Jedni z nadzieją , a inni z przerażeniem oczekują elekcji AD 2023.
Chociaż termin wciąż nie ogłoszony to jednak już bieżąca dynamika, nieformalnej jeszcze kampanii, zdaje się wyraźnie wskazywać na oczekiwanie zmian.
Dotyczy to nie tylko elektoratu miast, ale także wyborców młodszego pokolenia.
Jeśli opierać się na odgłosach dochodzących z obozu Koalicji Obywatelskiej, ale także z kręgów Konfederacji zmiany mają dotyczyć wszystkich obszarów polityk realizowanych przez państwo i mają być dogłębne!
Szczegóły programu będą jeszcze wykuwana, z pewnością, długo po oczekiwanym zwycięstwie, ale pod parasolem nadrzędnego hasła: ***** ***, z pewnością znajdą się ułatwienie wykonywania aborcji „na życzenie”, szerokie wejście do szkół edukacji seksualnej i wprowadzenie formalnego równouprawnieni związków LGBTQ+.
W połączeniu z deklarowaną polityką w zakresie gwałtownego usuwania „pisowskiej patologii” z administracji państwowej i gospodarki zmiany powinny osiągnąć masę krytyczną uniemożliwiającą powrót do roku 2015 w żadnej dającej się przewidzieć przyszłości.
Przejęcie administracji centralnej, chociaż zdaje się pociągać za sobą więcej kłopotów niż korzyści, będzie praktycznym uzupełnieniem przywództwa dzisiejszej opozycji w większości samorządów symbolizowanego dzisiaj przez powstrzymanie przez Prezydenta Trzaskowskiego inwestycyjnych zapędów PIS na słynnej warszawskiej działce, czy nieprzejednany opór włodarzy Elbląga, którzy nie dali się zastraszyć, ani przekupić w sprawie pogłębienia kanału portowego.
Z pewnością najszybciej będzie można zauważyć skutki zwycięstwa opozycji w nieodwracalnego przeorania krajowej rzeczywistości społecznej. Nic już nie będzie takie same!
Zmiany obyczajowe pozwolą Polsce doszlusować do modelu obejmującego większość krajów unijnych i USA, ale nie wydaje się, żeby to było zasadniczym powodem angażowania się zagranicy w naszą kampanię wyborczą.
Z punktu widzenia USA zwycięstwo any-PIS może pozwolić na uzyskanie jednego punktu kontaktowego i decyzyjnego w zakresie planowania i realizacji polityki w obszarze Unii Europejskiej. Chociaż konkurencja rosyjska wydaje się pogrzebana w wyniku ugrzęźnięcia w wojnie na Ukrainie to jednak problem chiński się nie zniknął.
Prawdopodobnie Waszyngton uznał, że w pełni zdołał już wykorzystać potencjał indywidualnego wsparcia Polski w pierwszym okresie ukraińskiej wojny i teraz liczy na większą efektywność swojego oddziaływania poprzez centralny mechanizm unijny. Wstępny niemiecki opór przed zaangażowaniem po stronie Ukrainy , wzmacniany świadomością strat w wyniku utraty korzyści z importu rosyjskiego gazu, wydaje się już zracjonalizowany w stopniu zapewniającym sterowność po stronie USA.
W tej sytuacji łatwiej Ameryce wpierać polityczne przywództwo Niemiec w Europie, w tym faktyczne podporządkowanie polityki poszczególnych państw koncepcjom centralizacji. A tutaj Polska do tej pory nie ułatwia!
Przejmowanie kompetencji państw członkowskich przez organy unijne i centralizacja zarządzania wciąż budzi w Polsce dużo emocji.
Chociaż zwolennicy federalizacji wskazują na powszechną nieudolność i nieefektywność obecnej polskiej administracji, czego symbolem mają być np. skutki opóźnień w realizacji europejskiej polityki energetyczno-klimatycznej to jednak nadal nie jest to pogląd dominujący.
Przeciwnicy państwa unijnego wciąż budują swoją narrację podnosząc kwestie niedopasowania centralnych wytycznych płynących z Brukseli do specyfiki lokalnej i stopnia rozwoju gospodarczego Polski.
Czy te kontrowersje mają tylko charakter ideologicznych przepychanek?
O ile trudno zidentyfikować wszystkie intencje każdej ze stron sporu to jednak warto opisać oczywiste uwarunkowania.
Rzeczą oczywistą jest, że traktując Unię Europejską jako nasze najwyższe dobro powinniśmy szukać takich rozwiązań, które pozwolą uzyskać najwyższą sumę korzyści i najniższe sumaryczne koszty w skali całej organizacji.
O ile każda z decyzji wymaga oddzielnych i szczegółowych analiz to intuicyjnie w takiej filozofii może nie mieścić się budowa naszego Centralnego Portu Komunikacyjnego, czy terminala kontenerowego w Świnoujściu. Nie jest wykluczone, że korzyści z realizacji tych inwestycji nie pokryją kosztów zmniejszonych efektywności portu w Hamburgu, czy berlińskiego lotniska.
Zupełnie podobnie rzecz się ma ze skutkami eksploatacji krajowego środowiska naturalnego.
Nie jest wykluczone, że w skali europejskiej koszty ekologiczne regulacji Odry przewyższą nasze krajowe zyski z tego tytułu.
Te i podobne argumenty wskazujące, na brak europejskiej racjonalności powielania inwestycji i działań dawno już zrealizowanych w innych krajach unijnych muszą być brane pod uwagę.
O ile brak, ze strony dzisiejszej opozycji, jednoznacznych deklaracji co do warunków przyjęcia centralistycznych rozwiązań rodem z Brukseli to jednak brak wyraźnego sprzeciwu nie może być traktowany inaczej jak generalna akceptacja modelu i szybkiego unieważnienia polityki „wstawania z kolan”.
Czy centralizacja ma jednak jakieś skutki negatywne?
Z oczywistych, to brak lotniska , czy portu to niższy PKB i niższe odczuwalne bogactwo obywateli.
Z kolei oszczędności z porzucenia lokalnych inwestycji w infrastrukturę zostaną częściowo zniwelowane kosztami rozbudowy linii komunikacyjnych na kierunku zachodnim
W tym kontekście muszą pojawić się pytania dotyczące chęci i mechanizmów dzielenia się korzyściami gospodarczymi obecnych posiadaczy aktywów gospodarczych z Polską.
Czy zaniechanie kontrowersyjnych, z perspektywy unijnej, inwestycji będzie wyrównane zwiększeniem tempa transferu środków finansowych do Polski i oddaleniem się perspektywy uzyskania statusu płatnika netto unijnych funduszy?
Czy możemy uzyskać zadowalające odpowiedzi jeszcze przed wyborami?
Pytania o skutki ekonomiczne muszą być dodatkowo wsparte dyskusją o kwestiach bezpieczeństwa. Przykład elektrowni jądrowej w Żarnowcu, czy „zaoranej” w imię spełniana unijnych zasad konkurencyjności stoczni szczecińskiej dobrze pokazują jak trudno odzyskać zmarnowany potencjał i wynikający z niego poziom bezpieczeństwa.
Nawet jeśli ostateczne zwycięstwo opcji centralnego państwa europejskiego wydaje się nieuniknione, warto zadać pytanie o właściwy moment podjęcia ostatecznej decyzji o wdrażaniu tej koncepcji przez Polskę.
Czy warto już dzisiaj wejść do zintegrowanych struktur europejskich mając pełną świadomość konsekwencji niższego poziomu rozwoju gospodarczego i bieżącego, dodatkowego obciążenia wysiłkiem w zakresie obronności? A może jeszcze warto tę decyzję odłożyć o kilka lat zindywidualizowanego rozwoju dającego w przyszłości lepszą pozycję negocjacyjną w jednolitym organizmie?
Wykrzyczanego na ulicy pakiet zmian społecznych, w polskich warunkach, nie można oddzielić od zmiany modelu zarządzania krajem i jego gospodarką!
Będą realizowane jednocześnie, bo taka jest logika polskiej sceny politycznej i takie są oczekiwania naszych zagranicznych partnerów.
Finalna nieuniknioność zmian jest oczywista! Wciąż jednak to po naszej stronie, stronie polskich wyborców pozostaje decyzja co do czasu tej fundamentalnej transformacji!
Jeśli dla dużej części elektoratu dramatem będzie realizacja zmian tak w aspekcie krajowym jak też zagranicznym to warto pamiętać, że także zwolennicy zmian krajowych musza być świadomi ceny jaką jednocześnie zapłacimy wszyscy za realizację pakietu „międzynarodowego”.
Z oczywistych powodów skutki zmian najmniej odbiją się na ludziach protekcjonalnie nazywanych „seniorami”.
Z wyjątkiem byłych członków służb z czasów PRL nie mogą oni oczekiwać specjalnych korzystnych powyborczych zmian w zakresie wysokości emerytur.
O korzyściach z poluzowania polityki aborcyjnej nie warto już wspominać.
W tym sensie najbliższe wybory nie będą wyborami dla starych ludzi, ale wyborami, w których oni sami będą mogli, najlepiej jak to rozumieją, spełnić potrzeby swoich wnuków.
Październik pokaże, czy seniorzy i ich wnuki uznali, że przyszedł już czas „gilotyny” i „sznura”.
Inne tematy w dziale Polityka