Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski/	Łukasz Gągulski
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski/ Łukasz Gągulski

Ks. Isakowicz-Zaleski o leczeniu raka. "To żenujące"

Redakcja Redakcja Zdrowie Obserwuj temat Obserwuj notkę 37
W chorobie ważna jest duchowa mobilizacja, wiara w sens leczenia, nie można się poddać, bo jeśli zwątpimy w wyzdrowienie, to sam system opieki zdrowotnej nie pomoże – powiedział ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, który zmaga się z nowotworem złośliwym prostaty.

Ks. Isakowicz-Zaleski o raku

Krakowski duchowny obrządku łacińskiego i ormiańskiego, działacz opozycyjny w czasach PRL, publicysta, jest w trakcie leczenia hormonalnego. Ten etap terapii zakończy w połowie kwietnia. Następnie rozpocznie radioterapię. "To dzięki Marii Skłodowskiej-Curie cała ludzkość może korzystać z radioterapii. Polska naukowiec przyczyniła się do rozwoju tej metody leczenia" – uśmiecha się ks. Isakowicz-Zaleski.

Jeżeli radioterapia nie zwalczy choroby, to konieczna będzie chemioterapia. Operacja nie jest możliwa ze względu na wszczepione stenty w aorcie.

Ksiądz przyznał, że odczuwa negatywne skutki hormonoterapii – m.in. dokuczają mu problemy z koncentracją, senność i zmęczenie. Nie może prowadzić samochodu.


Ks. Isakowicz-Zaleski: Warto walczyć

Na razie choroba nie daje przerzutów. Zdaniem księdza jest dużo szans na wyleczenie, ale – jak zauważył, powołując się na lekarzy – każdy organizm jest inny, u każdego choroba i leczenie przebiegać mogą inaczej.

– Uważam, że warto walczyć, by nie stać się zniedołężniałym. Dopóki jest szansa na leczenie, to trzeba się leczyć – podkreślił, przypominając sobie zalecenia lekarza, że trzeba wierzyć w powrót do zdrowia, być optymistą.

"Ważna jest duchowa mobilizacja, wiara w sens leczenia, nie można się poddać, bo jeśli zwątpimy w wyzdrowienie, to sam system opieki zdrowotnej nam nie pomoże" – powiedział ksiądz Isakowicz-Zaleski.

Jego zdaniem polski system opieki zdrowotnej pozostawia sporo do życzenia. "Od 1990 roku nastąpiło wiele dobrych przemian, ale z obserwacji, a teraz z autopsji, mogę powiedzieć, że jest problem w służbie zdrowia. To nie problem wykształcenia czy podejścia lekarzy, ale to problem systemowy. System jest zatkany jak rura wodociągowa" – ocenił duchowny, który od 1983 do 1991 r. był kapelanem, w 1988 r. kapelanem strajku w Hucie im. Lenina w Krakowie.

Kiedy rozpoczynał leczenie nowotworu, to w kolejce do lekarza spotkał mnóstwo pacjentów. Stali oni nawet po kilka godzin na korytarzach, bo brakowało krzeseł.


"Żenujące terminy wizyt lekarskich"

– To osoby często zagubione, nie wiedziały, co robić – mówił. "Żenującymi" ocenił terminy wizyt lekarskich – próbując się zapisać na kolejną wizytę do specjalisty, usłyszał termin 2-3 miesiące albo za pół roku. Ktoś powiedział mu, że termin może się zwolni, jeżeli ktoś wypadnie z kolejki, czyli umrze albo pójdzie do prywatnej przychodni.

Niestety – zauważył duchowny – prawdą jest, że jeżeli nie ma się pieniędzy lub znajomości, to leczenie jest utrudnione. "Obywatel, który płaci składki, często nie ma innej alternatywy jak wizyta prywatna lub znajomości" – zwrócił uwagę ks. Isakowicz-Zaleski.

Duchownemu w czasie choroby towarzyszy także refleksja o tym, jak ważne są relacje z innymi, aby mieć wokół siebie ludzi, którzy pomogą w załatwieniu prostych, codziennych spraw.

"Nowotwór może dotknąć każdego" – podkreślił ksiądz. Mając w pamięci słowa jednego z lekarzy o słabej profilaktyce wśród osób młodych i w wieku średnim, ks. Isakowicz-Zaleski zaapelował o kontrolowanie swojego stanu zdrowia. Duchowny szczególnie zwrócił się do mężczyzn, aby przełamać opory psychiczne przed wizytą u lekarza i przed badaniami.

Rak wykryty przypadkiem

U ks. Isakowicza-Zaleskiego nowotwór został wykryty przypadkiem. Na dodatkowe badania poszedł, ponieważ miał złe wyniki innych badań.

Jak wspomina, zdiagnozowanie nowotworu było dla niego dużym zaskoczeniem. Od blisko 40 lat pomaga niepełnosprawnym i potrzebującym w Fundacji im. Brata Alberta, której jest współzałożycielem i prezesem.

"Patrzyłem na zgony, długotrwałe terapie podopiecznych. Teraz sam jestem poważnie chory i nasuwają się pytania o rzeczy podstawowe: Po co jest życie? Co będzie po tym życiu?" – powiedział ks. Isakowicz-Zaleski.

Wcześniej tak głębokie refleksje towarzyszyły księdzu 12 lat temu, kiedy trafił do szpitala na operację tętniaka i wszczepienia stentów do aorty.

KW

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski/ Łukasz Gągulski

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości