"Betonoza" zagraża wszystkim w Polsce. Fot. Pixabay
"Betonoza" zagraża wszystkim w Polsce. Fot. Pixabay

Mieszkańcy polskich miast będą masowo umierać? „Problem jest naprawdę realny”

Redakcja Redakcja Klimat Obserwuj temat Obserwuj notkę 51
Już w 2003 roku we Francji potężna fala upałów zabiła 15 tysięcy osób, w dużej mierze w miastach. Zjawisko to przerosło możliwości francuskich służb, a przecież Francja jest krajem bogatszym niż Polska, o bardzo wysokim poziomie ochrony zdrowia. To pokazuje, że problem jest jak najbardziej realny – mówi Salonowi 24 Jakub Wiech, ekspert Defence24.

Pojawił się raport naukowców z Polskiej Akademii Nauk, z którego wynika, że miasta przekształcą się w wyspy ciepła. Że śmiertelność w nich wzrośnie latem nawet o 225 proc. Faktycznie ta sytuacja jest tak groźna?

Jakub Wiech: Samo zjawisko wysp ciepła, które tworzą się w obrębie dużych miast, jest faktem. Od lat panowała moda na "betonozę", czyli pozbywanie się terenów zielonych w mieście, promowanie miejsc betonowych, co powoduje zwiększenie temperatury w mieście. I dla zdrowia oraz życia mieszkańców ma to katastrofalne znaczenie. Miasta w Polsce są znacznie lepiej przygotowane na niskie temperatury niż na fale upałów.

Przeczytaj też:

Polskie rezerwy złota – mamy dużo, a będziemy mieć jeszcze więcej

Faktycznie śmiertelność może wzrosnąć aż o 225 proc?

Polska Akademia Nauk od dawna ostrzegała przed zagrożeniem w postaci miejskich wysp ciepła. W 2014 roku Instytut Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania wydał nawet raport, który wskazywał na niebezpieczeństwa wypływające z tego zjawiska, osadzając to w realiach zmiany klimatu. Wskazywano m. in., że liczba dni z koniecznym włączaniem klimatyzacji, która w 2014 roku wynosiła około 32-34 w roku, pod koniec wieku wzrośnie aż do 75-76.

Do tego trzeba dołożyć ekstremalne zjawiska pogodowe, które będą częstsze i intensywniejsze ze względu na globalne ocieplenie. Przypomnę, że w 2003 roku we Francji potężna fala upałów zabiła 15 tysięcy osób - w dużej mierze w miastach. Zjawisko to przerosło możliwości francuskich służb - gdy Francja jest krajem bogatszym niż Polska, o bardzo wysokim poziomie ochrony zdrowia. To pokazuje, że problem jest jak najbardziej realny.

Miasta nie są specjalnie przygotowane na zmiany klimatu - nie tylko, jeśli chodzi o upały. Widzimy choćby to, co się dzieje, gdy w Warszawie spadnie deszcz nawalny. Miasto praktycznie jest zalewane. I wynika to z tego, że cała infrastruktura przygotowana jest na znacznie mniejsze opady, a problemy "betonozy" pogłębiają te trudności.

Przez wiele lat faktycznie modna była "betonoza", wycinanie drzew, likwidacja terenów zielonych. Teraz zmierza to w drugą stronę, „rozbetonowywania” i sadzenia zieleni. Ale znów – to często wygląda w ten sposób, że likwidowany jest na przykład zabytkowy bruk, albo sadzone wysokie drzewa, które przesłonią zabytek. Miejsca rozległe, ja pl. Defilad w Warszawie, na którym aż prosi się, by posadzić park, czy zieleniec, wciąż są betonową pustynią?

Nie chce wypowiadać się na temat konkretnych miast, każde z nich to odrębny przypadek. Ale faktycznie jest tak, że plany zagospodarowania przestrzennego powinny być bardziej przemyślane, powinny uwzględniać zmiany klimatu. Często widać nieuwzględnienie zjawisk ekstremalnych. Widzimy to niestety także w przypadku smogu, czyli lokalnych zanieczyszczeń powietrza.

To znaczy?

W każdym mieście przez lata powstawały kliny napowietrzające. One pełnią rolę takich „wywietrzników”, oczyszczających powietrze, swoistej wentylacji miasta. I coraz częściej w Polsce kliny te są zabudowane. W ich miejscach powstają rozmaite zabudowania, osiedla. A tymczasem zabudowywanie tych klinów sprawia, że ta wentylacja nie działa. Smogu jest więcej, miasto się dusi. Więc oczywiście polityka urbanistyczna powinna uwzględniać kwestie wpływu zabudowy na powietrze i na klimat. Ale jak mówię – nie chcę tu generalizować, oceniać polityki przestrzennej konkretnych polskich miast

Przeczytaj też:

Bóg wystawił Polskę na próbę! A pozostał tylko bół i żal! Wybraliśmy jednak piekło!

Hymn Państwowy do zmiany - jest taki projekt

Łukaszenka wykorzystuje metodę „na dziecko”, a opozycja to „łyka”

Majmurek: Stan wyjątkowy to bomba atomowa. Gdybym był posłem głosowałbym przeciw


Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości