Śmierć Ciechowskiego była tragedią dla fanów i bliskich – artysta zmarł nagle po przeprowadzonej operacji tętniaka serca. Tuż przed odejściem 22 grudnia 2001 r. spisał w szpitalu testament, w którym uwzględnił tylko Annę Skrobiszewską, swoją ówczesną żonę. O część majątku walczy też jednak jego córka, Weronika. Obecnie mieszkająca wraz z rodziną w Stanach Zjednoczonych wyjaśniła na łamach "Wprost" początek trwającej od lat rozprawy sądowej.
Spór o testament Ciechowskiego
"Pierwsza rozprawa odbyła się dawno, chwilę po tym, jak skończyłam 18 lat. Po śmierci mojego ojca moja mama Małgorzata Potocka wniosła sprawę o tzw. zachowek, ale długo ją odraczano. Zakładam, że dlatego, że Anna Skrobiszewska, czyli ostatnia żona mojego ojca, wolała się sądzić ze mną i czekała, aż będę pełnoletnia. Sądzę, że wiedziała, że ze mną pójdzie dużo łatwiej, ale też nie chciała pod żadnym pozorem, żeby to moja mama otrzymała te pieniądze" - opisała córka muzyka. W tle sprawy są okoliczności spisania testamentu przez Ciechowskiego.

O awanturze nikt nie myślał
Jak mówi Weronika, gdy ojciec leżał w szpitalu, nikt nie spodziewał się jego nagłej śmierci. Wszyscy bliscy byli też wówczas w dobrych relacjach i nie do przewidzenia było, że dojść może do nieporozumień na tle podziału majątku.
"Warto też wspomnieć, że są świadkowie, dla których było oczywiste, że mimo że ojciec w testamencie napisanym kilka godzin przed operacją jedyną spadkobierczynią mianuje Annę, to jestem brana pod uwagę. Wówczas było to oczywiste, bo miałyśmy doskonałe stosunki. Poza tym nikt z nas nie brał pod uwagę, że ojcu może się coś stać" - opowiadała Weronika.
Weronikę Ciechowską i Annę Skrobiszewską początkowo łączyły przyjazne relacje. Co ciekawe, związek Ciechowskiego ze Skrobiszewską zaczął, gdy ta miała zaledwie 19 lat i pracowała jako niania małej Weroniki. Kobiety wkrótce po śmierci lidera Republiki weszły jednak na drogę sądową. Weronika przyznaje jednak, że przez specyficzną relację ze swoją macochą początkowo poszła z nią na ugodę, będąc niechętna do podejmowania batalii.
Ugoda z macochą
"Kiedy Anna zapytała mnie, czy zamiast 50 tysięcy może wypłacić mi 40 tysięcy w ratach, to bez wahania się zgodziłam. Musiałam podpisać ugodę, ale jako 18-letniej dziewczynie nie przyszło mi do głowy, że tym samym rezygnuję ze wszystkich praw do dziedzictwa mojego taty" - tłumaczy córka artysty.
Weronikę Ciechowską bardzo boli to, w jaki sposób potoczyły się sprawy. Mimo dobrej myśli w batalii sądowej, sytuację kwituje słowami: "Nie mam żadnego wpływu na decyzje dotyczące wizerunku mojego ojca, nie czerpię żadnych korzyści majątkowych, a Anna wraz ze swoją rodziną tak. I właśnie tego nie rozumiem, bo mój tata wszystkie dzieci kochał tak samo". Czy córka Ciechowskiego ma szansę na wygraną w sądzie?
Zdj. Grzegorz Ciechowski/Youtube
Salonik24
Komentarze