi. 

Czytam i czytam stenogramy z narady na Nowogrodzkiej z lipca 2018 roku. I, choćbym nie wiem jak był złośliwy, wnikliwy, antypisowsko nastawiony - próbuję wczuć się w skórę Wojciecha Czuchnowskiego - nie widzę tam nic nielegalnego. Oto starszy, kulturalny pan, chce wybudować wieżowce, ale rządzi w stolicy nieprzychylna dla jego środowiska Platforma Obywatelska. Sonduje możliwość otrzymania kredytu i, ha, jest jedna rzecz w całej tej "aferze" - prezes państwowego banku zna się z liderem partii, która go tam wsadziła. No nie może być! 

Jeśli ten tekst śledczy miał się odbić szerokim echem i pokazać to, co powinien w założeniu, to nikt nie mógł o nim wiedzieć przed publikacją. Ani o tym, że dotyczy Jarosława Kaczyńskiego, ani o spółce Srebrna, ani o tym, że prezes PiS został nagrany na jakiejś kasecie. A to wszystko rozniosło się dzień przed drukiem, nim jeszcze Jarosław Kurski zapozował z Wojciechem Czuchnowskim i Piotrem Stasińskim do cudownego zdjęcia. Fotografii, która będzie symbolem dla dziennikarzy: jak nie narobić zbyt wiele szumu, żeby później nie wyjść na idiotę. Przepraszam z góry za ostre słowo, ale pasuje jak ulał:


image


Nie przypominam sobie, by Sylwester Latkowski, Michał Majewski, Piotr Nisztor, dawna redakcja "Wprost", Cezary Gmyz czy ci, którzy trzymają w piwniczce TVP INFO nagrania z politykami PO, latali po mieście i chwalili się śledczymi dokonaniami jeszcze przed drukiem gazety czy emisją materiału w telewizji. Obojętne, co ktoś o nich sądzi, nie wstawiali tak głupich zdjęć, nie budowali atmosfery napięcia i grozy, jakby chodziło co najmniej o korupcję. Nikt nie wiedział dzień przed akcją CBA o aferze hazardowej. Nikt nie przypuszczał, co tam Radosław Sikorski lub Sławomir Nowak naopowiadał w "Sowie". Nikt w oczekiwaniu i radości nie wrzucał "gifów" z szampanami na społecznościówkach. Grube materiały robi się w ciszy. To standard, który nie tylko podnosi wiarygodność dziennikarza, ale zaskakuje publikę. Wtedy jest o czym gadać.

A o czym dziś się rozmawia? O tym, że "Wyborcza" przegrzała temat, że zmarnowano 4 złote, że bezsensownie napuszczano głodnych wielkiej afery z udziałem tego strasznego, proponując od razu prenumeratę. W sumie najlepiej na tym wyszedł Tomasz Lis, bo przynajmniej do antypisowskiego "Newsweeka" dołożył bestseller o swoim życiu. Odrealnienie, zupełne odklejenie od rzeczywistości. 

I to jest największy problem, którego nie potraficie - zwracam się do redakcji "Wyborczej" - przeskoczyć. Waszą misją nie jest dziennikarstwo, a polityczna walka. Gdybyście jeszcze nie byli tak śmieszni, jak memy, które na Twitterze wrzuca Czuchnowski... Ale, niestety, jesteście. Gdyby nie było wokół afery całej ściemy, gdyby tekst o planach budowy wieżowców ukazał się bez napinki, to może opinia publiczna zajęłaby się chociaż Michałem Krupińskim, gotowym realizować plan biznesowy Kaczyńskiego. A to i tak nie do końca, bo kredytu prezes PiS przecież nie otrzymał. Albo na przykład wskazać, że Kaczyński obcina pensje wszystkim posłom, a szuka źródeł finansowania dla swojego politycznego środowiska. I coś tu jest rzeczywiście nie tak, ponieważ politycy zarabiają za mało, jeśli poszukują alternatyw. Ale nie. 

Doprowadziliście do tego, że Kaczyńskiemu z wdziękiem szachisty ocieplicie wizerunek. To nie jest facet, nieogarniający otaczającej go rzeczywistości. I który chce zrobić jakieś machloje bez papierów. Co się wybije na pierwszy plan, oprócz "ja Cię nie mogę" - frazy wypowiedzianej do tłumaczki z podartymi spodniami? 

"Wszystko wiem, ja nie chcę nikogo oszukiwać. Ja wiem, że to było robione dla nas. Ja bym chciał zapłacić, tylko że do tego muszą być podstawy w papierach". A powinno być: trzeba dostać ten kredyt, bez żadnej kontroli, zapłacę ile trzeba, załatw papiery. 

I bardzo dobrze, że większość osób zdroworozsądkowych ma z tego kupę śmiechu. Może się czegoś wreszcie, redakcjo "Wyborczej", nauczysz. Najłatwiej przekonać się o tym na własnej skórze. Choć wątpię, by to było możliwe - przy takim stężeniu niezdrowych emocji. 

Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura